Na wszelki wypadek wykleję tam trochę ogłoszeń i wrzucę je ludziom do skrzynek.
Będę więc z Wami duchem. Komentarze zostawiam otwarte, kto chce, kto będzie, kto ma ochotę, może się "zameldować". Nic na siłę. Naprawdę nie chcę stwarzać tu jakiegoś przymusu.
Kajtusiu, wracaj już!
Trafiłam na zagłębie maine coonów...
Ponieważ wsadziłam tam dużo ulotek do skrzynek spodziewam się wielu telefonów... Ech!
Dziękuję!!!
Nie ma przymusu. Wszystko z potrzeby serca.
OdpowiedzUsuńNowy trop, nowa nadzieja...
OdpowiedzUsuńCzarujemy. Do skutku.
Ala, możesz do mnie zadzwonić??? Pliss!
Usuń...:)))
UsuńCo, qrna, nie ma przymusu? W slusznej sprawie przymus jest!
OdpowiedzUsuńZBIÓRKAAA !!!
Co racja to racja,jak wszyscy to wszyscy:)
UsuńDawaj Kayron do domu,rano znalazłam czterolistną kończynę więc bądź Kotem i miej serce i wracaj już do domu!Przeca my tęsknimy za tobą!
Jasne, że jak mus, to mus. Melduję się na zbiórkę:)).
Usuń;))) I to mi się, qrna, podoba :)))
UsuńZ daleka ale z nadzieją,że dla dobrych myśli nie ma granicy - Danuta
OdpowiedzUsuńJestem. eva.s.
OdpowiedzUsuńMelduję się, Ania wilddzik
OdpowiedzUsuńjestem,Hanka
OdpowiedzUsuńPóźna godzina, też coś!
OdpowiedzUsuńNie odpuszczamy, czarujemy.
Melduję się. Nawet jeśli się nie melduję, to jestem. A w ciągu dnia też.
OdpowiedzUsuńJoanna
Kiedy to wewnętrzny mus każe się meldować. Jestem!
OdpowiedzUsuńnik mnie nie zmusza, bo się nie dam :P
OdpowiedzUsuńI chcę i mam ochotę i nawet jesli nie codziennie sie melduję to i tak jestem o 20-tej. Kayronku, kotecku miły, wracaj !!!!
OdpowiedzUsuńZameldować się, to MUS !
OdpowiedzUsuńCzarujemy rano, w dzień, wieczorem !
ja jak co dzień.
OdpowiedzUsuńbez przymusu.
Jestem nawet jak mnie tu nie ma, przymuszona wewnętrzną potrzebą.
OdpowiedzUsuńJa tak jak i Hersylia. Jestem. Myślę. Śnię. I chcę żeby już się odnalazł.
OdpowiedzUsuńJestem, bo bardzo chcę ...
OdpowiedzUsuńCzaruję i zaklinam los. Kayronku czekamy na ciebie kotku...
nie stwarzasz przymusu. w każdym razie ja przychodzę tu, bo mam taką potrzebę. i ciągle myślę o kajtusiu.
OdpowiedzUsuńjestem!
OdpowiedzUsuńByłam , jestem i będę nawet jak się nie melduję ;)
OdpowiedzUsuńKciuki za nowy trop ! Niech się znajdzie !
jestem Gosianko!
OdpowiedzUsuńAgnieszka z Żyrardowa
Kajtek wracaj koteczku
OdpowiedzUsuńMyślę o poszukujących i poszukiwanym, odetchnę jak w końcu się znajdzie.
OdpowiedzUsuńGosiu, czy możesz napisać co to za okolica ? Czyli gdzie należy wytężać wzrok ?
Przepraszam, ale nie mogę publicznie nic już takiego pisać.
UsuńNikt mnie do niczego nie zmusza, sama, z własnej woli mówię: Kajtek, do domu!
OdpowiedzUsuńTeż tu jestem bez przymusu i myślę o Kayronie ledwo oczy otworzę.Dlaczego?Bo nie chciała bym być na miejscu Gosi i szukać mojej Owczarki.
OdpowiedzUsuńGosiu, dopisz w ogłoszeniu, że można dzwonić o każdej porze
OdpowiedzUsuńMyślę o Was cały czas
♥♥♥
Jest napisane. :)
UsuńA ja czuję taki wewnętrzny nakaz i dlatego jestem tu codziennie. W nocy też wchodzę i sprawdzam...I czekam na tę najwspanialszą wiadomość, że już jest.
