Wielkie pustki uczyniłaś w życiu moim, kochana Balbinko, tym zniknięciem swoim! - wołaliśmy z MCO przez pierwsze dni bez tej kochanej koteczki.
Ale, ale, przecież nie ma strachu! Taka pustka nie jest zła. Taką pustkę bez trudu można wypełnić! Za to radość z wieści od Karoliny jest z pewnością dobra - bezcenna! Mam nadzieję, że śledzicie losy uroczej Foczki na blogowym
FB (klik). Są naprawdę świetne (jeszcze tylko kotka rezydentka musi się pogodzić z obecnością drugiej). Co to za szczęście taka udana adopcja!
W sobotę zabraliśmy się więc z MójCiOnym za wypełnianie pustki. Już od pewnego czasu w oko i w serce wpadły mi dwie koteczki z wrocławskiego schroniska:
7-miesięczna ZULA, drobniutka czarno-biała koteczka działkowa nieodebrana po sterylce. Z powodu jej dzikości istniała duża szansa, że spędzi w schronisku następne lata. Jakie to trudne musi być dla takiej przyzwyczajonej do wolności kiciuńki! Serce pęka.
Jednak to losy 8-miesięcznej PSOTKI mnie rozłożyły... Została ona znaleziona z rodzeństwem na działkach jako dwumiesięczna koteczka. Maleńka spędziła trzy miesiące w klatce (!!), na kwarantannie, ale niestety nikt jej nie adoptował, ponieważ syczała i prychała. Potem znalazła się w kociarni z dorosłymi kotami, gdzie musiała walczyć o swoje. Szkoda jej młodości, jej dzieciństwa wręcz, przecież czas, gdy kot szaleje, bryka, bawi się, ona straciła zamknięta w klatce, bojąc się...
Może i tym razem uda się przywrócić radość tym bidom. Najpierw jednak muszą swoje przejść.
Droga wycieczko, zaczynamy! Jedziemy do wrocławskiego schroniska dla zwierząt.
|
Najpierw mijamy klatki z wybiegami dla psów. Oj, ciągnie mnie w tamtą stronę...
Jeszcze nie czas. |
|
W pawilonie kocim zaskoczenie: jest mało kotów! |
|
Mają bardzo dobre warunki, ale... |
|
Tak dużo jest tych "ale", że brak mi słów. |
|
Są tak smutne... |
|
Na zdjęciach uwieczniłam pierwsze trzy pokoje w kocim pawilonie, gdzie mieszkają te najdziksze, trudnoadoptowalne. |
|
Przepiękna kiciunia. Kilkuletnia Aria. Dzika. |
|
A tu schowała się Psotka. Nie wie, co ją czeka. |
|
A czeka ją łapanka. Najpierw zostaje sprawnie usidlona czarno-biała Zula. |
|
Niektórzy współlokatorzy profilaktycznie ewakuowali się na z góry zabezpieczone pozycje. :) |
|
Niektórzy liczą, że ich ominie, a może już na nic nie liczą? |
|
Po dramatycznej akcji mała Psotka zostaje w końcu usidlona |
|
i zapakowana do transporterka. Trudne są to chwile, jednak konieczne, jeśli ma być lepiej. |
|
Dwie kotki-sierotki czekają już na załatwienie formalności. |
|
A w schronisku nawet każda ściana krzyczy: zabierz mnie do domu! |
|
Niektórym się udało. Ten uroczy psiak właśnie został adoptowany przez młodych ludzi.
Można o tym poczytać na ich blogu.
Wszyscy jesteśmy blogerami, hej! |
|
Zula ma porządek w papierach, |
|
a Psotka okazuje się, nosi inny numer chipa niż w ewidencji, ale to nic dziwnego.
Zaraz to wyjaśnię. |
Retrospekcja. Cofamy się o kilka miesięcy, gdy do schroniska trafia rodzeństwo maluszków z działek. Opowiada Aneta, wolontariuszka, o której niedługo Wam opowiem. Zapamiętajcie to imię.
