Strony

sobota, 7 lutego 2015

Co było dalej...

Wczorajszy post ma dziś kontynuację.
Gdybym nie znała (choć tylko wirtualnie) X. od lat, gdybym nie miała sposobności obserwować jej na blogach, gdybym nie wiedziała, nie czytała wielokrotnie, że to osoba mocno stąpająca po ziemi, sceptyczna, no i przyjazna mi, to nie poświęciłabym czasu na branie sobie do serca jej snów.

Pomyślałabym, że to historia podobna do TEJ (klik) (tylko dużo, dużo subtelniejsza), gdzie pewna "życzliwa" próbowała mi "pomóc" uporać się ze smutkiem po Kajtku, wmawiając mi, że mój kot leży martwy nad Odrą na drugim końcu miasta. Tamtą rozpracowałam w mig i nabrałam ostrożności. Ludzie potrafią być podli.

Tu jednak mówimy o osobie zaufanej. To X.!

Niech więc każdy pozostanie przy swoich odczuciach i swoim zdaniu, ale ja wierzę w każde słowo. Choć to jest naprawdę niesamowita historia! Trochę się wahałam przed publikowaniem tej naszej korespondencji, ale każda próba przerobienia jej kończyła się dla mnie usuwaniem całych postów. Za zgodą X. publikuję więc całość.

Na spacerze porannym z MCO mijamy szlaban...
Na wczorajszy mejl odpisałam X. tak:

X., aż dostałam ciarek na kręgosłupie...
Cały dzień chodzi za mną Twój sen, a dzień miałam bardzo ciężki, więc mogę odpisać dopiero teraz.

Rufi umarł wieczorem, ok. 22:30 w poprzednią środę, więc kiedy Ci się śnił, już szedł za TM...

Wiesz co ja myślę?

Jeśli ten sen ma coś oznaczać, to Rufi prosi, abyś mi przekazała, że Kayronek... też nie żyje.
To okno... Czy to nie jest okno na tamten świat? Rufi idąc na tamtą stronę, przekazuje, co już wie.
Tam go spotkał.
Dlaczego przez Ciebie?
Nie wiem, po tym śnie widzę jednak, jak bardzo jesteś z nami związana.

Właśnie spełniłaś jego prośbę.
Powiedziałaś mi.
Dziękuję.

Biedny Rufi! Miał tak okropny nowotwór, tak bardzo musiał cierpieć... Nie pisałam wszystkiego na blogu, nawet myśleć o tym jeszcze nie mogę spokojnie.
Wiem tylko, że nasza decyzja była najlepsza, słuszna i nie mam żadnych wątpliwości. Może nawet za późno to zrobiliśmy.
Jestem już spokojna, że pies nie cierpi, jego życie nie jest pasmem udręki, ale Rufi może chce, abym taki sam spokój miała, jeśli chodzi o jego przyjaciela Kajtusia.
O niego się martwię, biedaka. :(

X., napisz mi jutro, czy Rufi przestał Ci się śnić, skoro spełniłaś jego prośbę...

Pozdrawiam Cię gorąco i dziękuję. Nigdy nie wahaj się pisać do mnie w żadnej sprawie.
Nie jestem ze szkła.

Gosia

Od razu go wypatrzyłam, choć jest maleńki. Ma jakieś 2 cm. 
Wczoraj dostałam od X. odpowiedź.

