Strony

czwartek, 1 sierpnia 2013

No tak, nie mogę się bać – przecież jestem Polką!

Mam przyjemność zaprezentować Wam coś absolutnie unikatowego. Jest to niezwykła, bardzo cenna pamiątka z rodziny mojego męża. Pamiętnik napisany przez siostrę jego dziadka, Annę. Spisała go już pod koniec swojego życia, częściowo sama, a częściowo dyktując. Dla mnie stanowił wzruszającą lekturę. Może zachwyci też kogoś z Was.

Dziś część pierwsza. Będę publikować tu ciekawsze fragmenty. Naprawdę zachęcam do odpłynięcia na chwilę myślami w tamten, nieistniejący już, świat, z tak wielkim sentymentem wspominany przez autorkę. Łza się w oku kręci.

Dworek na Wołyniu.

Pamiętnik Anny.

Początek mego dzieciństwa tonie w mrokach przeszłości. Urodziłam się 21 czerwca 1922 roku w Żytomierzu, dokąd Rodzice przenieśli się z Wołynia na czas wojny, gdyż miał być front akurat na naszej ziemi (trakt i dwa jeziora).

Nie przypominam sobie mej pierwszej podróży z Kijowa do Łucka, ciężkiej choroby, z której mnie Pan Bóg cudem uratował, ani też pierwszych dni mego pobytu w Łucku. Jako dziecko byłam bardzo wątła i chorowita. Nic dziwnego, gdyż przyszłam na świat już w ZSRR, kiedy o odpowiednim i racjonalnym odżywianiu nie było nawet mowy. 
Po kilku latach spędzonych w mieście wyjechałam na wieś do dziadka Mariana, do Wołynia, gdzie spędziłam najmilszy wiek, wiek dzieciństwa.

Mała Anna to ta dziewczynka ubrana na biało.
Było to na Wołyniu w niedużym mająteczku położonym dość malowniczo około dwóch jezior. Jedno z jezior było głębokie, o kredowym dnie, do którego prowadziła porzeczkowa alejka (och, Boże! Ileż tam było porzeczek!) – tak zwane jezioro kąpielowe. Drugie jeziorko zaniedbane, porośnięte szuwarami, na którym corocznie wylęgała się masa dzikiego ptactwa, jak bekasy, kaczki dzikie, perkozy, łyski i inne. Na tym też jeziorze, wśród szuwarów, była wysepka o powierzchni mniej więcej 200 m2, starannie pielęgnowana, porośnięta kwiatami i wikliną. Była też brzózka, a na niej wisiał obrazek Matki Boskiej – i pod nią ławeczka, tam będąc dzieckiem, pływałam z dziaduniem łódką o wschodzie słońca odmawiać ranne pacierze. Modły nasze płynęły wspólnie z modłami budzącej się przyrody do stóp Tronu Niebieskiego.

Po tym cały dzień spędzałam przy gospodarstwie wśród przyrody i pól. Ach, te pola, pola niezmierzone aż pod blade z upału niebiosa płynące, pola pachnące czerwoną koniczyną, zielenią żyta, pszenicy – w których myśmy się kryli i bawili (w czasie wakacji, gdyż młodzież przyjeżdżała po zakończeniu roku szkolnego). Byłam najmłodsza z rodzeństwa bliskiego i dalszego.
Boże, Boże, gdzie to wszystko!
Czyż naprawdę nigdy już was nie zobaczę takimi, jakimi was widziałam tam, w Watynie, oczami dzieciństwa!

Dziadunio.
Mój dziadziunio kochany, z którym jeździłam często polnymi drogami małą bryczką zaprzężoną w 2 siwki, wśród tych pachnących i kołyszących się watyńskich pól. Za bryczką (betką) o kilka kroków biegł oczywiście „doskocz” - chart. Ten to niepokoił skrzydlatych mieszkańców żyjących w tych okolicach. Pamiętam, jak objeżdżaliśmy co roku wraz z dziadziuniem, w dzień Bożego Ciała, granice naszego pola (300 ha) i zakopywaliśmy święcone wianuszki ze Św. Ewangelią po czterech rogach pola, czyli na cztery strony świata, by Pan Bóg chronił naszą ziemię. Taki miły, dawny zwyczaj.
Rodzeństwo starsze ode mnie mieszkało z mamą w Łucku podczas nauki w szkole. Ojciec zaś budował drugi folwark, a ja pałętałam się u boku dziadziunia – i on się mną opiekował. 