Psotka trafiła z rodzeństwem z działek, one były przywiezione w dwóch turach, było kilka burych i czarny chłopczyk. Nazwaliśmy go Binuś - on wrócił z adopcji po jednym dniu, bo niby drugi kot go nie akceptował, potem w schronie zrobił się megafajny i poszedł do domu. Druga dziewczynka nazywała się Nutka i ta trójka poszła na pokoje schroniskowej kociarni. Z tego rodzeństwa były jeszcze dwa burki - jeden został adoptowany z kwarantanny, a drugi umarł, nie wiem na co.
Jak na pokoje trafiły Nutka i Psotka, to nie mogłam ich rozróżnić, bo bardzo podobne, ale Nutka poszła i została Psotka.
|
W takiej klatce Psotka spędziła 3 miesiące... |
|
Nic dziwnego, że Nutka pomyliła się z Psotką i zamieniły się numerami w ewidencji. :) |
Koniec retrospekcji, wracamy do ubiegłej soboty.
|
Zula i Psotka zostały oficjalnie zaadoptowane tymczasowo |
|
i zapakowane do samochodu, |
|
by za pół godzinki znaleźć się w kocim pokoju na naszym strychu. |
|
Nigdy jeszcze nie były w pokoju, w domu... |
|
Naburmuszona Zulka. |
|
Wroga Psotka. |
|
Oj, nie, nie, MCO, na zabawy myszką trzeba będzie zapracować. :) |
|
Kiedy poszłam sprawdzić, co robią - za jakiś czas, zastałam Zulę pod łóżkiem, |
|
a Psoteczkę w kociej budce. Ona ma jeszcze ślad po sterylizacji. To było boczne cięcie. Zarośnie. |
|
Następnego dnia odkryły łóżko piętrowe (utrapienie z tym łóżkiem - jak mi to utrudnia życie!). |
|
Odkryły też szafę, i to jest lepszej, bo mam do nich dostęp. |
Przed nami daleka droga. Zamierzam przez pierwszy tydzień całkowicie dać im spokój. Wchodzę tam tylko, karmię, sprzątam, biorę wędkę i miękkim końcem staram się je choć ciut pogłaskać, przyzwyczaić do dotyku. Przemawiam, obiecuję, zaklinam. Nie wierzą mi! Są bojaźnią, przerażeniem i ostrożnością. Bidulki!
Ciekawe, jak potoczą się ich losy, jakich scen będziemy świadkami, gdzie trafią te wyciągnięte ze schroniska istotki. Kolejna kocia historia właśnie się zaczęła. I to razy dwa, a może i... trzy. Ale to już innym razem. :)
Miłego dnia!
No to Koteczki trafiłyście w dobre ręce.Nie martwcie się i nie bójcie,na pewno wszystko będzie dobrze i będziecie szczęśliwe.Zobaczycie jak to fajnie mieć swój domek,nawet na chwilę tymczasowy.:)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia i szybkich postępów w oswajaniu Kotek:)
Wczoraj już przy mnie wcinały. Ośmieliły się. To pierwsza oznaka odprężania się. Mają czas, niech się przyglądają, że ich nie zjem. :)
UsuńPowodzenia w oswajaniu koteczek.Wiem że to będzie trudne ale kto jak nie Ty Gosiu potrafi to zrobić Dużo ciepłych głasków dla koteczków (jak pozwolą) i miłego dnia.
OdpowiedzUsuńA jak Twoje szczeniaczki, Halszko?
UsuńZ zachwytu wyjść nie mogę, jak szczegółowa, drobiazgowa i pewnie czasochłonna jest Twoja relacja!
OdpowiedzUsuńA kociaczki przeurocze.