OdpowiedzUsuńW lipcu byłam w małym miasteczku na wschodzie Polski, zawieźć teściowej kota Muchę na parę dni opieki wakacyjnej. Pod blokiem zobaczyliśmy pięknego kota, wielki rudzielec, przytulaśny i głaskowy, teściowa powiedziała, że to przybłędek, od pięciu miesięcy mieszka na osiedlu, ludzie go karmią, śpi pewnie na powietrzu albo w jakiejś piwnicy. Zdziwiłam się, bo wyglądał całkiem całkiem - bez śladów bezdomności. Po tygodniu kiedy przyjechałam znów, dowiedziałam się, że po pięciu miesiącach kot wrócił do domu - pochodził z wioski oddalonej o parę albo nawet paręnaście kilometrów i ktoś przypadkiem "zgadał się" z właścicielką, która po pięciu miesiącach straciła już nadzieję. I rudy wrócił do domu.To taka historia, pozdrawiam Gosiu serdecznie:) Dorota M.
OdpowiedzUsuńPocieszające! Dziękuję :)
UsuńJestem tez codziennie bez zadnego przymusu za to z wielka nadzieja. Amisia i Stefcia przeslodkie.Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńTeż jestem i ciągle myślę o Kajtku.
OdpowiedzUsuńK3
Ileż to kotków błąka się, też bardzo trudne, spotykać je podczas poszukiwań, bardzo to przygnębiające.
OdpowiedzUsuńJa od samego szukania w internecie można złapać doła.
Jestem. trochę później ale całym sercem.
OdpowiedzUsuńIwona
Iwona? Pisałaś już tu?
UsuńTak Gosiu. To ta Iwona od Twojego "zduplikowanego" zwierzyńca:). Czekam cały czas na wiadomość, że JEST! Król Kayronek.
UsuńAha! Pamiętam Twój niemal identyczny zwierzyniec. To jest niezwykłe! Nie pamiętam już posta, w którym go pokazywałam...
UsuńPilnuj swojego Kayronka i dziękuję :((
Ja też myślę i nawołuję Kayronku dość wlóczęgi, wracaj, albo daj się znaleść.Marysia
OdpowiedzUsuńWidzę fotę ... Niesamowite , ile może być wałęsających się Maine Coonów ? :(
OdpowiedzUsuńZdaje się, że na tej ulicy sporo, a wszystkie miziaste, od razu lecą do człowieka się pieścić... Niemal identyczne jak Kayronek...
UsuńMasakra że tak powiem ... A te widocznie szczęśliwe ...
UsuńO zagłębie maine coonów ! Robi się gorąco ;)
OdpowiedzUsuńJak Panterka włączyłam budzik, bo szłam na spacer i o 20 byłam obecna :)...!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie dużo tych kotów. Ciekawe, czy tym razem dobry ślad....
Boże tak bardzo mi przykro :( Dopiero teraz się doczytałam. Trzymam kciuki kochana!
OdpowiedzUsuńAle rozumiem, że one wszystkie mają domy, czy nie?
OdpowiedzUsuńMają, nawet chyba jeden dom :)
UsuńUfff...
UsuńSpokojnej nocy, a nowy dzień niech przyniesie spełnienie marzeń:)
I te wszystkie piękne koty żyją na ulicy????? Ten biały przepiękny!!! Szok, przecież to chyba kiedyś musiały być domowe koty.... zwiały ? zostały wyrzucone??..... A z L
OdpowiedzUsuńOne są po prostu wychodzące. To jest dość spokojna uliczka. :)
UsuńI wszyscy tam mają maine coony? To dziwne bardzo. A może to jakieś złodziejskie zagłębie?
UsuńCoś jak dziupla?
UsuńNie wiem o chodzi, ale to zagłębie maine coonów najwyraźniej. :)
UsuńOesu ,a skędże się ich tam tele wzieno !!!!
OdpowiedzUsuńKoty wychodzące? Niesamowicie to wygląda.
