Strony

piątek, 6 marca 2015

Rozgrzewająco-orzeźwiający koktajl owocowy, czyli inauguracja nowiutkiego blendera

Czas przygotowania: ok. 15 minut plus 60.


Owoce (np. banany, kiwi) obrać i pokroić.


Imbir obrać i pokroić.


Wrzucić owoce i imbir do blendera i miksować.


Jeśli w opcji tego typu blendera nie ma "popychadełka", 
a owoce się zaklinują, delikatnie, z wyczuciem popchnąć je drewnianą łopatką.


Natychmiast wyłączyć urządzenie!!!!!
(To właśnie w tym momencie koktajl jest rozgrzewający
- niemal do omdlenia.)


Wydłubać drewienka z koktajlu (około 60 minut).


Jeśli mikstura jest zbyt gęsta (ale nie od wiórów!),
dolać soku jabłkowego i wymieszać.
Doskonale nadaje się do tego także sok z aronii pani Krysi od Malina/Mańka,
ale trzeba mieć dojście. ;)


Gotowe, ewentualnie schłodzić, aby otrzymać tytułową... orzeźwiającość.
 Smacznego!

Blendowałam ja, JolkaM.

A miłego weekendu życzy cała załoga bloga. :)


66 komentarzy:

  1. A sokowirowka nie lepsza? Dlubac nie potrzeba przynajmniej. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Noo! A jakby mi było łopatki, to spróbowałam z drewnem jeszcze raz... Stąd ten widelczyk bezzębny. :] Ach, ten mój wrodzony optymizm! :)

      Usuń
  3. Nooo niestety,wydłubywanie drewienek mi absolutnie nie pasuje:)Się drewienkami nie przejmuj.Moja zmianowa pani/od opieki nad jeszcze starszą panią/,miksując zupę popchnęła kartofelki palcem.To dopiero była akcja!:)
    Serdeczności JolkoM:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orko, i mnie nie pasował, nie myśl sobie, że jestem do tego stopnia... indywidualistką. ;) Ale zużyłam wtedy wszystkie owoce kiwi, wieczór już był, a ja nie mam za rogiem Biedry czy innego Lidla, żeby sobie nabyć kolejne owocki, a taką już miałam wtedy ochotę na ten sok, że dłubałam. Od tamtej pory chyba trochę bardziej rozumiem Kopciuszka. :)

      Ale czytam, że nie jestem mistrzynią wyobraźni - do popychania kartofelków palcem w czasie miksowania zupki jeszcze mi daleko. Mam nadzieję. ;)

      Usuń
  4. 2 miesiace temu kupilam identyczny model. Wrzucilam owoce i przekrecilam pokretlo i zrobilam awanture, ze sprzedali mi zlom. Chcialam odwiezc do sklepu. Ale na szczescie moj chlopak, myslacy bardziej logicznie niz ja wyjasnil,ze wrzucamy owoce tylko wtedy jak blender chodzi. I od tego momentu dziala bez zarzutu. A blender chodzi codziennie. Dziekuje za rozweselenie mnie na poczatku dnia :) Ja nawet nie wpadlam, ze moze lopatka mozna popchnac owoce. Milego dnia. Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, wypróbuję. I chyba jednak przestudiuję wreszcie instrukcję obsługi - zawsze się człowiek może ustrzeże kolejnych głupot. :)

      Usuń
  5. :):):) No musislam przeczytac dwa razy, zeby zalapac, goraczka mi inteligencje i humor stepila:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, biedna Aga! Następnym razem będę pisać też wersję dla rozgorączkowanych. :D

      Usuń
  6. :))))))
    Brakuje mi zdjęcia z popychadełkiem w blenderze! Skandal :D
    Miłego, całej ekipie blogowej życzy Alutka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję się, że sesję zrobiłam, gdy już ochłonęłam - na żywca nie byłam w stanie...