Może się ktoś ze mną nie zgodzi ale... Oficjalnie nadaję Ci zasłużony tytuł Kociego Anioła. To co robisz jest tak piękne i dobre, że łzy się kręcą ze wzruszenia. Strasznie mi żal Psotki, że te beztroskie miesiące dzieciństwa spędziła w izolatce - to może się nieco odbić na jej psychice. Mam jednak nadzieję, ze nie odbije, że jak już zaufa i zrozumie to będzie kochającym kotem. Z drżącym sercem czekam na kolejne wieści o tym jak sobie radzą i jak socjalizują. Miały szczęście, że trafiły do Ciebie.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że odkąd przenieśli schronisko to nie byłam w nim. Powiedz mi jak oceniasz warunki i kondycje zwierzaków.
Pozdrawiam.
Już takie koty już miałam. Zdaje się Aniela spędziła w klatce też taki długi czas, i Wisia, i Goplanka, I Sumiko, a jednak się udało przywrócić je światu. Co to za życie w schronisku, mimo, że czysto, pełna miska i dobra opieka.
UsuńWydaje mi się, że koty tam są smutne, mają mało bodźców, no i wciąż narażone na konieczność akceptowania nowych, przychodzących co zaburza ich poczucie bezpieczeństwa. Uważam, że we wrocławskim schronisku są bardzo dobre warunki, nie ma się co bać iść tam. W kociarni pracują wspaniałe osoby, naprawdę miło się z nimi rozmawia i widać, że znają każdego kota i mają do nich serce. Jednak to tylko schronisko i nie może dać tym zwierzętom wszystkiego czego im trzeba.
Ja się zgadzam, że schronisko to jednak nie własny kochający dom ale... w poprzednim to kociarnia wyglądała tragicznie i te koty to się tam wałęsały jak po jakimś podwórku, takie niezbyt zadbane. Teraz widzę, że nieco porządniej mają, przytulny na miarę możliwości kąt i zabezpieczony wybieg. Mam tylko takie przeczucie i złe myśli - ile kotów jest w schroniskach usypianych, żeby nie było tłoku. I to na całym świecie.
UsuńJest bardzo porządnie, koty mają wybieg, budki, czyste kuwety.
UsuńCo do ostatniego zdania to ja nie chcę o tym myśleć. Robię swoje, bo inaczej można by zwariować. Ten świat jest bardzo okrutny.
Wiesz, Gosiu, co mnie w tym poscie najbardziej ucieszylo? Wiadomosc, ze w schronisku jest stosunkowo malo kotow. Moze juz niedlugo schronisko zmieni sie w psio-koci hotel dla urlopowiczow? Oby to nie byl przypadkowy i krotkotrwaly stan, bo wierze, ze i w Polsce choc troche zmienia sie stosunek do zwierzat na lepsze. Akcje i kampanie chyba przynosza oczekiwane efekty.
OdpowiedzUsuńA dwie male dzikuski? W Twoich rencach juz niedlugo zmienia sie w mruczace pieszczochy. :)
Tak, to miłe zaskoczenie. Zostało mało kotów i na dodatek niemal same dzikusy. Był właśnie ojciec z córeczką po kotka i chyba wyszli z niczym, bo żaden nie nadawał się do dziecka. Nie mam złudzeń, że już za chwilę schronisko będzie pękać w szwach z powodu powodzi kociaków. Obym się myliła!
UsuńPiękny post... Podziwiam...
OdpowiedzUsuńTo prawda Gosiu. jestście kocimi Aniołami. Przybyliście, wzięliźcie i .. oswoicie:))
OdpowiedzUsuńOj, od razu głupio się czuję wobec tych, którzy robią o niebo więcej.