Gosiu,

tak do końca to ja nie wiem, czy śnił mi się Rufi. Bo to było tak:

Obudziłam się (chyba się obudziłam) około 3. w nocy, bo nasz kot bardzo miauczał. Stareńki on jest i stawy w tylnych łapkach czasem chyba go bolą. Wczoraj w ciągu dnia dwa razy taki ból mu się zdarzył, więc spałam czujnie, żeby pomasować jakby co.
Zapaliłam lampkę, kot przestał miauczeć, za to wpatrywał się w otwarte drzwi do przedpokoju. Jakby nasłuchiwał?
Potem poczułam lekki powiew przy policzku i dotyk zimnego nosa. Zdziwiona spojrzałam na kota, bo może on... Ale kot siedział w nogach i coś tam w powietrzu obwąchiwał. Tak czasem obwąchiwał się z innymi kotami.
Spokojny był, ale coś widział, coś czuł.
Ja Rufiego nie widziałam, ale potem, jak się zastanowiłam, to doszłam do wniosku, że nie miał potrzeby pokazywać mi się. Podziękował, jak umiał.
A potem pomyślałam, że to mógł być sen we śnie. Tak czasami jest, że śpisz i wiesz, że coś ci się śni.

Tylko ten zimny dotyk mógł mnie obudzić chyba? Sama nie wiem.
Wiem tylko, że dobrze zrobiłam i że Rufi już nie przyjdzie więcej.
Był w moim domu, powąchał się z kotem, nosem dał mi znać, że jest zadowolony.

I jeszcze moje wnioski:
to tylko wrażenia, ale... według mnie Kayron żyje i jest otoczony miłością. To czułam, patrząc w okno. Nie wiem, gdzie to jest i dlaczego tak długą podróż musiałam odbyć. Przecież gdyby Kayron był za TM, to Rufi nie ciągałby mnie tak bardzo daleko. Wystarczyło pokazać okno.

To są moje odczucia, zwierzęta są bardziej związane z naturą niż ludzie i prawdopodobnie energia Rufiego znalazła drogę do mnie.
Dlaczego do mnie? Tego, jak i pozostałych rzeczy, nie umiem wytłumaczyć. (...)
Trzymaj się, Gosianko.

Dla mnie to Rufi. 
Na tym zakończymy tę historię. Dodam jeszcze, że dostałam wczoraj kilka mejli z historiami równie nieprawdopodobnymi. W tym jeden od osoby, która jest wręcz uosobieniem racjonalności, praktyczności i trzeźwego myślenia. Przenigdy bym jej nie podejrzewała o takie przeżycia. Zresztą nie ona jedna o nich pisała! Wystarczy poczytać wczorajsze komentarze. 

Z czym ja zostaję? Ze spokojem. Może chwilowym, ale jednak. Z uczuciem, że dotknęłam czegoś dobrego. Z przesłaniem, że Kayronek ma się dobrze, jest szczęśliwy tam, gdzie się teraz znajduje. To bardzo dużo. Dziękuję, X. 


PODPIS

Dla osób, które nie mają FB, kopiuję swój post z wczoraj:

Właśnie sprawdziłam swoje konto bankowe. Przyszedł spodziewany przelew. Pan dr Kemilew z Regenvetu oddał mi niemal całą kwotę, którą zapłaciłam za komórki macierzyste dla Rufiego. To naprawdę wspaniały gest, inicjatywa pana doktora i jego żony. Od razu, gdy tylko przeczytali o wyniku tomografu, bez żadnej mojej sugestii, zaproponowali mi to. Komórki nie mogły pomóc Rufiemu w tym stanie. Dr Kemilew podczas rozmowy ze mną oparł się na poprzedniej, błędnej, fatalnej diagnozie poprzedniej kliniki i dlatego przekonał mnie do podania ich choremu psu. 
Zrobiliśmy, co mogliśmy, gdyby to była sprawa ortopedyczna, komórki by pomogły. 
Dziękuję, jestem zbudowana spotkaniem tak wspaniałych, uczciwych ludzi, pasjonatów swojej pracy. 
Szkoda, że tak to się potoczyło... Wolałabym, aby komórki mogły pomóc. 

51 komentarzy:

  1. Powtarzam to co napisalam wczoraj na fb, to wszystko jest jakies niesamowite. Oby z dobrym, najlepszym, wymarzonym zakonczeniem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że tak! Niesamowite. Idziemy sobie dziś rano na spacer z MCO nad Odrą i widzimy, że ścieżkę w oddali przebiegł taki golden jak Rufi.