      :*

      Usuń
  7. hihihih...przepis przedni....ja myślę,ze taka wersja jest rozgrzewająca przez całe 60minut-mnie by te dłubanie rozgrzało na maksa:) Jolciu jesteś wielka:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Qrko, uświadomiłaś mi, że nie zmarnowałam tak całkiem żywota swego - dokonałam czegoś wiekopomnego. ;)

      Usuń
  8. Zapomniałaś dodać, że nie tylko rozgrzewająca, ale i podnosząca ciśnienie ;)
    Miłego dnia całej ekipie blogowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to, to, i podnosząca. Uff! Dobrze, że łopatka nie okazała się twardsza od mieszadełka... Wtedy to dopiero miałabym ciśnienie. :]

      Usuń
  9. Oj tam, oj tam. Drewno to materiał ekologiczny jest. Jak dobrze zmielone, to może za błonnik robić;)))
    Do wykorzystania;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak sobie właśnie rzecz tłumaczyłam na wypadek niewyłuskania z cieczy wszystkich co do jednej drzazg. ;)

      Usuń
  10. Blender na pewno spodobałby się mojemu Chłopu :) Mamy, ale trochę inny, bo bez blendera w kuchni nie da się pracować.
    A drewienka - no cóż, bywa. Każdy tę lekcję dostaje, prędzej czy później ;) Ja kiedyś rozwaliłam mieszadła od miksera, bo chciałam odlepić coś od nich nożem. Bez zatrzymywania, of kors :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazuje się, że te zalecenia w instrukcjach obsługi, żeby w takich razach wyłączać urządzenie, wcale nie są aż tak przesadzone. :D

      Usuń
    2. Tak mysle sobie, czy napisac, jak wydlubywalam fasole na pasztet, palcem wskazujacym lewej reki, czy nie pisac..? Chyba jednak nie napisze. Yo doswiadczenie bylo bolesniejsze od lyzki chocby drewnianej, a mowienie o tym teraz jest dosc krepujace. No ok, to nic nie mowilam.

      Usuń
  11. :DDDD
    Drewno to czysta proteina, dawniej z drewna budowalo sie domy.... :DDDDD
    Nic nie piszesz ile czasu pochlonelo Ci zmywanie powierzchni sufitu.
    Oezu. Ja sie coctailuje z jednego babana na dwie osoby, cwiartki mango lub pieciu truskawek plus jogurt naturalny.
    Jolu, musisz troche pocwiczyc to blenderowanie, warto, tyje sie ladnie po tych coctailach z takich ilosciach bananow.
    Nabylam podobne 'ustrojstwo' i w zapedach korzystania z niego nawet zaktywizowalam sasiada zza sciany. Jak tylko zaczynam skoro swit 'borowac' blenderem to mango (twarde o tej porze roku) to sasiada zwedzi reka i wali nia w sciane, na szczescie sciana nie przepuszcza slow typu 'smacznego', ktore sasiad zbudzony z blogiego snu saczy z ust wtedy gdy ja sacze gotowy nektar zycia. W Ilei nawet nabylam sobie rurki o duzym przekroju do saczenia, czasem musze jednak wydmuchwac kawalki banana (z tego cieszy sie z kolei kot) ktore mi sie zassa w rurke.... Czekam, kiedy sasiad zakupi sobie tez taki cud, mozemy sie umawiac na wspolne choc oddzielne blendowanie i saczenie nektarow cieszac podniebienia nie tylko buzgami slow.
    Zycze wielu rodosnych chwil w porze coktailu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wzajemnie! :)

      Echo, jakby mi toto na sufit poleciało, to do dziś bym sprzątała, bo sufit nie jest gładki, tylko z drewnianych (powtarzam: drewnianych!) belek i deseczek.

      Wyobraziłam sobie Ciebie przygotowującą koktajl skoro świt poniekąd w towarzystwie sąsiada za ścianą, a następnie sącząca oraz plującą kawałkami bananów! Boszsz! Od tej pory na bank będę mieć to skojarzenie, gdy tylko spojrzę na blenderek. :)

      Udanej integracji koktajlowej z sąsiadem - choćby i przez ścianę. :D

      Usuń
    2. Przyznam się bez plucia (ja nie plułam, tylko wydmuchiwałam), że przed nabyciem blendera wyobrażałam sobie sąsiada jako karateka ... a on po blenderze, raz się mnie zapytał kiedy otwieram galerię obrazów. Co za obraza! Teraz rozumiem, że miał na myśli te borowania w ścianie, kiedy się zbliżały chwile koktajlowe. Dzięki blenderowi, po 10 latach wspolnego mieszkania za ścianą, wymieniliśmy wspolnie monolog z zapytaniem na przemian z wyrazem ruchu ramion. Wzruszające. No nie?

