Strony

wtorek, 18 listopada 2014

Król Przylep

Zaczynamy opowieść. 

Był sobie  malutki czarny kotek, który urodził się w domu. Znał ludzi i ufał im. Wcale się ich nie bał, wręcz przeciwnie, kochał do nieprzytomności, z całych sił. Pewnego dnia wziął go taki "człowiek" i... wyrzucił na pobocze przy trasie szybkiego ruchu na wrocławskich Bielanach. 
Nie wiadomo, ile czasu spędził tam mały kotek, który nie znał dworu, bojąc się i trzęsąc z zimna. Był mokry, bo padał deszcz. Na szczęście przejeżdżała tamtędy Kasia (tak, ta Kasia z wczorajszego posta), zobaczyła małą czarną kulkę przy drodze, zahamowała z piskiem opon, niemal wpadając do rowu. Mały, czarny, mokry i straszliwie głodny kotek znalazł się na jej kolanach zawinięty w dyżurny ręcznik... Kasia zadzwoniła do Gosi i maluch przyjechał za jej drzwi.



Calutką drogę kotek mruczał i ugniatał Kasi kolana. Znów był z człowiekiem, spełniło się jego marzenie. Koteczek ma pewnie niecałe 4 miesiące, może dla ludzi, którzy go mieli, stal się już za duży? Nie mogę uwierzyć, że ktoś chciałby pozbyć się tak idealnego zwierzątka!
Śliczny, czarniutki, z lśniącym jak u foki futerkiem. Aż miło poparzeć i dotknąć. Chudziutki, czuć drobniutkie kosteczki, ale przede wszystkim strasznie, ale to strasznie głodny!
Nic dziwnego, że już bezpieczny w kocim pokoju, jadł, i jadł, i jadł...



I wiecie co? On nadal kocha ludzi. Boi się ruszyć na krok od człowieka. Natychmiast pilnuje się nóg, kroku nie można zrobić bez asysty. Przy tym cały czas mruczy, cały czas! To przylepa do entej potęgi. Nie miałam jeszcze nigdy tak miłego, oddanego zwierzątka, dla którego człowiek jest całym światem. 



Postawiony na chwilkę na drapak...


Hyc, hyc, hyc,




i już pod nogami!



A potem na kolanach. I betoniara włączona, chodzi cały czas! Bezustannie.



Udało się chłopaka rozruszać wędką. Umie się bawić, wesoły jest, chętny.










Tak towarzyski kotek nie mógł długo siedzieć sam w kocim pokoju.


Dziarskim krokiem wyruszył więc na podbój domu.


Oczywiście tuż przy ludzkich nogach. :)




Kocurek wie, co to głód, dlatego zanim nabierze poczucia bezpieczeństwa, nie powstrzyma go przed penetracją cudzej miski nawet nowo poznana ciotka Stefka, która syczy i grozi. Nie jest miła, o nie!



Nowy człowiek? Też kocham i nie opuszczę go na krok, nic mnie nie powstrzyma! Na tym zdjęciu widać, jak zgrabny i prześlicznie zafutrzony jest ten znajdek. 


 Pies? A co to dla niego! Chwilę powarczał, a już za moment...


Ogon to taka fajowska zabawka!


Ruchliwe toto, ale cały czas blisko, na kolankach, wtulone (to i zdjęcia wychodzą właśnie takie), 


i cały czas chętne do pomocy.




Królowa Ciotka niezbyt zachwycona nowym, chrzciny łapą urządza, niestety nie wiem, co wymyśliła, liczę na podpowiedź z Waszej strony.


Hokus jest raczej oburzony. Ktoś pije z miski Rufiego! Ki czort!


No i takie tam scenki domowe. Rezydenci i nowy w różnych akcjach, reakcjach i konfiguracjach.












Wizyta u wetki, kontrolna. Z powodu rozstroju żołądka po głodówce i objedzeniu - lekarstwo. Kicuś grzeczny jak aniołek. Panią doktor też kocha. Wszystkich kocha, przecież mówię.



Trwają prace nad manierami, bo kiciuniek boi się głodu. Do talerza wchodzi, na stół wskakuje. Biedaczek. Mądry jest. Po dniu już widzę postępy.