      O, przypomniało mi się - mówi MCO. Śnił mi się Rufi. Wiedziałem w tym śnie, że go nie ma, że albo się zgubił, albo gdzieś wyjechał, albo nie żyje. Zdziwiłem się więc (w tym śnie) i mówię do wszystkich: zobaczcie, jest Rufi! Był tam też Twój tato i inni nieżyjący z rodziny, ale nie wiem kto. To było w jakimś pokoju, nie w domu, w każdym razie nie w naszym... Rufi zachowywał się normalnie, nie jakby się witał tylko jakby tam mieszkał. Był spokojny. Kajtka tam nie było.

      Oczywiście ten sen może i pewnie jest wynikiem tego, co opowiadałam mu o śnie X., ale wpisuje się niesamowicie w to, co się teraz dzieje...

      Usuń
    2. :):):) A z L

      Usuń
  2. Trzeba wierzyć sercu, uczuciom, znakom i przeczuciom. Ruficzek był mądrym, wrażliwym i kochającym psem, ktry zrobiłby dla Was wszystko, bylebyście byli spokojni i szczęśliwi. I zrobił.
    Spokój serca to najcenniejsza wartośc. Niech to trwa.
    Przytulam Cię Gosienko w Twym cichym ukojeniu i ...jeszcze jedną łzą, tą co już ze wzruszenia sie tylko wylewa sie z Tobą dzielę!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, dziękuję ci kochana. Czuję spokój. Ostatnie dwa miesiące to było jak bieg, coraz szybszy, coraz bardziej męczący, bieg do mety która się oddalała, a osiągnięcie jej wiązało się z coraz większym poczuciem bezradności, bóle, strachem i rozpaczą. Teraz nastał niesamowity spokój. Wynika on z mojego wewnętrznego przekonania, że zrobiliśmy dla naszego przyjaciela to co najlepsze, to co sama bym chciała dostać od kochających mnie ludzi w takiej sytuacji. Czasem tylko serce mocniej zaboli, ale to nic - to znaczy, że żyję i moje emocje są na właściwym miejscu.

      Usuń
  3. Jesteśmy zbyt racjonalnie wychowani i ukształtowani trójwymiarowo. A chyba wszechświat taki już nie jest i kiedy trafia się nam dotknięcie nieznanego, nie wiemy, co o tym mysleć i jak się zachować. Dobrze, że więcej osób dzieli się takimi przezyciami - to chyba świadczy, że jest coś więcej niż to, co widzimy.
    Ta rdza, psy, które do Ciebie nagle zaczęły w większej masie podchodzić, jakby chcąc Cię pocieszyć, sen X. ... za dużo tego jest, żeby mogło być przypadkowe.
    A postawą doktora Kemilewa też jestem zbudowana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrzę teraz na każdego psa jak na ósmy cud świata. :)

      Usuń
  4. Swiat to w sumie wiecej niz to, co swoimi slabymi i wytresowanymi oczami na kilka tylko wymiarow widzimy.
    Do tego dochodzi wiara (nie w sensie religijnym) i przekonanie i mozemy dac wejsc tym innym wymiarom w nasze umysly i dusze. Jak to sie ladnie mowi po naszemu - myslec poza pudelkiem (think outside the box). niech mnie tylko nikt teraz nie probuje naklonic, zebym to wytlumaczyla ;). To, co X przezyla jest zupelnie prawdziwe - pod kazdym wzgledem - i nie kazdemu przychodzi przezyc takie cos..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam jestem wdzięczna X., że podzieliła się ze mną tym snem, ale sama ją namawiałam, żeby nie ujawniać jej danych. Nie wszyscy potrafią myśleć "poza pudełkiem".