      Usuń
    3. Ups, zwracam plucie i uściślam - wydmuchiwałaś, tak jest napisane.
      Sąsiad Twój wydaje mi się dość małomówny i... stonowany, żeby nie rzec zblendowany. To chyba nawet dobrze. :)

      Usuń
    4. Zmieszanie (zblendowanie) czy pewnego rodzaju konfuzja (lub psychiczna kontuzja) zaowocowały: zmianą adresów bez wymiany na nowe. :/
      Milego weekendu!

      Usuń
  12. To ja chyba skoczę po drewnianą łopatkę, bo mam ogromną ochotę na ten koktajl.:D
    Miłego weekendu!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, tak! Chociaż raz odwdzięczę się za Twoje świetne przepisy, Magdo! :D

      Usuń
  13. Taa, proteiny i błonnik... A jeśli jakaś drzazga wbije się po drodze? Kto jej będzie szukał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to gorsze od szukania igły w stogu siana... ;)

      Usuń
  14. Patrz Jola i znowu jak zobaczyłam ilość bananów to pomyslałam ,ho ho Gosia szaleje ,chyba tymczasy też bedzię częstować ;)
    Przepis na koktajl znakomity ,no ta wkładka może ciut niebezpieczna :)))
    60 minut dłubania ,może szybciej byłoby przetrzeć przez sito ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Sito też było w użyciu. Bez niego byłoby 120 minut. :)
      Patrz, faktycznie zapomniałam dodać w przepisie uwagę o sicie... Trudno, niech se każdy sam dochodzi do perfekcji. ;)

      Usuń
  15. Bo to był koktajl babanowo-kiwiowy z nutą drzewną;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Jak już wydam książkę z przepisami, to tak go nazwę. :)

      Usuń
  16. Niesamowite, że udało Ci się znaleźć te szczątki drewniane! Ja dwa lata temu rozgotowałam drewnianą łyżkę w powidłach i nie udało mi się znaleźć brakującej części... Etykietki słoików z tą partią powideł zostały opatrzone stosownym acz dla niewtajemniczonych enigmatycznym dopiskiem "Ł" i starałam się ich nikomu nie rozdawać. Co ciekawe, do dnia dzisiejszego nie znaleźliśmy tych szczątków. A zostały tylko ze dwa słoiczki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, kochana, to Ty wydajesz się ze swoimi powidłami stokroć lepsza. Są geniusze na tem padole. :)
      Słuchaj, a może zlicytujesz te dwa wartościowe słoiczki - mogą osiągnąć niezłą cenę. Polecam Skarpetę. ;)

      Usuń
  17. To żeś se nablendowała, ale nie martw się, drewienko jest dobre na trawienie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, to coś jak ciut większe otręby, co nie? :D

      Usuń
  18. Koktajle są super ale robota dodatkowa mniej fajna. :) Zamiast blendera polecam wyciskarkę bezpieczniejsza :) i funkcji więcej ma, sok bardzo gęsty, wiórki z owoców zostają suche. Poza tym można na przeziębienie wycisnąć sok z:
    pół główki czosnku
    pęczek natki pietruszki
    3 całe jabłka
    Działa rewelacyjnie niszcząc bakterie i wspomagając układ trawienny, Sprawdzone.
    Na sto procent w blenderze też można coś takiego zrobić, tylko nie popychać metalową łyżką. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, dziękuję za przepis na soczek zdrowotny. Od razu kopiuję, żeby nie szukać później. I niech no mi tylko pietruszka w ogrodzie ruszy na całego, zaraz wypróbuję. Aha, obiecuję nie popychać, ani drewnianą, ani metalową łopatką. :)

