Leżąc w łóżku, bawiłam się programem do obróbki zdjęć w telefonie, stąd te ramki. |
Piszę ze szpitala. W końcu poczułam się na tyle dobrze, że MójCiOn mógł przywieźć mi tu komputer. Muszę zacząć od ochrzanu. Nie owijając w bawełnę, muszę ochrzanić Was! Dlaczego nikt mnie nie poprawił, kiedy w poprzedniej notce pisałam gigantyczne głupoty? Czemu nikt nie zareagował, kiedy plotłam o tym, jak to moja operacja jest niepoważna i niemogąca dać komplikacji?
Wszystko, co się robi z człowiekiem na sali operacyjnej, jest poważne i dokładnie wszystko może dać komplikacje. Przecież medycyna to nie matematyka i właśnie się o tym przekonałam. Jedyne, co Was usprawiedliwia, to fakt, że widocznie czuć było w tym moim pisaniu pobożne życzenia i zaklinanie losu, żeby okazał się łaskawy.
Tymczasem podczas operacji objawiła się niespodzianka i o ile niespodzianki są zazwyczaj fajne i miłe, to na pewno nie w takiej sytuacji. Pierwotna diagnoza okazała się błędna, a objawy idealnie udawały jednostkę chorobową, którą nie były. Piszę tak oględnie i tak musi zostać, gdyż niezręcznie mi tutaj mówić wprost o takich intymnych sprawach. W każdym razie zrobił się szum i zamieszanie, zostali wezwani na salę operacyjną chirurdzy do konsultacji i operacja z planowanej pół godziny wydłużyła się niemal do dwóch. Teraz czekają mnie 2-3 tygodnie niepewności, bowiem wycięty twór pojechał na badania histopatologiczne. Nie wygląda to jakoś źle, wszelkie znaki świadczą o tym, że to sprawa niegroźna, ale może ja już nie będę niczego zaklinać. Poczekam spokojnie na wynik. Faktem jest, że jestem naprawdę spokojna.
Znieczulenie miałam zewnątrzoponowe i świetnie, bo chroniło mnie ono przed bólem aż do wieczora. Ciekawostka, że w pewnym momencie podczas zabiegu odzyskałam przytomność i zawołałam do pani anestezjolog: obudziłam się! Widzę - powiedziała ona z uśmiechem i zaraz coś na to zaradziła. :) W tym przebłysku świadomości usłyszałam rozmowę:
- Przetnij to - powiedział męski głos.
- Najpierw wytnę, potem przetnę - odpowiedział damski.
Ten właśnie dialog mocno wrył mi się w pamięć i nawet śnię o nim. Bardziej wrażliwych przepraszam za te szczegóły, mam nadzieję, że nie przekraczam jakichś granic, pisząc o nich.
Pierwsza doba po operacji to nic fajnego, ale leki przeciwbólowe na szczęście działają. Tak, jak mi tu radziłyście, nie dopuszczałam, aby ból się rozwinął i udało mi się to. Potem było i jest z każdym dniem lepiej. Jeśli dobrze się ułoży, to w piątek pójdę do domu lub choć wyjdę na przepustkę. W moim pokoiku, do którego przeszłam dziś z sali pooperacyjnej, czuję się trochę jak więzień, choć warunki mam luksusowe. Jestem sama! Wiosna jednak przechodzi mi koło nosa. Widzę z okna na 4 piętrze, że coś tam na dole kwitnie na biało. Kasztanowiec... o nim zrobię osobną notkę, bo bardzo sobie na to zasłużył, a ja jestem mu wdzięczna za towarzystwo.
Opiekę mam super. Siostry są uczynne i miłe. Na najmilszą trafiłam zaraz po operacji, więc miałam szczęście. Wiadomej piguły unikam, nie wchodzę z nią w żadne relacje. Widzę, że ona tu pełni rolę szarej eminencji i nawet lekarz nie ma z nią szans. :-)
Niech tam jej się wiedzie jak najlepiej, mnie już przeszło i nawet mam trochę żalu do siebie za to wywlekanie tego na blogu. Przecież to drobiazg. Jeżeli jest się na co skarżyć, to na jedzenie. Ble i fuj.
Niech tam jej się wiedzie jak najlepiej, mnie już przeszło i nawet mam trochę żalu do siebie za to wywlekanie tego na blogu. Przecież to drobiazg. Jeżeli jest się na co skarżyć, to na jedzenie. Ble i fuj.
Jest jednak coś bezcennego, co już zyskałam dzięki temu pobytowi w szpitalu. To miłe uczucie bycia ważną i kochaną przez bliskich. Niesamowicie wzruszyłam się, kiedy się dowiedziałam, że MójCiOn dzwonił zaniepokojony za moimi plecami do mojej lekarki, żeby upewnić się, czy ona aby na pewno powiedziała mi wszystko. Dowiedziałam się o tym od niej. :)
Moja kochana Mama jest u mnie codziennie, przynosi mi różności: placuszki ziemniaczane z jogurtem, rogaliki drożdżowe z różą, galaretkę z truskawkami, wzmacniające batoniki z migdałami, banany i mandarynki.