      Usuń
  5. Nie masz pojęcia, Gosiu, jak się cieszę, że trafiłam (dość dawno temu, tyle że wcześniej byłam "milcząca") na Twój blog. To miejsce przywraca mi wiarę w ludzi. Jest tu tyle pozytywnej energii, tyle wspaniałych ludzi. To wszystko Twoja zasługa. Po prostu dobro (Ty, Robert, Wasz dom) przyciąga dobro. Dziękuję Ci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julito, to bardzo miłe (i potrzebne) czasem usłyszeć taki szczery okrzyk prosto z serca :))

      Usuń
  6. Piękna postawa lekarza, dobrze, że jeszcze są tacy.
    Historia, ze snem uświadamia nam, że są rzeczy poza naszym rozumieniem. Każdy odczuł ją po swojemu i niech tak zostanie.
    Jedno jest pewne, spotykają się tutaj ludzie życzący Ci jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ewo. Gdzie ja bym mogła o takich sprawach pogadać tak szczerze? I w takim wielkim gronie?
      Fajnie mieć bloga.

      Usuń
  7. Gosiu, masz bardzo ciezki rok za soba, mowa tu o ostatnich 12 miesiacach, a nie o roku jako takim w calosci. Stracilas dwoje podopiecznych, jakby dwoje dzieci, bo ja swoje zwierzaki traktuje jak dzieci. Dla osoby takiej jak Ty to dramat wiekszy, niz dla kogokolwiek innego, bo i Twoj stosunek do zwierzat jest wyjatkowy.
    Nagle los wystawil Cie na nieprawdopodobna probe, odbierajac Ci w dwojnasob duza czesc tego, co tak bardzo ukochalas. Moze jakas sila wyzsza zmitygowala sie, ze to zbyt wiele dla jednego przepelnionego miloscia serca? Za sprawa X dala Ci znak, ktory sprowadzil na Ciebie tak potrzebny spokoj i przeswiadczenie, ze postapilas slusznie, a Twoi podopieczni odnalezli swoje miejsce, jedno w psim niebie, a drugie w nowym domu. To znacznie zlagodzilo ogromna tragedie, ktora Ciebie (Was) dotknela i choc troche natchnelo spokojem.
    Nie ma tu zadnego znaczenia, czy ktos wierzy, czy nie. Wazne jest Twoje wewnetrzne przekonanie o tym, ze teraz, stosownie do okolicznosci oczywiscie, Twoim zwierzakom jest dobrze w miejscach, gdzie sie znalazly.
    To nieocenione!
    Nawet moj sceptycyzm wystawiony zostal na probe, za duzo zbiegow okolicznosci. Najwazniejsze jednak w tym wszystkim, ze Tobie jest choc odrobine lepiej.
    A gest doktora Kemilewa przywraca wiare w ludzi i w to, ze nie wszyscy weci nastawieni sa wylacznie na trzepanie kasy, ze oni tez maja serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, straciłam też Tatę w Święta BN w 2013 roku. Każda z tych strat jest inna, każda bolesna, choć nie ważyłabym się ich porównywać. Za tatą tęsknię i brakuje mi go, bo zawsze był dla mnie wielkim oparciem w trudnych chwilach. O Kayronka się martwię po prostu, a to co przeszliśmy gdy zginął, tyle łez dawno nie wylałam, tak wiele niepokoju... A teraz te dwa miesiące choroby Rufiego, jak horror, jednak już po wszystkim czuję spokój.
      Życie. Tak własnie wygląda.
      Pozdrawiam Cię.