Młodzież na wakacjach.
Czekałam z utęsknieniem wakacji. Przyjeżdżało do Watynia dużo młodzieży. Przyrodnie rodzeństwo – Topolniccy i wujowie Skorupscy – młodzi chłopcy (czterech), często koledzy i koleżanki mego rodzeństwa. Było dużo młodzieży – wesoło.

Wieczorami opowiadał nam dziadzio przeróżne bajki i historie ze swojego życia, o powstaniu 63. roku i o poległych na watyńskiej łące ośmiu powstańcach, których dusze wałęsają się po niej, wyłaniając się z mgieł w postaci upiornych wizji. Wiem, że wieczorem nikt z nas nie odważyłby się przejść przez te groby na łące. Każdy obchodził je z jakimś uczuciem strachu i zarazem głębokiego szacunku. 

Dorosła już Anna.
Pamiętam, jak uczył mnie dziadunio jeździć konno – miałam może wtedy nie więcej jak pięć lat. Koń wydał mi się olbrzymem - trochę się go bałam. Dziadunio jechał obok i popędzał mego konia, mówiąc, że Polka musi być odważna, musi od maleńkości wyrabiać w sobie męstwo i hart ducha – takie są nam potrzebne kobiety! „Boisz się - jak to! Przecież jesteś Polką, nie możesz się bać!”. No tak, myślę, nie mogę się bać, bo przecież jestem Polką!

cdn.

PODPIS

45 komentarzy:

  1. bardzo lubię pamiętniki i historie pisane przez życie. Niektóre fragmenty, biorąc pod uwagę czasy młodości Anny będą wstrząsające. Świetne pióro. Czekam na kolejne odcinki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To coś dla mnie,choć pewnie nie obędzie się bez życiowych dramatów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne fragmenty. Czekam na więcej.
    Już w pierwszych wersach czuć romantyczną duszę autorki, jej zamiłowanie do przyrody i ogromną miłość do Dziadunia.
    Boże, zatęskniłam za wsią i beztroskimi latami dzieciństwa oraz wakacjami spędzanymi u babci i dziadków na wsi.
    Dziękuję Ci Aniu za tę chwilę wzruszenia. Czekam z niecierpliwością na dalsze fragmenty pamiętnika.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię takie opowieści, ta rozpoczyna się wręcz sielsko, ale czasy naszych dziadków i częściowo rodziców były straszne.
    Czekam na ciąg dalszy, takie opowieści powinny być czytane w szkole, jako uzupełnienie podręcznikowych faktów.

    OdpowiedzUsuń
  5. ...uwielbiam pamiętniki, będzie jeszcze???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dziś część pierwsza. Będę publikować tu ciekawsze fragmenty."
      :)

      Usuń
  6. dzisiaj, 1 sierpnia, w rocznicę Powstania Warszawskiego te słowa Dziadunia, a potem Anny- "Nie mogę się bać, przecież jestem Polką"- szczególnie mocno zabrzmiały... aż mnie dreszcze przeszły.
    Z przyjemnością poczekam na ciąg dalszy, Aniu.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  7. świetnie się czyta, może wydasz jej pamiętniki ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Od razu mi się przypomniały pamiętniki babci Romy Ligockiej - czytałam je chyba z większą przyjemnością niż pozostałą część książki!
    Uwielbiam takie stare historie, więc czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki.
    A Anna jak pięknie pisała :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz niezwykłe szczęście Aniu, mając dostęp do pamiętników swojej krewnej.I to pisanych, jak widać z powyższego fragmentu, w sposób ciekawy, żywy, wzruszajacy. Takie teksty poruszają o wiele bardziej niz suche fakty historyczne i relacje obcych, nieznanych osób.
    Postaram sie sledzic u Ciebie odsłony dalszych części pamiętnika Anny!
    Dziękuję za udostepnienie tak interesującej lektury!***

