Strony

środa, 12 listopada 2014

Trzy miesiące

Odnotowuję dziś tutaj, że minęły trzy miesiące, jak nie ma mojego ukochanego Kayronka. 
Mojego Księcia, przyczyny miłości do kociego rodu, mojego przyjaciela i domownika. 
Brak mi go. Chciałabym, aby już wrócił.

Wstrząśnięta tym, co spotkało Puszka - kota Megi, myślałam, że mimo wszystko oni mają lepiej. 
Bo wiedzą. Bo nie żyją niepewnością. 
Zmieniłam zdanie. Wolę mieć nadzieję i śnić swój sen o powrocie mojego kota. 

Abigail napisała dla mnie wiersz. Dostałam go pocztą w pięknej oprawie. 
Czytam, i choć to kończy się łzami, one są zwyczajnie oczyszczające. Potrzebne. 
Chcę śnić tę scenę co noc, aż on wróci, i wtedy się spełni. Dziękuję, Abi. 



PODPIS

Zapraszam do Pastelowego Kurnika, dziś Hana ujawnia co nieco w sprawie bestselerowej BIAŁEJ KURY!



45 komentarzy:

  1. Czas nie chce sie zatrzymac, choc dla Was stanal w miejscu. Mijaja godziny, dni, miesiace, a rozpacz ani troche sie nie zmniejsza, choc powiadaja, ze czas leczy rany. Nie leczy, jedynie zasklepia powierzchownie. Pozornie.
    Nadzieja nie umiera nigdy. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Ten kotek wrócił...
      https://www.facebook.com/photo.php?fbid=797012466998203&set=a.110100759022714.9131.100000683711800&type=1&theater

      Usuń
  2. Wroci, musi wrocic. Wiersz bardzo optymistyczny i trzeba dalej czarowac i wierzyc, bo furtka otwarta na Niego czeka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny, wzruszający wiersz...Abi jest niesamowicie wrazliwą istotą....
    Nie ma pocieszenia, choc czas stepia nieco ból. I wciąż jest nadzieja, bo ona daje sens wszystkiemu.
    I wiesz Gosiu, zgodnie z teoria, ze wszystko w zyciu ma jakis sens (nawet wówczas gdy sie przeciw temu buntujemy, bo jakże okrutne i bezsensowne bywa życie)to juz teraz widać, ze zniknięcie Kayrona poruszyło i otworzyło mnóstwo serc. jego historia, na pozór jedna z wielu, dała powód do myslenia, do przezywania się, do wczucia. Na pewno wiele samotnych, wałesajacych sie kotów skorzystało przy okazji na tym obudzeniu ludzkich serc. Ty sama, mylac się, ze to Kayron pomogłas paru kotom. I te czary blogowe, te wiersze, te uściski wirtualne, te ogłoszenia o Kayronie na zaprzyjaźnionych blogach potwierdziły, że jest coś takiego, jak rodzina ludzko-zwierzęca. Kayron jest dobrym duchem tego zbiorowiska tej wielowatkowej opowieści. I czarodziejsko, mimochodemrobi dobre rzeczy, swoim niebyciem. A gdy wróci, postawi kropke nad "i" nad tą niezwykłą opowieścia...
    Ściskam Cię tkliwie Gosienko!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, Olu, staram się tam myśleć, jednak wszystko przesłania mi niepokój o niego. Nawet te dobre rzeczy. Okrutnie się martwię. Dziękuję za te słowa, jak zwykle widzisz dużo i wnikliwie.

      Usuń
  4. Ciagle o Nim mysle, bardzo bym chciala, zeby juz do Was wrocil. Przesylam bardzo cieple mysli dla Was wszystkich i czekam, absolutnie nie tracac nadziei.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiersz piękny. A Kayron gdzieś jest. Mam cały czas przekonanie, że siedzi zamknięty w czyimś domu i pociesza swą przymusową obecnością kogoś, kto tego domu nie może opuścic. Poznałam ostatnio Twoją imienniczkę, która ma dwa koty tej samej rasy co Twoja parka i też kociczka jest szara a kotek taki jak Kayron. Ale to młodziaki, mają po 2 lata. I kociczka jest b.odważna i przedsiębiorcza, kotek zaś jest uosobieniem strachu. Kicia daje się szczotkowac, jego muszą dwie osoby trzymac, trzecia czesze.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gosiu, stale o Was myślę, o Tobie i Księciu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Każdego dnia czekam na tą chwile i wciąż mam nadzieje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiersz piękny, popłakałam się. Nie wiem jak Ty to wytrzymujesz, podziwiam Cię. Ja bym chyba oszalała z niepewności i tęsknoty, domyślam się, że bardzo Wam ciężko, tak bym chciała żeby stał się cod i żeby on wrócił. Mój ukochany kocur się teraz pochorował i boję się o niego ale przynajmniej mam pole do działania. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzruszający wiersz. Podpisuję się pod tym co napisała Olga i jestem z Wami. Też często myślę o Kajtusiu i zawsze jak tu zaglądam mam cichą nadzieję, że się znalazł.