      Usuń
  8. Gosiu,mam wrażenie, że każdy z nas ma chociaż raz w życiu "dotknięcie nieznanego", ale odeszliśmy okropnie daleko od natury i wydaje się nam, że wszystko to co wykracza poza szkiełko i oko jest urojeniem. I chociaż w to niemal nikt nie wierzy, są wśród nas osoby odbierające życie i świat na nieco innej częstotliwości, co jest jednak naukowo sprawdzone.
    Gest pana dr.Kemilewa godny jest pochwały- to teraz naprawdę rzadkość niesłychana. Natomiast każda niepełna lub nietrafiona diagnoza zawsze bije w pacjenta i przysparza kłopotów. Coś o tym wiem, u mojego psa ktoś zobaczył coś, czego nie było.Dobrze, że nie uwierzyłam i sprawę skonfrontowałam z kimś innym- zresztą sama widziałam na tym zdjęciu rtg, że nie ma żadnych zmian.
    Gosiu- teraz najważniejsze, choć związane z ogromnym smutkiem, jest to, że Ruficzek już nie cierpi. A Kayron, wg mnie- rozjaśnia komuś szare dni.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zbudowana postawą dr Kemilewa tym bardziej, że nie odbierałam początkowo od niego telefonu. Nie mogłam z nikim rozmawiać. Było we mnie tak wiele żalu i złości, że nie mogłam. Nie do niego, bo oparł się na tym, co zdiagnozowała poprzednia klinika, ale do całego lekarskiego rodu w całości.
      Aniu, ja jestem spokojna, choć czasem mi jeszcze bardzo smutno. Dziękuję, buziaki.

      Usuń
  9. Im człowiek ma większy apetyt na poznanie świata ,tym bardziej okazuje sie ,że ten świat ma jeszcze przed nami masę tajemnic i jak na razie nic nie wskazuje ,abysmy zbliżali sie do granicy poznania . Dlatego musimy byc otwarci na nowe doswiadczenia i próbować zaakceptować to co wydaje się nam niepojęte . Nawet samych siebie znamy tylko cząstkowo . Pomimo mojego racjonalnego podejścia do rzeczywistości i w moim życiu były rzeczy dla mnie nie zrozumiale i sama siebie tez ciągle czymś zaskakuję .
    Gosia ,żeby żyć dalej trzeba znalezć ukojenie i nie ma na to żadnych regół , każdy musi to zrobic po swojemu . X podzieliła się z Tobą swoim snem ,a Ty zinterpretujesz to tak jak podpowiada Ci serce :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Mario, mądra z Ciebie babeczka, dziękuję :))

      Usuń
  10. :)... Wspaniałych ludzi spotykasz... Dobrze, że właśnie tak.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie ważne co na ten temat myślą inni.Najważniejsze żeby tez"znaki"przyniosły Tobie ulgę i tak jest.Człowiek w stanach silnego stresu czepia się najmniejszych promyków nadziei i to pomaga przetrwać,łagodzi psychiczny ból i tylko to się liczy.Przetrwać w miarę spokojnie czego Ci baaardzo życzę.
    Byłam na stronie Doktora.Dobry Doktor dobrze postąpił.Myślę,że w dzisiejszych realiach to rzadkość i chwała Mu za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwała! Ten zabieg nie jest tani, ale liczy się bardziej bycie Człowiekiem, takim z dużej litery. :)

      Usuń
  12. Każdy będzie to sobie tłumaczył na swój sposób, ale ja od dawna wierzę, że to co widzimy i możemy zbadać szkiełkiem i okiem, to nie wszystko. Zbyt wiele takich przypadków mi się przydarzyło. Dobrze, że X podzieliła się z Tobą tą historią i że przyniosła Ci ona ukojenie. Zbyt wiele na Was spadło złego w ostatnim czasie. Niech już ta zła passa się skończy.
    Joanna Katowice

    OdpowiedzUsuń
  13. Niesamowite jest to, czego doświadczyłaś. Niesamowite przez to również, że to przez X mogłaś tego doświadczyć. Gosiu, mnie też się wydaje, że Kajtuś żyje. Tak to odebrałam. Kiedyś, już wiekowy Lem powiedział, że im więcej wie, tym wie mniej, i ma coraz więcej wątpliwości. To a propos takich wydarzeń. Ludzie, którzy tak pewnie mówią o tym, że nie wierzą, nie wątpią, mają ciasne umysły, zamykają przed sobą drzwi poznania, czy też poznawania. Taka postawa stawia siebie na piedestale doskonałości, wszechwiedzy. A my są przcież tylko malutkim pyłkiem w kosmosie.
    Uwielbiam takich ludzi, jak doktor, szacunek mu za to, że jest Człowiek.
    Też widzę w tej zdartej farbie Rufika... już wczoraj Go widziałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj widziałaś i nic nie powiedziałaś? :) To zdjęcie jest mi miłe. Też niesie ukojenie, i bądź tu mądry dlaczego! :)

      Usuń
    2. Wiedziałam, że Ty widzisz, i bałam się, że rozdrapywać będę. Myślałam, że to każdy widzi !