      Usuń
  19. Z bardzo poważno mino czytając ; jak się nie ma popychadełka, popchnąć drewnianą łyżką - jeszcze NIC nie zwietrzyłam ! Czytałam se instrukcję zrobienia napewno wyjontkowego koktajlu ! Drewienka wyjęte przypisałam kiwi, ale patrzę cóś jakieś takie duże te dżazgi ? No nic, myślę, jakieś lipne kiwi baba w warzywniaku jej wcisła. Szkoda tylko nowego blendera - dalej myślę sobie.Bardzo myślałam przy czytaniu intsrukcji. Bardzo dokładnym czytaniu, i jakby zdjęcia zeszły na dalszy plan. I to był błąd !
    Teraz , co zerknę na biednom, obgryźnientą łyżeczkę, to ryczę ze śmiechu :)))))
    To była relacja z czytania instrukcji obsługi nowiutkiego blendera. Zrelacjonowała w pigułce ja - ewa .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! Ja dokładnie tak samo!
      Ale zrobić takiego koktajlu nie dam rady, z potrzebnych składników dysponuję w tej chwili bardzo istotnym, co prawda, ale tylko jednym - drewnianą łyżką :DDDDDDDD

      Usuń
    2. No to ja też się pośmiałam, dziewczynki. Ile to może człowiek (i to niejeden) mieć radości z własnej czasem... ułomności. Podkreślam: czasem. ;)

      Usuń
    3. Ninko, tylko zanim nabędziesz owoce, nie rozgotuj łyżki w powidłach (patrz wyżej na komć Annyvilmy). :)

      Usuń
    4. Całe szczęście, teraz nie czas na powidła, może zdążę przed sezonem :)

      Usuń
  20. :)))))
    Dobrze,że mam zwykły blender,bo pewnie też podobnie bym zadziałała:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo każdemu się może zdarzyć słabszy dzień... Albo dwa - stąd ten bezzębny widelec obok łopatki. ;)

      Usuń
  21. Rozśmieszyłaś mnie do łez. :) Dzięki za post, Jolu, jak ja to lubię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta łyżka, te dżazgi, i widelec bez zęba : DDDDDDDDDDDDDD ... na talerzyku ! : DDDDDDDDDD

      Usuń
    2. Tym widelcem Jola dziobała pewnie większe drzazgi z łyżki. :))))

      Usuń
    3. Ten widelec to se trzasnęłam... następnym razem. Inaczej mówiąc, publicznie się przyznaję, że nie zawsze uczę się na własnych błędach. Ale postęp jednak jakiś widać - tylko jeden ząbek odpadł. Refleks mi się poprawił. :D

      Usuń
  22. Kochane entuzjastki soku i blendera, odezwę się (jeszcze) późniejsza porą, bom dziś bardzo zajęta jest - tylko se poczytałam, do śmiechu oczywiście. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze, że dajesz, Jolu, znak życia. :D Jedna kura już krakała o tych drzazgach, wyżej, jak to mogą utkwić w drodze czy też wbić się. I żyj tu z taką drzazgą w sercu, pod paznokciem lub z całą belką w oku ....

      Usuń
    2. Kura, a kracze... No masz! Czy nie gdakać powinna? :)

      Usuń
  23. I chyba sobie taką machinę kupię....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokup też od razu parę drewnianych łopatek. Może mają w pakiecie. ;)

      Usuń
  24. Ilości imponujące. Sama wypiłaś tyla?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy tak - chłopaki nie zaryzykowali zdrowotnych otrębów. :] Ale rozłożyłam sobie na dwa dni. I wciąż żyję! :)

      Usuń
  25. Przepis świetny. Szkoda, że rano tu nie trafiłam, kupiłabym składniki i łopatkę drewnianą, bo stara, którą mam świetni by się nadawała na popychadełko. Nadpalona i ukruszona troszkę.
    Miłego wieczoru wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, idealna łopatka! Z legendą, możnaby rzec. :D

      Usuń
  26. padłam
    oraz przyponiało mi sie, jak do pewnej zupy rybnej do sosu zmiksowałam ...nakretke do czegokolwiek w kolorze zielonym:p
    a co gorsza, moja teściowa była gościem podówczas:pp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rybeńko, bo takie hece zdarzają się przeważnie podczas uroczystych okoliczności i wobec ważnych gości. Lub przy pierwszej próbie eksploatacji nowego sprzętu. Nie wiem, która opcja lepsza. ;)

      Usuń
  27. Pyszna sprawa... Aż się głodna zrobiłam...

    OdpowiedzUsuń
  28. I tym postem narobiłaś Dziewczyno ochoty na owocową miksturkę :)))

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)