    OdpowiedzUsuń
  10. razem z Tobą wciąż na niego czekamy! popłakałam się

    OdpowiedzUsuń
  11. Popłakałam się czytając post, popłakałam się nad wierszem Abi, ze strachem weszłam na bloga Megi i płakałam nad Puszkiem. Wiesz dlaczego. Dobrze, że nie płakałam nad kalendarzem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Och Gosiu. Łzy same cisną się do oczu. Ola ma rację, że dużo dobrego przy okazji się stało. Wiem też, że i tak nic nie zastąpi Waszego Królewicza. Niech się spełni cud!

    OdpowiedzUsuń
  13. Niech się ten sen w końcu spełni i zacznie być rzeczywistością ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Gosiu, serce się kroi, co mam powiedzieć... Bywa tak że kot ma dość warunków panujących w domu i po prostu szuka sobie nowego. Znam osobiście taki przypadek. Może właśnie tak zadecydował Kayron, może znalazł sobie nowy dom w kórym mógłby być tym jedynym królem, może mu tam naprawdę dobrze... Może jego nowi opiekunowie boją się zgłosić do Ciebie w obawie że byś im go odebrała... Póki co przytulam mocno... ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonka, w tym celu otworzył sobie sam furtkę?
      Dziękuję za pocieszenie, ale nie wierzę w to.

      Usuń
    2. Wiem Gosiu, wiem... pocieszenie marne. Ja zawsze szukam jakiej trzeciej, lepszej strony medalu...

      Usuń
    3. Widocznie myślimy inaczej, bo sugestia, że Kayronek sam nas opuścił, bo miał u nas źle, jest dla mnie ogromnie przykra. Z racji zabezpieczonego ogrodu taka opcja jest też po prostu niemożliwa, na szczęście. Furtkę ktoś otworzył i ja myślę, że to nie był nikt z nas. Kot rozpłynął się w powietrzu co też może świadczyć o tym, że ktoś mu w tym pomógł.
      Jeśli jego nowi opiekunowie, jak napisałaś, boją się zgłosić do mnie w obawie, żebym go nie odebrała to są złodziejami, którzy trzymają nieswoją własność znając właściciela. Porównałabym to do porwania dziecka, bo przecież Kajtek to członek naszej rodziny. Jeśli mu u nich tak dobrze to ja na pewno kierowałabym się dobrem kota. Chciałabym to wiedzieć. To by mi wystarczyło.

      Usuń
    4. I tu masz absolutną rację, to właśnie tak jak porwanie dziecka. Gosiu, jeżeli w jakikolwiek sposób przyczyniłam się do pogorszenia Twojego nastroju to serdecznie publicznie przepraszam. Wiesz, Kayron był (nadal jest, przecież pełno go wszędzie) moim kocim blogowym idolem. Chciałam Ci tylko uzmysłowić że takie rzeczy się zdarzają, że koty czasami zmieniają właściciela, jakiekolwiek to by nie było przykre dla nas. Jako ludzie nie zdajemy sobie zupełnie sprawy z ich psychiki, myślimy że jeśli uważamy że kotu jest u nas dobrze to że on tak czuje. Oglądałam ostatnio serię o kotach na BBC, przymierzam się do opisania tego na blogu bo jest naprawdę niesamowita. Z dwojga złego to wolałabym żeby mój kot znalazł sobie inny dom niż znaleźć go nieżywego na śmietniku, tak jak napisałam w komentarzu niżej.
      Ja też ciągle czekam na wieści o Kayronie. Nadzieja umiera dopiero razem z nami Gosiu. Jeszcze raz przepraszam jeśli zrobiłam Ci przykrość.

      Usuń
    5. No przecież wiem, że nie chciałaś! Nic się nie stało, spokojnie. Iwonka, aj law ju, przecież wiesz. :)

      Usuń
  15. Gosiu, przez delikatność nie napiszę co myślę o wpisie Iwony A ale mam ostatnio złe dni. Bo inaczej w ogóle bym tego nie skomentowała. Po co pisać rzeczy które mogą sprawić innym ból? Mnie, po trzymiesięcznym czytaniu o Kajtusiu, sprawiło to ból. Trzymaj się. My też czekamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pisz sobie co tam chcesz, co Ty myślisz że ja taka delikatna jestem i będę płakała? Nie napisałam tego żeby kogoś zdołować. Takie przypadki się zdarzają. Trzeba tylko trochę poczytać o strukturze psychicznej kota. Mnie samej lepiej byłoby wiedzieć że mój kiciuś mnie opuścił na własne życzenie niż znaleźć go martwego na śmietniku. I wiesz co, jest takie powiedzenie: miej nadzieję na najlepsze ale oczekuj najgorszego. Zastanów się nad tym bo to niezwykle mądre jest.