      Usuń
  14. Pan doktor zachował się bardzo, bardzo. Szczególny i wyjątkowy gest w dzisiejszych czasach.
    Najważniejsze, żebyś po tych wszystkich przykrych doświadczeniach zaznała spokoju.
    Ja bym tylko chciała, jeśli czas przyjdzie na Mopka, żebym mogła go pochować w Kaczorówce, pod sosnami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyś nie musiała o tym myśleć przez wiele, wiele lat. Buziaki, Mnemo.

      Usuń
  15. Doktor zachował się niesamowicie, jak na dzisiejsze czasy.

    Tak jak wyżej dziewczyny napisały, ważne, że sen przyniósł Ci, Gosiu, choć trochę ukojenia.
    Ty zinterpretowałaś okno jako okno na tamten świat. Dla mnie jest ono w tym śnie nie tamtym, lecz tym światem.
    Stanowi barierę, oddziela przestrzeń Rufiego od Kayrona, Rufi zagląda przez okno na inną, nie jego stronę.
    W moich snach często szyba/przeszklony samochód, do którego wsiadała śniąca się osoba itp., była znakiem innych światów. Oby tak było i w tym śnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja już tak myślę, tym bardziej, że MCO wyśnił podobną sytuację, jakby wyjaśniającą. Nie było Kayronka w pokoju z Rufim i innymi nieżyjącymi członkami naszej rodziny. Zobacz co napisałam w pierwszej odpowiedzi na komentarze, Agnieszce.

      Usuń
  16. Pan Doktor musi być niesamowitym człowiekiem! Jak dobrze wiedzieć, że tacy Ludzie istnieją, są gdzieś obok nas, to wzmacnia.

    Czytając Twoje dzisiejsze słowa poczułam, że coś się zmienia w Twoim nastroju, na spokojniejsze. Cieszę się razem z Tobą nowym dniem, który przyniósł inne wieści. I ja myślę, że Kayron jest szczęśliwy i jest gdzieś wśród nas u dobrych ludzi.

    Ściskam Cię serdecznie i przytulam do serca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Loono.
      Wybieram się Ciebie z Rufim. Na twój portal.

      Usuń
  17. Bardzo Cie los doswiadczyl ostatnio Gosiu, zabral Ci dwoje dzieci... Ja wiem ze niektorzy twierdza ze zwierze to nie czlowiek ale ja swoje traktuje jak dzieci i Ty z pewnoscia tez. Wyobrazam sobie ze latwiej jest przezyc strate kiedy wiemy co sie stalo, jak w przypadku Ruficzka, niz tak jak Kayronek, zniknal, zaginal, nie ma, nie wiadomo... Nawet teraz placze, ot taka placzka sie ze mnie na starosc robi... Serce mi sie wciaz kroi jak sobie wyobrazam co musialas przezywac... Nie pisze wiecej.
    A doktor - uczciwy czlowiek. Ze swieca takich szukac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz, Iwonko. Zabrał mi też tatę, ale każdy z nas przechodzi swoje ciężkie chwile. Nie ma tu chyba osoby bez takich doświadczeń, a jak nie takich to innych, też trudnych. Teraz dam radę. Rufi już się tak nie męczy - to mnie niesamowicie pociesza.