OdpowiedzUsuńo rany!! no to będzie się działo w najbliższych dniach, współczuję :(
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i posyłam dobre myśli... Wracaj do domu ty mały włóczęgo! ;)
OdpowiedzUsuńAniu, przepraszam. Nie mogłam być o 20, byłam w pracy. Nie ma jednak dnia, żebym o Was nie myślała. Wiem co czujesz, bo kiedy mieszkałam na Oruni zaginął mi pies. Też go szukałam.
OdpowiedzUsuńDziewczyno, nie przepraszaj, bo dopiero się głupio czuję! Domyślam się, że znasz te emocje...
UsuńTrochę późno ale jestem
OdpowiedzUsuńbez takiego przymusu to dzien zmarnowany ;)
OdpowiedzUsuńGosianka - nikt...NIKT nie jest tu zmuszany do niczego. ja dzis tylko 15 minut dalam rade, od paru dni tylko sciezke do domu widze i powiekszam.
Tyle masz pracy? :(((
UsuńNie mogłam być o 20.00, ale myślą byłam. Skąd te koty na ulicy? One są czyjeś? Może i Kajuś gdzieś z nimi jest?
OdpowiedzUsuńNo i jak ja to odkryję? On jest samotnikiem, nie ma możliwości, aby łaził z nimi...
UsuńOne są czyjeś. Łażą.
Nie pojmuję (że łażą samopas). Kajtuś może jest samotnikiem w domu, ale na gigancie, kto wie? Więcej kotów, większe prawdopodobieństwo jedzenia?
UsuńZnając go szczerze w to wątpię...
UsuńDziękuję wam, kochane kobitki! Wzruszacie mnie niezmiernie!
OdpowiedzUsuńNie wiem, nigdy nie zrozumiem tego, że można spać spokojnie, jak zwierzę łazi po ulicy. U siebie też takie koty widzę. Psy zresztą też.
OdpowiedzUsuńU mnie godziny nie teges bo roznica czasu ,ale dzieki temu ja tu moge czowac jak Wy tam spicie.
OdpowiedzUsuńNo i czarujemy,czarujemy i zaklinamy wszystkie drogi zeby byly bespieczne dla kotka.
Jestem i też czekam na K.
OdpowiedzUsuńByłam. Z dala od komputera, ale myślami byłam. I cały czas jestem. Julita
OdpowiedzUsuńZamarłam, gdy zobaczyłam te zdjęcia....
OdpowiedzUsuńGosianko jak myślisz to koty wychodzace, czy bezdomne. Mimo sasiedztwa śmietnika, na zdjeciach, wyglądają całkiem dobrze.
Agnieszka z Żyrardowa
Już wiem - odczytałam wyżej :)
UsuńCałuski
Agnieszka z Żyrardowa
Powodzenia!
OdpowiedzUsuń...nie ma przymusu, ale mus jest wielki czarować i wysyłać dobre fluidy, bo jednej osobie z blogowej rodzinki krzywda się dzieje. Całą moją nadwagę kieruję na spalenie w celu czarowania. Zatem mus jest wielki i tyle. Trzymaj się cieplutko...
OdpowiedzUsuń:))) Dobre i cenne :))
UsuńNie było mnie w domu, ale myślą z Wami :) Wracaj, koteczku!
OdpowiedzUsuńByłam u tej znajomej, która się zajmuje osiedlowymi kotami. Ktoś jej podrzucił parkę kociąt - prześliczne! Są zdrowe, ta pani chce im znaleźć dom, najlepiej jeden dla obu. Sama nie bardzo może je zatrzymać, bo ma chyba 7 własnych i jeszcze kilka dochodzących. No i oczywiście nie chce ich oddać do schroniska.
Ps. Jeśli jest jakiś przymus, to tylko przymus wewnętrzny, po prostu potrzeba serca.
Wracaj koteczku kochany wszyscy czekamy.
OdpowiedzUsuńNie melduję ostatnio bo nie mam jak ale codziennie odczuwam wewnętrzny przymus :-) kiedy się znajdzie to jakoś będziesz musiała nas przestawić ;-)
OdpowiedzUsuńTo że koty czyjeś i łażą to tak jak w Anglii i innej Szkocji, też łażą a nie są bezpańskie. Mają obróżki z adresem i telefonem, tak jak córczyn ma nawet dzwoneczek :) inne nie mają a latają po ulicach a do domu spać i jeść. Ciekawe to zagłębie.