      Usuń
    2. Słyszałam, że kot, który nie jest karmiony, jest maltretowany, itp. potrafi opuścić właściciela, ale to rzadkie przypadki. Taka np. Stefa kopana i zastraszona 9 lat spędziła w melinie i nie odeszła.
      No i jeszcze raz powtórzę, że dla mnie taka opcja nie byłaby najlepsza, a bardzo bolesna, choć oczywiście cieszyłabym się, że jest, żyje i ma się dobrze u "nowych opiekunów".
      Wciąż porównuję to do dziecka. Nie cieszyłabym się, gdyby moje dziecko w pewnym momencie nie chciało mnie znać i żyło sobie jak pączek w maśle wśród innych ludzi. Byłoby mi bardzo ciężko, że zawiodłam.

      Usuń
    3. Gosieńko, koty to stworzenia bardzo terytorialne, czasami odchodzą jeśli jego terytorium zostanie w jakiś sposób zagrożone. Gdy pojawi się małe dziecko na przykład. Lub inny kot. Tak jest i nic z tym nie zrobimy. Ja w żaden sposób nie chcę polemizować z Tobą na temat zaginięcia Kayrona, podaję tylko informacje jakich się niedawno dowiedziałam...

      Usuń
    4. Pewnie masz rację, a ja podchodzę do tego emocjonalnie po prostu i z wszelkim rozsądkiem mi nie po drodze. :)
      Pisz tego posta, ciekawa jestem.

      Usuń
    5. Ja też podchodzę do tego emocjonalnie i nawet skojarzenie z dzieckiem nie jest tu tak bardzo nie na miejscu. Nie zamierzałam urazić Iwony ani Gosi też nie. Widzę, że się rozumiecie więc przepraszam za mój wcześniejszy wpis. Jak pisałam, nie mam najlepszego nastroju teraz.

      Usuń
  16. Trzymaj sie i pamietaj zeby caly czas rozwieszac ogloszenia, i dawac w gazecia na portalach itd. Wiem ze tak robisz, i to co robisz jest sluszne.
    Kajtus musi wrocic:*

    OdpowiedzUsuń
  17. zdolna nasz Abigail... piękny wiersz ! wiesz Gosiu ... jak przeczytałam o Puszku też pomyślałam o Kyronku...
    a dzisiaj dostałam wiadomość... ech... smutną Gosiu ( napisałam posta )

    OdpowiedzUsuń
  18. ja ani na chwilę nie zapomniałam. często o tym myślę, ale myślę optymistycznie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Pięknie Abigail napisała. Serce mi pęka, codziennie o nim myślę. Śni mi się. Dziś zachodziłam do mego weterynarza po saszetki żurawinowe dla Frani, i w gabinecie był chłopak z koteczką identyczną jak Kayron. Od razu zapytałam, skąd, wiek i jaka płeć. Bo a nóż widelec ! Cały czas mam wielką nadzieję, że któregoś dnia zobaczysz to kochane paszczydełko na swoim parapecie .

    OdpowiedzUsuń
  20. I ja myślę bardzo często, czasem przed zaśnięciem zadaje pytania. I też czekam. Serdeczności Gosiu.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja czekam na cud, że Ci go ktoś odda!

    OdpowiedzUsuń
  22. I ja czekam na Kayronowy powrót jak na Wielkie Święto/bo to będzie WŚ!!!/dla mnie podwójne bo wreszcie będę mogła poznać smak...japońskiego cukierka,który czeka właśnie na to Wielkie Święto:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nic mądrego nie napiszę, czego byś nie wiedziała.
    Na mojej stronie w każdym razie plakat o poszukiwaniu Kayrona wciąż wisi...
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie wiem, czy wolałabym wiedzieć, gdyby prawda miała być taka, jak u Megi... Przykro i smutno bardzo. Nadzieja umiera ostatnia, jednakowoż.
    Trzymaj się Gosianko. Dobrych snów.

    OdpowiedzUsuń
  25. Napiszę tylko, że rozumiem smutek i podzielam nadzieję, że wróci......

    OdpowiedzUsuń
  26. Zawsze gdy zaglądam, mam nadzieję zobaczyć powrót Kayrona.
    Współczuję i przytulam...

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie wierzę, że Kayron sam odszedł. Przypuszczam, że został Wam odebrany. I ciągle mam nadzieję, że ktoś, kto to zrobił w końcu odda Wam ukochanego kota. I poczuje ten ktoś ulgę i radość i będą mu odpuszczone winy - byle tylko Kajtuś był cały i zdrowy. Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  28. współczuję i dziękuję za twoją obecność

    OdpowiedzUsuń
  29. zawsze będę wierzyć, że go w końcu odnajdziesz
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  30. powtórzę za Haną - kiedyś zadzwoni ten właściwy telefon!
    trzeba wierzyć, że Kayron jest bezpieczny, że ktoś sie nim opiekuje, bo tak ma być.
    trzeba wierzyć, żeby nie zwariować od nieustannego zamartwiania się.
    trzeba wierzyć, bo kto wie, czy myślami nie wpływamy na rzeczywistość?
    myślę o Kajtusiu codziennie. niech już się znajdzie!

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)