To powtórka: niesamowicie ufny, szybko się adaptujący, bardzo miły, przylepa, okazujący uczucie i przywiązanie, mruczek koncertowy. grzeczny, schodzący z drogi rezydentom, wesoły, potrafiący się sam bawić, zawsze przy człowieku, byle blisko, byle razem. Wciąż jeszcze rzucający się na jedzenie, ale to mija.
Taki jest ten łamacz serc. Ten Don Juan w czarnym futerku. Ten Casanova.


Szuka człowieka, który pokocha aż taką przylepę. Jemu to trochę minie, ale na razie można rozkoszować się nakolankowym, przemiłym kotkiem. 
Teraz, gdy to piszę, on leży obok mnie na krześle przytulony główką do mojego biodra. Jego zaufanie, jego chęć bycia blisko rozwala mnie. Bardzo wzrusza. Nie chcę myśleć, jak bardzo już mi zależy na jego losie. 


Gdzie jesteś, właściwy człowieku? Gdzie jesteś, szczęściarzu?

Imię, moi kochani, imię jest potrzebne! Do roboty. :)

PODPIS

Ja wiem, że nie muszę, ale gdyby komuś jakimś cudem umknęło, to trwa ostatni tydzień, w którym można kupić kalendarz. W przyszłym będziemy losować dwóch szczęśliwców, którzy wybiorą pomiędzy koszulką a ceramiczną gruszką. Jest jeszcze po kilka sztuk, zapraszamy serdecznie!


62 komentarze:

  1. PRZYLEP to imie dla niego, czegoz wiecej szukac i wymyslac?
    Do zludzenia przypomina mi malenka Miecke, tyle ze ona nie byla nigdy taka przylepna, od urodzenia byla zolza. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrobnienia do Przylepa, proszę! :)

      Usuń
    2. Szuszu. Od chou-chou, z fr. ukochany, najśliczniejszy pieszczoszek?

      Usuń
    3. Przylepek, Lepcio, Lepek, Lepus - wymyslac mozna bez konca. Najlepszym przykladem jest Miecka, ktora w zasadzie nazywa sie Maciejka przeciez. :)))

      Usuń
    4. No to mam wstępnie!

      W domu odbyliśmy taki dialog:
      - wciąż mruczy jak betoniarka, hmm, z czym się kojarzy betoniarka...
      - z budową, robotnikiem, majstrem
      - aaaa! Majster, podoba mi się! (to MCO)
      - eeee, nieeee, tak zimno, a on taki kochany
      - Majster będzie super!

      No cóż, jak znam MCO to on nie popuści i będzie go wołał per majster, a ja?

      Ja biorę co wymyśliła Hana i kotek nazywa się

      Majster Szuszu

      (majster ukochany, najśliczniejszy i pieszczoszek)

      Co myślicie? :))

      Usuń
    5. Hana, jak się czujesz jako matka chrzestna? :))

      Usuń
    6. OK, Kasia protestuje przeciwko Majstrowi, a ja się zgadzam, że to wcale nie pasuje do takiej delikatności chodzącej. Będzie Szuszu Mikuś i zobaczymy co się przyjmie. :)

      Usuń
  2. Plaster :)
    Niewiele większy niż nasz Smrodek po wzięciu ze schroniska, a z wyglądu mogłabym się pomylić.
    "Betoniara" mnie rozłożyła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A może Czaruś ?
    Rzeczywiście, jak na kotka po przejściach bardzo ufny jest i nie przejmuje się zbytnio rezydentami.
    Poprychają i przestaną a on musi zaklepać sobie miejsce przy człowieku.:)
    Rufi rozbraja swoim stoickim spokojem - rzep przyklejony do ogona - to nie nowość dla Ruficzka.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o Czarusiu, bo on jest naprawdę wybitnym czarownikiem. :)

      Usuń
  4. Przez grzecznosc, zeby nie psuc dnia czytajacym nie napisze co mysle o tych " ludziach ", ktorzy go wyrzucili.....:( Przylepek :):) Slicznotek, jak Hocusik :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Pomyślałam jeszcze o Mikuś - "Mi' od Miluś i "Ka" od Kasi, która jest pierwszym dobrym Ludziem na jego drodze...