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakiż bezcenny skarb znalazłaś...
    I jak bestialsko przerwałaś...
    Inne czasy... lubię o nich czytać... gdy wielkie słowa nie były słowami pustymi...
    Pięknie opisane... choć to zaledwie parę zdań.... tak mało - mało!!
    Anna na koniu pewnie jeszcze nie wie, że nadchodzą czasy gdy będzie się bać dzień i noc... mam jednak wrażenie, że słowa Dziadunia ukształtowały odważnego ducha... ducha, który pomimo strachu będzie walczył, buntował się...
    Z niecierpliwością czekam aby przekonać się, czy mam rację...
    Pozdrawiam serdecznie - sierpniowo ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Prawdziwy unikat. To wspaniałe wspomnienia. Jakże dobrze się czyta takie wspomnienia w porównaniu z tym jak dzisiaj spędza się czas. Spotkania młodzież, opowieści starszych, z pewnością wieczorki taneczne. Fantazja. Wówczas na wszystko był czas. Kontynuuj Aniu, warto.)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda, że moja Babcia, a właściwie żadna z moich babć nie pisała pamiętników. Pierwsza, matka mojej Mamy, była niemal do końca życia bardzo zapracowana, a dopóki miała bardziej sprawne ręce, wolała raczej szycie i inne robótki, niż pisanie. Poza tym dużo czytała. A mama mojego Ojca zmarła, kiedy byłam na tyle mała, że nie potrafię powiedzieć, co ją w życiu najbardziej absorbowało.
    Z tego jednak, co wiem, ich ewentualne wspomnienia byłyby bardzo ciekawe; niestety, zostały mi w pamięci tylko niewielkie fragmenty różnych opowieści. Noszę się z zamiarem spisania ich, bo łapię się na tym, że pamiętam coraz mniej.
    Cieszę się, że zechciałaś opublikować te wspomnienia i z ogromnym zainteresowaniem czekam na dalszy ciąg.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostanę czytelniczką pamiętnika .
    Piękna pamiątka rodzinna, historyczny przekaz o tamtych stronach, o ludziach i obyczajach.
    Będę 'smakować' każde słowo o świecie i wartościach, których już nie ma, do których dostęp nam zamknięto.
    Czekam z zapartym tchem na dalsze części....

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie tęsknię z nostalgią za dawnymi czasami jestem zadowolona z czasów w których żyję.
    A z tych wspomnień wyziera ,samotne małe dziecko z utęsknieniem czekające na wakacje, kiedy w końcu będzie miała towarzystwo innych ludzi nie tylko starego dziadka.
    Doceniam wartość pamiętników ,pokazują obrazowo przeszłość, naszekorzenie ,ale cztanie ich jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu że wolę czasy współczesne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nauka jazdy na koniu drastyczna,gdyby współcześnie ktoś zobaczył taka sytuację to mógłby zawiadomic obrońców praw dziecka. Pięcioletnie dziecko jadące na dużym koniu i dziadek nie obok prowadzący konia ,ale obok na drugim koniu ,jak mogło sie nie bać?

      Usuń
    2. Ponoć dzisiaj w Skandynawii, gdzie przestrzega się praw dziecka zdecydowanie bardziej niż innych częściach świata, nikogo nie dziwi dwulatek bawiący się w pobliżu włączonej do prądu wiertarki. Dzieci w przedszkolu spędzają czas głównie na dworze, zimą również popijając zimną wodę zamiast gorącej herbaty z termosu ;)
      Scena z koniem na wschodnich terenach Rzeczpospolitej, gdzie mieszkało wielu osadników - polskich rodzin oficerów kawalerii, w latach 30-tych i 40-tych ubiegłego wieku, jakoś mnie nie dziwi.
      Fakt, zastanowiłabym się jednak, zanim dałabym się teleportować do tamtych czasów :)
      pozdrawiam
      marta

      Usuń
    3. Tak, w Skandynawi lody smakuja najlepiej zima. O wiertarce nie slyszalam (?) O co chodzi z tym dwulatkiem i wiertarka? Dzieci tam jezdza w kaskach na rowerach, nartach czy lyzwach :D. Niemowlaki ucza sie plywac bo nurkowac jeszcze nie zapomnialy. Nauke jazdy konskiej zaczyna sie od kucyka i w kasku :D. Pieciolatki ida do szkoly, sa wiec sprawne, dziewczynki nawet sprawniejsze :D. Co kraj to obyczaj.