UsuńU nas właśnie tuż przed zimą wybudowano w schronisku nowy pawilon dla kotów, ale dowiedziałam się od wolontariuszek, że do opieki mają duże zastrzeżenia. Schronisko jest zamykane o 15 - dokładnie nie pamiętam, ale wcześnie - a po zamknięciu wolontariusze nie mogą tam przebywać. Na dodatek jest położone daleko za miastem, od przystanku autobusowego co najmniej pół godziny dobrego marszu. Podobno są problemy z prawidłowym karmieniem, a kocięta często umierają po prostu przez zaniedbanie. Wolontariat jest bardzo prężny, bo nie dość, że mamy u nas weterynarię, to i młodsza młodzież chętnie pomaga. Kiedyś pisałam Ci, że jest nieźle, ale nieźle nie musi znaczyć dobrze (jak sama mi napisałaś). I choć wolontariusze robią naprawdę dużo, to pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Między innymi dlatego powstało osobne przytulisko dla kotów prowadzone przez pasjonatki. Co do powodzi kociaków, masz, niestety, rację; u nas już widziałam kotkę, której nie udało się odłowić na jesieni do sterylizacji, jak spacerowała sobie z kocurem najwyraźniej w stanie zaawansowanych zalotów. Z tą kotką w ogóle jest dziwnie; niby dzika, a pozwalała się głaskać mojej córce. Znika na długie okresy, jakby siedziała w domu. Teraz znów stała się bardziej nieufna i nie pozwala się dotykać. Nie wiemy, czy do kogoś należy, ale jeśli nawet, to z pewnością nie ma właściwej opieki.
OdpowiedzUsuńOj, rozpisałam się! Niby na temat...
Cieszę się, że koteczki trafiły na Ciebie, mają przed sobą piękne perspektywy, głęboko w to wierzę :) :) :)
Fajnie, że się rozpisałaś. Cieszy, że jest taka prężna grupa wolontariuszy. Ufam, że jednak zajdą wyjście. Chociażby to osobne przytulisko dla kotów...
UsuńJa też właśnie sterylizowałam osiedlową kotkę, która okazała się być w początkowej fazie ciąży.
Za miesiąc zacznie się wysyp.
Szkoda, że ta wasza maupa nie daje się złapać, trzeba zatrzymywać tę lawinę nieszczęścia.
Mam nadzieję, że uda się z moimi dziczkami i nie jest to zadanie na lata, a na miesiąc - tyle im daję, a potem najwyżej wygnam do lasu (jak na słynnym obrazku Hany, hrehre). :)
Tak, już widzę, jak wyganiasz :))))))
UsuńWykrakałam! Dziś właśnie dostałam oryginał tego obrazka od Hany! :)))))))))))
Usuńmnie to po prostu wzrusza...
OdpowiedzUsuń♥
UsuńKocia Zaklinaczko :))) Na pewno się uda, też jestem ciekawa, jak potoczą sie losy tych ślicznych dzikusek ...
OdpowiedzUsuńNa pewno się dowiesz. Jak mnie znasz to wiesz, że relacje będą szczegółowe do bólu. :)
UsuńO tak i bardzo dobrze, a jak się komu nie podoba długość posta to do raportu ;)))
UsuńHeheheh :)))))))
UsuńWlać ufność w małe kocie serduszka nauczyć ich że człowiek potrafi być przyjacielem, gdy doświadczenia przodków powiadają coś innego to wielkie zadanie. Potraficie tego oboje dokonać. :)
OdpowiedzUsuńWielkie i miłe zadanie, Elu. :) Oby tylko były zdrowe i oby nie gryzły, resztę da się ogarnąć. :)
UsuńBidulki, widac jak bardzo sie boja... Coz, uwazam ze kazdego kota da sie oswoic, nie kazdy natomiast bedzie nakolanowym mruczusiem, nawet ten wychowany z ludzmi od oseska. Daliscie z TwojCiOnem juz szanse niejednej kociej bidzie i dobrze na tym wyszly, poradzicie sobie i teraz. Gosiu, czapki z glow, po raz kolejny :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że znów nam się uda, Iwono, ale jak będzie czas pokaże. One młodziutkie są, mają dużo życia przed sobą. Jak się nie uda poszukam im dobrego miejsca gdzie będą mogły żyć pod opieką, a dziko. Jednak myślę, że nie będzie tak źle. :)
Usuńwierz mi, w porównaniu z innymi schroniskami - to - jest akurat niczym raj...