      Usuń
  18. brawo państwo Kemilew, na wielki szacunek zasługują! co do opowieści o Rufim, ja w nią wierzę, wierzę że nasi bliscy nad nami czuwają i kiedy trzeba, niosą pociechę

    OdpowiedzUsuń
  19. wiara w sny ... opowiem Wam coś, co wciąż przynosi mi spokój, już tyle lat :) jak wiadomo, mam dwoje dzieci - starsza córka świadectwa z czerwonym paskiem, złota drużyna koszykówki, żadnych problemów poza zdrowotnymi! młodszy dwa lata syn to jeden wielki ból głowy jeżeli chodzi o szkołę! udokumentowane od zerówki wszelkie "dys", i nadruchliwość, itp ... wspólne odrabianie lekcji polegało na "przechwytywaniu" go gdy co chwilę zrywał się i biegł, bo coś musiał zrobić, powiedzieć, zobaczyć ... gdy był starszy woziłam go w weekendy i przed sprawdzianami do mojej mamy - nauczycielki, która z nim przerabiała/utrwalała matematykę i fizykę! dzięki temu przeszedł bez potknięć trzy klasy liceum! w wakacje po jego trzeciej klasie mama umarła, a młody bez wsparcia rozpoczął klasę maturalną ...
    ja "nie śnię" czyli bardzo rzadko pamiętam, że śniłam, więc przed maturą mama przez Ewę przekazała, żebym się nie martwiła, że zda, że ona czuwa! wierzcie czy nie, ale na wszystkich spłynął spokój i pewność, że babcia dopilnuje wnuka, że będzie ok :) i jemu z tą wiarą łatwiej było, i mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Dzięki, Elu, za tę opowieść. Chciałam bardzo, żeby i mnie się prześnił Rufik, ale dziś to nie nastąpiło. Przyszedł za to do MCO... Może się doczekam?

      Usuń
    2. czasem trzeba długo czekać, ja po 10 latach matusię zobaczyłam we śnie, młodą, roześmianą choć duchem lekko nieobecną

      Usuń
  20. Gosiu, spotkało Cię tyle nieszczęść ale dobro do Ciebie wraca w postaci wielu życzliwych ludzi kochających Twoje zwierzaki i rozpaczających razem z Tobą. No i dr Kemilew...
    Oczywiście wierzę, że X też jest jedną z tych osób. Wierzę, też w jej przekaz. Bo choć zawsze starałam się być realistką i pewne sprawy nazywałam zabobonem, to w moim życiu od dziecka, zdarzały się rzeczy dziwne, trudne do wytłumaczenia (nawet sceptycznie nastawiony do tych spraw zięć, uwierzył, kiedy zobaczył).
    I wierzę, że kochający Ciebie Ruficzek chciał przez X powiedzieć Ci, że on i Kayronek są szczęśliwi. Chociaż też mam wrażenie, że Kajtuś nie żyje. Że ta podróż w nieznanym kierunku, długa i skomplikowana oznacza, że praktycznie NIE MA możliwości dostania się do niego. Ale Kajtuś jest szczęśliwy w tym miejscu. To odsłonięte okno symbolicznie oddziela Kajtusia. Nie można go stamtąd zabrać ale można widzieć, że jest szczęśliwy.

    Bardzo jestem Ci wdzięczna, że opublikowałaś ten post bo mam wrażenie, że pomoże wielu osobom, w tym mnie (sny były kiedyś moim życiem równoległym).

    Ruficzek z rdzy wzruszający.

    Katarzyna3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Sny były kiedyś moim życiem równoległym" - cóż za tajemnicze sformułowanie!
      Ruficzka z rdzy bardzo lubię.
      Dziękuję, Katarzyno.