      Usuń
  15. Żal mi, że ten dawny świat tak dramatycznie odszedł w przeszłość. I do tego został strasznie zbrukany peerelowską propagandą. To nie był świat idealny - nasz też nie jest - ale było w nim wiele dobra, serca i siły charakteru. Myślę że współczesne kobiety mogłyby się wiele nauczyć od swoich babek i prababek (tych z dworków i dworów i tych z wiejskich chałup). I chyba dlatego warto czytywać ciekawe pamiętniki. Nie tylko dla nostalgii :)
    Ale takie pamiętniki, których bohaterów można zidentyfikować i jakoś określić w stosunku do siebie to już skarb cudowny.
    Anko pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  16. To niewiarygodne wprost szczęście mieć coś takiego, świadectwo czyjegoś życia, w tym wypadku ciotecznej (?)Babci. To przecież również kawałek przeszłości Twojego Męża. Taki dokument to rzadkość, większość zniknęła w pożodze wojny. A opowieści babć, cioć i dziadków odchodzą w mrok niepamięci. A co zostanie po nas? Nie, żebym wybierała się na tamten świat, w każdym razie jeszcze nie teraz. Zdjęcia mamy w komputerze, listy w komputerze, dokumenty - wszystko! A co, jeśli trzaśnie dysk? Ja już to przerobiłam, każdy ma za sobą taką przygodę. Teraz zapisuję na trzech różnych nośnikach, ale w sensie dokumentacji dla potomnych to niczego nie zmienia. Najbardziej wypasiony twardziel jest mniej trwały, niż zwykły papier i atrament. Nasze życie od momentu wynalezienia komputera odchodzi w niepamięć. Nośniki informacji zmieniają się z dnia na dzień. Pamiętacie dyskietki? Dzisiaj są nie do odtworzenia, bo komputery już ich nie czytają. Poza tym ludzie w swojej głupocie, bezmyślności, nie wiem, jak to nazwać, pozbywają się rodzinnych pamiątek. Moja walizka jest już słynna, pisałam o niej na blogu u Mnemosyne i Kretowatej. Nie dotyczy niestety mojej rodziny. Ktoś chciał wyrzucić starą walizkę pełną zdjęć, dokumentów, pamiętniczków pięknie wykaligrafowanych, listów sięgających 1896 roku. Przypadkiem trafiła do mnie. Jeszcze pachnie leciutko cynamonem, bo i odrobina zwietrzałego cynamonu tam była. Na podstawie listów można spokojnie odtworzyć historię Jutki i Władka. On ją kochał, ona chyba niekoniecznie. Przyszłoby Ci do głowy, żeby coś takiego wyrzucić w ogóle, a zwłaszcza, jeśli dotyczyłoby Twojej rodziny?

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękne wspomnienia , piękne obrazy z dzieciństwa. Bardzo ciekawe. Ja uwielbiam dawne czasy. Została mi tylko siostra , ale mam też dużo obrazów,pamiątek - nawet znalazłam pamiętnik mojego ojca( nigdy bym nie pomyślała że pisał pamiętnik - był bardzo surowy - nie bardzo mnie lubił ) stare skrzypce mojej matki,nuty ( romantyczna dusza ) Ech - Ja też odpłynęłam jak DD :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Oooooo, ale skarb!!! Czekam niecierpliwie na kolejne "odcinki" :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Niesamowicie jest znaleźć coś z przeszłości, co mówi o dziedzictwie, o tym, jak kiedyś było. Świetna sprawa - posiadać pamiątki.

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniała pamiątka ... cudownie mieć taki skarb ...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. wspaniała pamiątka! Czekam na resztę!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo cenna pamiątka, miło poczytać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. To faktycznie piękna pamiątka.
    Wiesz, Aniu/Gosiu jeden egzemplarz mojego pamiętnika zostawiłam sobie. Czeka wcale nie na syna (podczytywał na bieżąco) ale na moją pierwszą wnuczkę. Czy myślałaś wydać coś swojego na papierze?
    Pozdrawiam Graszka

    OdpowiedzUsuń
  24. Zawsze mnie zadziwia, jak coś tak przygodnego i przypadkowego jak narodowość, jest obdarzane Znaczeniem (jesteś Polką, a więc....).
    Wiem, że to naturalny mechanizm identyfikacji, ale jednak przeraża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, może narodziny w danym miejscu są przypadkiem, ale poczucie przynależności do konkretnej narodowości miało i ma często duże znaczenie. Szczególnie dla ludzi, którzy pochodzą z tzw, Kresów i często doświadczali tragedii właśnie z tego powodu, że są Polakami. W tym kontekście słowa tej Pani mają głęboki sens.
      pozdrawiam

      Usuń
    2. Właśnie dlatego, że mają sens, są przerażające. Bo one tego sensu nie mają w sobie w sposób immanentny, lecz go tworzą. Tworzą sens świata, w którym określony naród jest lepszy od wszystkich innych, tak po prostu. Tworzy wizję świata pełną stereotypów i schematów, w którym "inny" oznacza "gorszy". A dalej....

      Usuń
  25. Kurczę, dziadunio kategoryczny mi się wydał i chyba nadto ufny wobec zwierzęcia niemałego przecież, skoro sadzał na nim małą dziewczynkę i jadąc obok na drugim koniu, uczył ją jeździć konno. Z drugiej strony, jeśli znał te konie dobrze, a dziecko nie panikowało, a odczuwało jedynie (pożądany przecież) respekt... Hm. Może też, ponieważ Anna spisywała swoje wspomnienia już po latach, nie pamiętała dokładnie. Mniejsza o to, wszak sądząc po zdjęciu młodej kobiety usadowionej na koniu, metoda zdała egzamin. :)
    Ujęły mnie plastyczne opisy (...) pola niezmierzone aż pod blade z upału niebiosa płynące, pola pachnące czerwoną koniczyną, zielenią żyta, pszenicy (...). No i ten modlitewny rytuał na wysepce.
    Z drugiej strony znów ta presja dziadka Mariana - jesteś Polką, nie możesz się bać. Jakie to inne od współczesnych trendów w wychowaniu i psychologii.