OdpowiedzUsuńChciałam koniecznie dowiedzieć się dziś w nocy, gdzie Kajtuś i czemu nie wraca, no to dla mnie zupełnie nie pojęte jest, nic no dosłownie nic, Nad ranem, jeśli o coś pytam, to mam sen o tym, czasem symbolicznie ale wiem, znam odpowiedź a tutaj nic, cisza żadnego śladu. Co za cholera jakaś, nie pozwala się dowiedzieć, mówię nawet przewrotnie że nie powiem Gosi - :) bylebym tylko wiedziała, ale dobrze wie ta cholera że oszukuję. :) Naprawdę nic nie rozumiem. Dlaczego? Czy ktoś coś widzi, coś dociera z zewnątrz w formie snu lub przekonania? Może ja nie umiem ale są ludzie co potrafią, powinni spróbować mocniej nacisnąć.
Ojej, strasznie to stresujące...
UsuńBądź dobrej myśli, trzeba nagłaśniać sprawę maksymalnie,wszelkimi sposobami.pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCoś mi wleciało do głowy Gosiu, czy na wsi tam gdzie jeździcie dzwoniłaś? Pytałaś może on pomaszerował tam gdzie czuje się szczęśliwy? Już kiedyś o tym pomyślałam. Zadzwoń pojedź poszukaj tam może?
OdpowiedzUsuńTrzymam te kciuki za Kajtusia i trzymam cały czas!
OdpowiedzUsuńWidziałam Was dzisiaj we Wrocławskiej TV :-D
OdpowiedzUsuńOby to pomogło , bardzo ładny reportaż !
ZBIÓÓÓRKAAA...!!!
OdpowiedzUsuńDochodzi 20.00.
jestem
OdpowiedzUsuńJestem.
OdpowiedzUsuńNinka.
Dobry wieczór!
OdpowiedzUsuńjestem,Hanka
OdpowiedzUsuńDobry wieczór ,no to czarujemy ....Kayronku,wróc do domku ,,,JustynaK
OdpowiedzUsuńJestem, Julita
OdpowiedzUsuńJestem
OdpowiedzUsuńJoanna
Czarujemy z całej siły !
OdpowiedzUsuńJestem.eva.s.
OdpowiedzUsuńKajtusiu, rozejrzyj się. gdzieś obok na pewno są dobrzy ludzi. oni ci pomogą.
OdpowiedzUsuńciut spóźniona
OdpowiedzUsuńjestem, czekam na ciebie kajtusiu.
OdpowiedzUsuńJestem, jestem. tylko się z meldunkiem zagapiłam. Kotku - do domu!
OdpowiedzUsuńKajtek, koniec zabawy, wyłaź i wracaj!
OdpowiedzUsuńJestem.A z L
OdpowiedzUsuńJestem.
OdpowiedzUsuńK3
Byłam , jestem ...
OdpowiedzUsuńA mój komentarz wcześniejszy dzie ? ;)
Pst! Amyszko, dziś chwilowo ja rządzę komentarzami.
UsuńA reszta w poczcie - zajrzyj. :)
UsuńDzięki za wieści :-)
UsuńKayronku, tęsknimy za tobą ...
OdpowiedzUsuńWróć do domku kotku, już wróć ...
Ogladałam na TV Wrocław program z Waszym udziałem,mąż mnie z drugiego pokoju zawołał .Ewa !!! Kajtek!!! myślałam ,że chodzi o naszego ..i trochę przegapiłam .Będzie ponowna emisja? Teraz już naprawdę pół Wrocka szuka Kayrona -musi się znaleźć .
OdpowiedzUsuńMożesz obejrzeć na internecie, Fakty Wrocław o 18.30, ale trzeba cierpliwie poczekać prawie do końca programu.
UsuńMarysia
Byłam.
OdpowiedzUsuńKayron,ty weź i wracaj,bo dziś znalazłam kolejną czwórkę a to znaczy,że już powinieneś -według wierzeń-być w domku.
Aniu... wciąż mam pewność, że kiedy ewentualny nowy właściciel znajdzie Twoje ogłoszenie z ofertą finansową, nie będąc jeszcze przywiązanym do Kayrona, będzie wolał dostać kasę i kupić małego kociaka. A jeśli się przywiąże.... to przynajmniej o Niego zadba....