      Usuń
  21. "Życie jest formą istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka..." Nieważne, czy to się dzieje naprawdę, czy tylko w w sferze wyobraźni. Ważne, że pomaga Ci to uporać się z bólem i odzyskać spokój. Obojętnie, czy Rufi "gdzieś" jest, czy po prostu już go nie ma. Dla każdego jest tak, jak wierzy. Ale jakby nie było, Ruficzek wraca, ilekroć go wspomnisz Ty albo ktokolwiek, kto go znał i pokochał.
    A co do Kayronka? - ja ciągle zaglądam tu z nadzieją, że natrafię na tę najwspanialszą wiadomość. I mam takie wewnętrzne przekonanie, że Kajtuś żyje i dobrze się ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci, Damo, za Twoją życzliwą obecność. :) Obyś mogła kiedyś przeczytać taki post... Mam go w głowie. Będzie miał tytuł: JEST!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :)

      Usuń
  22. Witaj Gosiu,moja bliska koleżanka miała psa,widziałyśmy się codziennie,więc ta psina była mi bliska.Gdy koleżanka gdzieś wyjeżdżała to jej pies zostawał u mnie na kilka dni.Gdy pies zachorował podjęli decyzje o uśpieniu go.Płakałyśmy obydwie bardzo.Po jakimś czasie miałam sen:jestem w jakimś pomieszczeniu i widzę okno.Podchodzę do tego okna i widzę dużo ludzi i zwierząt i nagle podbiega do tego okna pies tej mojej koleżanki.taki radosny,machający ogonkiem,dotknął noskiem szyby tak jakby chciał się pożegnać ze mną,zamachał ogonkiem,szczeknął i pobiegł przed siebie,żeby się bawić z innymi psami i wtedy się obudziłam.Po tym śnie trochę odczuliśmy z koleżanką ulgę i było nam ciut lżej choć nadal tęsknimy za nim i często go wspominamy.Moja Mama po śmierci też mi się przyśniła,mówiąc,że już jest wolna i może sobie lecieć gdzie chce i że jest zawsze przy mnie a po obudzeniu czułam jeszcze dotyk Jej rąk bo we śnie trzymała mnie za ręce,więc myślę,że i kochany Ruficzek też jest blisko.Mam nadzieję że po drugiej stronie spotkamy się ze swoimi pupilami.Pozdrawiam serdecznie.Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu szyba! Znowu taka historia... Dzięki, Dorota.
      Będę marzyć, aby też mieć taki uzdrawiający sen, choć już ten sen X. mnie bardzo uzdrowił.

      Usuń
  23. Wierze w niezmierzone, niewidoczne, w końcu mnóstwa nie widzimy gołym okiem.
    Jeśli Ci lepiej trochę to dobrze i juz.
    Energia zostaje dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  24. Miałam pewne doświadczenia z odejsciem swojego Psa.
    Jestem pewna, że może na początku ta silna więź sprawiać, że jeszcze tak naprawdę nie odchodzą, tylko "trzymamy je", tak jak ludzkich bliskich, gdy za nimi tęsknimy. Kiedy mija ten wielki żal, uwalniamy je.
    My potrzebujemy czasu, one pewnie też. Zwłaszcza jeśli więź z ludźmi była silna...
    Usciski!
    A o tym lekarzu od komórek macierzystych juz pisałam na fb. Uczciwy Człowiek po prostu...

    OdpowiedzUsuń
  25. Pewnych rzeczy nie umiem skomentować, ale czytam Cię regularnie Gosianko.
    Jestem na tyle, na ile potrafię.
    Uściskuję mocno!

    OdpowiedzUsuń
  26. Gosiu, strasznie bolała mnie strata Kajtka... Twoja strata, ale ja straciłam przyjaciela jesienią, w okropnych okolicznościach, ból był i jest nie do zniesienia, więc bardzo rozumiałam, co czujesz... tu, pod tym postem, jest tyle kojących komentarzy... nie umiem jeszcze wpisac się w optymizm i spokój, powiem tylko, że wciąż serce się ściska za Twoimi przyjaciółmi... i za moim... jak napisałaś - to jest samo życie, ciężko się rozstawać, wspaniale będzie się witać. Dla nich to mgnienie oka, nam przychodzi czekac i czekać... ściskam, Gosiu.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)