    OdpowiedzUsuń
  26. Przeczytałam posta, obejrzałam zdjęcia, więc pozwalam sobie skomentować :) Trafiłam tu przypadkiem i widzę, że w dobrym momencie - pierwsza odsłona Pamiętnika. Przeczytałam z zainteresowaniem, tym bardziej, że losy Polaków z Kresów Wschodnich są mi bliskie.
    Bardzo miło, że postanowiłaś się podzielić tym skarbem.
    Pozdrawiam
    marta

    OdpowiedzUsuń
  27. ostatnie zdanie pięknie patriotryczne:)
    (PS. reaktywowałam odnowioną, jeśli masz ochotę mnie czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Cudowne!!! Kocham pamiętniki, ten pięknie napisany, właściwie dopiero pod koniec zaczęłam łapać powietrze, bo nie chciałam zakłócać sobie nim czytania.
    Cudowne i jeszcze raz cudowne.
    Cieszę się, że trafiłam na część pierwszą i nie mogę się doczekać następnej.

    "dziadziunio", "dziadunio", dziadzio" - szacunek i ciepło ...jestem wzruszona!

    A Polki są twarde, o czym może świadczyć dzisiejsza rocznica!

    Pozdrawiam Ciebie serdecznie...zakochana w Annie.

    OdpowiedzUsuń
  29. przeczytałam pamiętnik anny dziś rano, ale komentarza nie zostawiłam.
    ile razy czytam o pamiątkach, pamiętnikach i wszystkim co zostało po przodkach ogarnia mnie żal.
    moja rodzina, zarówno ze strony mamy jak i taty zaczynała od nowa życie po wojnie. od zera. wszystko im zabrało powstanie warszawskie. również wielu bliskich.
    niemniej czytałam z ciekawością, bo lubię prawdziwe historie.

    OdpowiedzUsuń
  30. Wiesz co? jestes ok-rop-na! cykac takimi malymi kawalkami....

    dziadunio super i w ogole pamietnik zapowiada sie super!. I fajowo, ze zdjecia sa...tyle rodzin jest bez zdjec wlasciwie zadnych, zawieruchy etc etc. Ale zeby tak wiecej osob wiekowych chcialo spisywac albo nagrywac wspomnienia. ach! Szacun dla autorki! bo nie wiem, jak sie mowi na siostre dziadka - babcia???

    OdpowiedzUsuń
  31. Dziękuje za podzielenie się tak cenną pamiątką. Urzekły mnie barwne i sentymentalne (w pozytywnym znaczeniu) opisy przyrody.
    Czekam na dalszy ciąg :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. Już się nie mogę doczekać tego "cdn"...;o)

    OdpowiedzUsuń
  33. Ale masz klejnot w ręku. Jak już pewno wiesz, mnie takie historie bardzo intrygują i ciekawią. Moja rodzina nie ma szczegolnie pokręconych losów, ale staram się spisywać na blogach to, co zdołałam zapamiętać z opowieści, babć, ciotek, taty i mamy. Chomikuję różne pamiątki rodzinne, zdjęcia, które skanuję, bo większość jest jeszcze u żyjących ciotek. Jaka szkoda,że w młodości nie zebrałam więcej takich pamiątek, wiele mebli i bibelotów zostało wyrzuconych, bo to "starocie" były. Dawaj więcej tego pamiętnika, chętnie poczytam. Mieliśmy w ręku pamiętnik przyjaciela mojego teścia, który wyjechał w latach 50- tych. Nie śmieliśmy przeczytać, oddaliśmy mu go po prawie 50 latach, kiedy to odwiedził Polskę, był bardzo wzruszony, myślał, że przepadł, szczególnie, że teść już nie żyje od 45 lat......

    OdpowiedzUsuń
  34. Dziękuję,że mogłam przeczytać:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. Taki pamiętnik to niezwykły skarb. Straszna szkoda, że nikt z mojej rodziny takiego nie napisał.

    OdpowiedzUsuń
  36. wzruszające! na chwilę odpłynęłam w ten nieistniejący już świat. Wspaniała pamiątka! czekam na c.d. :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)