      Usuń
    2. Dziewczyny, fajnie, na trzecie może mieć Mikuś. :)

      Usuń
    3. To mamy brązowy medal ;-)

      Usuń
  6. On bardzo się boi stracić człowieka po raz drugi:(

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczny kotek. Imienia nie wymyślę, chciałabym, żeby znalazł prędko swoich ludzi, cierpliwych domatorów i miał poczucie bycia z kimś.
    To rzucanie się na jedzenie minie, mój też tak miał, usiłował jeść wszystko co mu wpadło w łapki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynce nie minęło... nadal zjada wszystko i w każdej ilości.

      Usuń
    2. Szuszu już mija. On codziennie się zmienia. Dziś już pojął, że jak jemy na stół się nie wchodzi. Bystrzak!

      Usuń
  8. Jejku, jakbym czytała o moim Ciapku tylko że jeszcze białych łat brakuje, mój tez przy drodze i też widać, że był z człowiekiem bo taka przylepa i zostało mu to do dziś. Takiego kota spotkać to skarb, takich dawek miłości to nie dostanie się każdego. Piękny ja moja Lunka. Ja bym go nazwała Antracyt - najczarniejszy węgiel. I gdybym nie Keirunia to już bym pisała że go chcę wziąć, ale trzeci... mąż się nie zgodzi. Popytam bo wiem że ktoś potrzebuję takiej miłości ale nic nie mogę obiecać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przylep to dobre imię. ;) W mojej okolicy jest taka miejscowość. ;)
    A Wy z Kasią się dobrałyście jak nie wiem co! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. przecudny Przylep! I jak cudownie o nim piszesz. To kot anioł! Musi trafić na dobrego człowieka i trafi :) jestem tego pewna!
    Ucałuj czarnulka od cioci Kasi ;) i przekaż najlepsze życzenia oczywiście dobrego domku z okazji Jego Wczorajszego święta!

    OdpowiedzUsuń
  11. ja mam Misia Bolusia przymilnego i mi się tak kojarzy

    OdpowiedzUsuń
  12. Przylep do takiej przylepki bardzo pasuje:) Miluś też pięknie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Emil, Emilek,Miłek, Miluś....
    Agnieszka z Żyrardowa

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja w innym temacie teraz: ale masz piekna szczotke do podlogi :) Kupilas taka czy udekorowalas?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupiłam. W pobliskim sklepie, w Chacie Polskiej zdaje się. Zwykła miotła, ale faktycznie na wesoło udekorowana. :)

      Usuń
    2. Gosiu, miotła super, ale zobacz to ;PPP
      https://www.facebook.com/video.php?v=10152600949487140&set=vb.26266617139&type=2&theater

      Usuń
  15. Nie mam już słów zachwytu dla Ciebie i Kasi. Przylepa chciałoby się zdrobnić, bo takie to małe, ale Przylepka nie pasuje z racji płci; proponuję Piętaszek. A tak na marginesie, to Rufiego chciałoby się całować w tą śliczną, złotą i dobrą główeńkę, co proszę w moim zastępstwie uczynić :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Może Juliś? Taki zmiękczony Don Juan.
    Piękny jest :))

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękny, magiczny, czarny kot :) Duduś albo Nogaś :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Trochę jak nasza sunia, wyrzucona przez "człowieka" nie odeszła na krok od nas. Biegła siku na spacerze i za chwilę już była przy nogach, albo przy drzwiach wejściowych do domu. Dziś już daleko potrafi pobiec i nawet się nie obejrzy, :) ale wystarczy tylko zawołać czy zaklaskać i już jest. Tyle że gabaryty większe i waga na kolanach da się odczuć. :) Ale kochana jest. Tak, człowiek i człowiekowaty stwór to zupełnie rożne gatunki.

    OdpowiedzUsuń
  19. Podobny do Bolusia-czarny i przylepny. Może właśnie te czarne tak mają?
    A co do Kasi- niektórzy to mają takie szczęście, że wychodzą po chleb i znajdują karton z porzuconymi kotami. To prawdziwy dar:)
    I znowu trudno będzie się rozstać, co? :)
    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten,kto to zrobił to nie człowiek a bestia przebrana w ludzka skórę.Życzę aby spotkał go koniec najmarniejszy,może to nie po chrześcijansku ale tak własnie chciałabym. Małemu szczęsciarzowi życzę aby spotykał już ludzi zacnych i wrażliwych. ,takich jak Gosia i Kasia!