OdpowiedzUsuńNie muszę ci wierzyć. Jestem tego świadoma. To jedno z najlepszych schronisk w Polsce.
UsuńGosianko, coś pewnie o tym wiesz :))) https://www.facebook.com/video.php?v=1009031409125436&fref=nf
OdpowiedzUsuńRewelacja! :)
UsuńCiekawe jak potoczą się ich losy...
OdpowiedzUsuńBiedna Psotka, taki młody kot w klatce...
Nie jest łatwo oswoić takie koty.
Uważaj na oczy i twarz , kiedy do nich podchodzisz...
Nawet kiedy będą już łaskawsze...
Uważam, wiem, że przestraszony kot potrafi być niebezpieczny. Na szczęście na razie tylko syczą i burczą, ale nie gryzą czego bardzo nie lubię, bo wszystko trwa dłużej.
UsuńFajne Zula ma wąsiska :) Obie biedniutkie jeszcze, uszka poziomo ułożone. Ale niedługo będą przytulakami, jakich mało !
OdpowiedzUsuńLubię te Twoje szczegółowe piktoriale, szczególnie w domu, gdzie internet szybszy.
OdpowiedzUsuńPo powrocie z wakacji, kiedy to ponad tydzień nasze futrzaki były pod opieką koleżanki, muszę odkupić winy i latam z wędką po mieszkaniu :)
Oczywiście, że musisz! Prawidłowo. :)
UsuńNie używałem tylko nigdy wędki do dotykania kota, co prawda nie mają skojarzeń z kijem, szczotką czy gałęzią, którą ktoś mógłby im grozić, ale takie dzikie koty mogą mieć inne skojarzenia.
UsuńCo o tym myślisz?
Wiesz, te koty nie znają dotyku ludzkiej ręki i zanim to nastąpi uczę je tego głaszcząc je na odległość mięciutkim końcem wędki. Z czasem wędka się kurczy czyli ja łapię ją coraz bliżej kota, jest w końcu na odległość palca, zamienia się na palec i potem dłoń. Moim zdaniem to posuwa proces oswajania do przodu. Co innego pies - on może mieć złe skojarzenia z patyczkiem, kijem, ale koty raczej nie. Wczoraj użyłam tej wędki do odwrócenia uwagi Zuli. Pod bródką ją drapałam wędką, a druga ręką głaskałam po grzbiecie. :) To jeszcze bardzo daleka droga. Liczę na miesiąc jak dobrze pójdzie, a jeszcze nie ma tygodnia.
UsuńJuż tak oswajałam koty, z powodzeniem. Miałam nie tak dawno dwie takie piranie, że szok... Udało się, choć to były z tych gryzących do krwi. Na szczęście malutkie, bo dorosłych nie dało by się już obłaskawić. Teraz to miziaki. Pokazywałam ostatnio na FB Prysia - Freedego. Zaraz poszukam filmiku jak to wyglądało z nimi na początki. :)
Zobacz na końcu tu: http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/09/koci-post-zbiorczy.html
Usuńa jakie to wampiry możesz się przekonać tutaj: http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/09/miao-nie-byc-o-kotach.html
https://www.facebook.com/ZaMoimiDrzwiami/photos/pcb.721179624667047/721179061333770/?type=1&theater - To Pryś teraz. Cudny młodzian. :)
UsuńFaktycznie skrzyżowanie piranii z sercem lwa :) Ale gwiazdy wyrosły z nich piękne!
UsuńSerce rośnie że są tacy ludzie jak Wy :-D
OdpowiedzUsuńKoteczki dobrze trafiły , więc musi się udać :-)
nasze schronisko....koszmar senny, nikt nie dba.