OdpowiedzUsuńwciąż trzymam kciuki i myślę o Was patrząc na moje kocury....
Byłam i przyciągałam myślami. Marysia
OdpowiedzUsuńwrzucam link http://www.tvp.pl/wroclaw/informacyjne/fakty/wideo/27082014-g1830/16597128
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło, Marta S.
Dziś znowu mi się śnił Kajtek.......
OdpowiedzUsuńJak się trzymasz Gosiu? Myślę o Was.
OdpowiedzUsuń:***
Dziękuję, Aniu, jakoś się trzymam. Doszła kolejna niegojąca się rana. Mogłabym grać w filmach, bo umiem już płakać na zawołanie...
Usuńtrzymaj się gosieńko, myślę o was wszystkich bardzo ciepło.
OdpowiedzUsuńkayronku, koteczku, wracaj do domku.
przecież wiesz, że w domu najlepiej. dobrzy ludzie pokażą ci drogę do domu, jestem tego pewna.*****
Tak się zastanawiam, ile będziesz szukać kota? Miesiąc, dwa, rok?
OdpowiedzUsuńGosia pisala, tyle ile bedzie trzeba, do skutku. A z L
OdpowiedzUsuńDzięki, Aga.
UsuńA jeśli skutku nie będzie? To takie 50 na 50.
UsuńNo, ale o co ci chodzi? Możesz napisać zamiast bawić się ze mną w ciuciubabkę? Nigdy nie zapomnę o moim kocurku, zawsze będę się zrywać i patrzeć czy to jego miauczenie słyszę pod drzwiami, zawsze będę drżeć bo dzwoni nieznany numer, będę odnawiać ogłoszenia, czekać... Wciąż jeżdżę i wieszam ulotki, sprawdzam ślady. Chciałabym choć wiedzieć, że jest bezpieczny i kochany. :(((((((((((((((((((((((
UsuńAnonimie masz tego kota , czy sprawia ci przyjemność dręczenie ludzi ? !
UsuńJasne, nic nie robię, tylko chowam koty po kieszeniach. Kayrona pewnie w którejś też mam. O już wyłazi.... jaki wielki.
UsuńZwyczajnie trzeba żyć dalej. Jak się znajdzie to dobrze. Jak nie to trudno. A nie ciągle biadolić Kayron i Kayron. Nie ma go i tyle. Jak widać kamień w wodę.
Aha, to chodziło ci o to aby mnie oświecić jak "trzeba" żyć. Taki anonimowy spam, gdzie ktoś nie zadaje sobie trudu, aby się podpisać, nie zasługuje na odpowiedź, jednak złamię tą zasadę.
UsuńNie prosiłam o "życiową" radę. Jedni tęsknią za zaginionym kotem, drudzy mówią "trudno", trzeci wcale go nie szukają - ludzie są różni. Ja jestem z tych pierwszych i nigdy nie biadolę. Działam. To istotna różnica. Zobacz o czym piszę na co dzień. Zobacz dzisiejszy post. Zobacz wczorajszy. Widzisz biadolenie?
Ja też ci udzielę rady: zajmij się swoimi sprawami. Na sarkazm i nieżyczliwość wobec moich blogowych przyjaciół zwyczajnie tu nie pozwolę.
Amyszka ma rację, zachowujesz się jak osoba mająca coś na sumieniu.
Dowiedziałam się o Kayronku z forum Miau...
OdpowiedzUsuńSmutne to ale wierzę ze wróci, nawet jeśli to zajmie chwilkę.
Pamiętam jak byłam jeszcze w podstawówce że zaginęła tak moja kotka... Nie było jej miesiąc... Wróciła jakby nigdy nic...
Ktoś ją musiał trzymać zamkniętą, a jak zwietrzyła okazję to dała nogę... Bo odżywiona była ładnie.
Kay wróci, zobaczysz.
I coś mi mówi że jeszcze przed końcem miesiąca... I chcemy wszyscy w to wierzyć, prawda?
Pozdrawiam
Oliwia/ ventrue1
P.S Też mam kocicę MCo, podobną do twojego kocurka
Dziękuję, Olivio, może i mój Książę wróci, gdy go ktoś uwolni...
Usuń