      Usuń
  20. A może mu nie przejdzie... Tak jakbym Migusię widziała, ona już przecież dwa latka ma a człowieka na krok nie odstępuje. I nigdy nie głodowała, od urodzenia była z człowiekiem...
    Mały widać że też był od malutkiego przyzwyczajony do ludzkiej ręki, no i po prostu to taki charakter :-) Mnie sie zawsze serce kroi jak widzę kota który tak bardzo się najada na zapas... Tiguś taki był na początku. To na szczęście mija... Trzymam kciuki na szczęśliwy domek dla małego czarnuszka.
    P.S. Fajną miotełkę masz :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno będzie zawsze proludzkim, kochanym miziakiem. Może ciut z wiekiem spoważnieje i się usamodzielni. Na razie pewnie boi się znów zostać sam. Kochany kotek.

      Usuń
  21. Cudowny kociak, moja Luna jest taka przytulasta. Spi calym cialkiem wtulona w moja twarz, najlepiej z noskiem dotykającym moich ust lub oka,
    Proponuję imię Ami, Amico, to po francusku i włosku znaczy przyjaciel, kojarzy mi się tez ze słowem amare, amore- kochać, miłość. Bo ten kotek to ogrom miłosci w małym czarnym futerku.
    A może Charlie bo brzmi podobnie do czarny albo kontrowersyjne diabelskie( bo takie małe piękne diablątko) Lucyfer- dosłownie znaczy " niosący światło
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, imię Ami tak bardzo mi się podoba, że nosi ja nasza kotka. A dwa koty o tym imieniu w jednym domu, nawet tymczasowym, to za dużo. :)
      Myślę, że zostanie Szuszu, z francuskiego ukochany, najśliczniejszy pieszczoszek.
      :))

      Usuń
  22. Jezu, jak ja bym chciała tych wszystkich ludzi, co tak robią,
    wysłać na środek największej pustyni z jedną małą buteleczką wody!
    Szuszu jest piękny!:)
    Nasz Dyzio zachowywał się identycznie, jak do nas trafił.
    Na szczęście łapczywość na jedzenie mu minęła, ale pieszczochem jest do dziś.:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Słodziaczek. Mam nadzieję,że zanjdzie swój ciepły kąt i kochające serce.

    OdpowiedzUsuń
  24. Koteczek cudo... podobny do mojego Koli... Szuszu to fajne imię :) Dla ciebie i Kasi uściski za to ze jesteście i pomagacie tym mruczącym pieszczoszkom :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Fantastyczny kotek. Ktoś kto go adoptuje będzie szczęściarzem :-))
    A wierzę że znajdzie super domek ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Szuszu - bardzo ładnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. to taki słodki, przylepny...kasik. takie imię mi się nasunęło dzięki kasi, która go uratowała,,

    OdpowiedzUsuń
  28. Gosiu, patrzę na Małego i jakbym widziała mojego Tolka :)
    I na wspomnienia mi się zebrało...
    Znalazłam moje czarne zwierze w krzakach przy parkingu, na oko ok. 4 miesiące, chory, trzęsący się z zimna i wystraszony (to był październik 4 lata temu). Po wizycie u weta starczyło kilka minut aby zaczął się przytulać, wtulać i kochać nas po prostu :) I tak do dziś pozostało, jest bardzo uczuciowy i głaskowy :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Jakie to szczęście, że tą drogą jechała Kasia! Kotuś piękny.

    OdpowiedzUsuń
  30. szybko znajdzie dom, oby najlepszy z najlepszych :)

    OdpowiedzUsuń
  31. I znowu taki cudeniek u Ciebie:)) Hokus nr 2, czarnuś taki. Plasterek jest fajnie, Plastuś zdrobniale, taki plastelinkowy kotek do przyklejania się do ludzia:))

    OdpowiedzUsuń
  32. Napisałam do Pani maila, bardzo proszę o szybką odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)