OdpowiedzUsuńa koteczki jak zawsze u ciebie, niedługo miziaste będą :)
:((((((((
UsuńGosianko odpowiedziałam Ci u mnie.
OdpowiedzUsuńAle tutaj też odpowiem: rozwiesiłam ulotki, pytam sąsiadów, poprosiłam znajomych z mojego miasteczka by udostępnili mój status z zawiadomieniem, o zaginięciu kotów. Bo zaginęły dwa, mój Marcel, a trzy dni wcześniej kot mojej mamy Wiliam (mieszkamy na jednej posesji), podejrzewam, że może ktoś je wyłapuje? Może ktoś je złapał do domu? Może jak kiedyś wyjdą na dwór, to wrócą?
ps. piękna wycieczka!
To niestety prawdopodobne. Dobrze, że robisz tak dużo. Trzymam kciuki!
UsuńJa wierze, ze sie uda, kotki nie mogly lepiej trafic. Wiem z wlasnego doswiadczenia (Bentleyek), ze milosc i dobra opieka czynia cuda. Trzymam kciuki za jak najszybsze oswojenie kocich dziewczynek, a pozniej znalezienie cudownych domkow. Nie wiem, jak w innych miastach, ale w Pradze sytuacja bezpanskich kotow niestety nie jest o wiele lepsza. Smutne. Pozdrawiam Bozena z P.
OdpowiedzUsuńBoję się tylko, że dwie dzikuski będą się nawzajem nakręcać.
UsuńSmutne, Bożeno. Kocie życie, wszędzie; i na wsi i w mieście, za często jest tragiczne i smutne. :(
Oglądać za Twoim pośrednictwem przemiany wystraszonych biedulek w lgnące do człowieka kotki to zapowiedź wielu wzruszeń i radości. Nie żałuj nam swoich relacji, nawet gdy nic szczególnego się nie dzieje, każda wiadomość jest przyjemnością.
OdpowiedzUsuńBędzie mi więc miło pisać dla Ciebie :)
UsuńPsotka na niektórych ujęciach wygląda całkiem jak Stefania, a Zula z temi wąsmi i białym, trójkątnym śliniakiem wygląda odjazdowo. :)
OdpowiedzUsuńSchronisko wydaje się przyzwoite, już kiedyś je pokazywałaś - wobec innych przykładów znanych choćby z sieci, to wygląda jak raj. Tylko kotki smutne, wystraszone. Trudno się dziwić ich nieufności.
PS. TCO to przegiął z tą myszką zdecydowanie. Że też się jeszcze nie nauczył przy Tobie. ;)
Piękni ci Twoim nowi koci domownicy (a właściwie domowniczki!) Smutno z jednej strony, że nie dane było im wcześnie poznać miłości człowieka i posiadania swojego domu, miski, posłania. Trochę czasu zapewne minie zanim kociaki nabiorą ufności, ale jak ktoś wyżej napisał - miłość czyni cuda :) Pozdrawiam Was :)
OdpowiedzUsuńnastępne dwie biedy dostają od Was szansę na szczęśliwe życie, przy Was wraca wiara w człowieka!
OdpowiedzUsuńWitajcie "kolejni blogerzy" :) Nasza PSIA miłość w poczekalni uśmiechnęła się do Waszej... KOCIEJ :) Misiek z klatki levelował na poziom łóżka ludzkiego... Dzieci podsuwają mu pod nos CIELĘCINĘ... ale woli swojskie żarcie :) Szkoda że mam alergię na kotki....................Pozdrawiamy...........
OdpowiedzUsuńWielka szkoda! :) Czekam na wieści o Waszej psiej miłości. Ciekawa jestem jaka jest jego historia, jak się odnalazł w Waszym domu. Szczęściarz. :)
UsuńNa pewno świetnie Ci pójdzie z oswajaniem kociaków ;)
OdpowiedzUsuń