Dołożywszy do tego prince polo i truskawki od męża, mam obawę, że jak tu jeszcze trochę posiedzę, to będą mnie musieli chyba stąd wyciągać dźwigiem!
Dziękuję z całego serca za wszelkie wyrazy troski i zainteresowania, które płynęły do mnie wciąż z bloga, poczty i za pośrednictwem Joli. Wiem też, że nie chcieliście mnie niepokoić i za to też dziękuję . :)
Dostałam nawet zdjęcia na szczęście! Kotek, moje ulubione kwiatki i urocza biedroneczka.
Od Joli i Marii.
Dobrej nocki!
Właśnie miałam pisać maila.
OdpowiedzUsuńTroszkę się niepokoiłam.
Trzymam kciuki za dobre wyniki badań!
A tu coś na osłodę:)
http://photogenicfelines.tumblr.com/
Uściski!
Koty to najpiękniejsze stworzenia na ziemi!
UsuńDzięki :)
Szybko wracaj! Zdrowiej! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńJak wrócę to zaraz upiekę Twoje fiołkowe ciasteczka.
UsuńHalo halo, a kto to? A kto tu? ;)
OdpowiedzUsuńOdbiór, odbiór... Yyyy, przecież nie jestem u Viki ;P
Cieszę się ogromnie, że tu jesteś! :*
Pisałam, że z każdym dniem będzie lepiej i jest. Mówisz, masz ;)
Padłam z tego Twojego przebudzenia w czasie operacji :D. To jak scena z filmu ;)
Pamiętam, że ja razu pewnego zasnęłam po głupim jasiu. Potem mnie czymś naszprycowali i obudziłam się na stole zaraz PRZED akcją. I czuję jak jakaś zielona kobitka klepie mnie w lewą dłoń - szukała żyły pod wenflon. A ja pełna złości krzyczę do niej - 'niech mnie pani nie bije!!! niech się pani w prawą wkłujeeee!!!'. I zasnęłam.
Co ciekawe, po przebudzeniu okazało się, że wenflon był w prawej ręce :D
Innym razem, zaraz PO, jeszcze na stole, budzę się i słyszę jak jakieś głosy komentują moje włosy, że ładne, że błyszczą, bla bla. Ala rzeczowym tonem stwierdziła: "ale jak wypadają! garściami!" :)))
I tylko takie historyjki wspominajmy :))
Wypocznij tam Anko, wynudź się za wszystkie czasy w tej jednoosobówce :D
A wiosna nie ucieknie, oj nie :)
Buziaki i czekamy tu na Ciebie cierpliwie :*
To Ty masz niezłe doświadczenie jak na taką smarkulę. :)
UsuńPrzynajmniej dowiedziałaś się, że masz błyszczące włosy, a nie jak ja "natnij, wytnij", bleee
:*
Będzie dobrze. Wracaj do zdrowia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jasne. Dzięki
UsuńTo się Aniczku narobiło. Nie protestowali, bo sama zaniżyłaś skalę zabiegu, wspominając o kosmetyce.
OdpowiedzUsuńZmartwiłam się twoja diagnozą- czekam razem z Tobą na wyniki.
Widze,że humor u Ciebie jest to i dobrze- zdrówko szybciej wróci, czego życzę Tobie z całego serca.
Twój pokoik wygląda całkiem, całkiem- ładny, jak na warunki szpitalne.
Ściskam serdecznie. Buziaki
Tak, mam szczęście, bo jest mały ruch na oddziale w związku z urlopem ordynatora. Czuję się czasem jak w hotelu. :)
UsuńAnulka, pewnie, ze kazda, nawet najbardziej banalna operacja, to pewne ryzyko. Czy jednak myslisz, ze przed operacja najlepszym, co moglybysmy zrobic, byloby pisanie Ci o tym? Zebys sie niepotrzebnie stresowala?
OdpowiedzUsuńJestes juz po wszystkim, goisz sie i teraz trzeba byc dobrej mysli.
Wracaj szybciutko do zdrowia, nalogowcu blogowy.
Sciskam mocno, choc ostroznie.
Nałogowcu blogowy?! Powiedział jeden nałogowiec drugiemu. :)
Usuń:*
ZDROWIA!
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Taaa, dobrze mówią, że ono jest najważniejsze!
UsuńDobry wieczór!Pamiętam o Tobie:)Cieszę się,że mogłam dowiedzieć się co słychać u Ciebie. Takie urozmaicone menu same smakołyki i duża dawka serdeczności bliskich sprawią że szybko wrócisz do domu.A tam wszyscy na Ciebie czekają nawet wiosna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Bardzo mi miło, Lucy, kiedy czytam te słowa :)
UsuńKochana, dobrze, że się odezwałaś i że już dobrze się czujesz.
OdpowiedzUsuńNie tylko dla najbliższych jesteś cenna :)))
A więc nie miałaś narkozy...
Ja najbardziej boję się narkozy, wręcz mam narkozofobię i dlatego uciekłam od operacji woreczka, bo anestezjolog twierdził, że nie bardzo można w zewnątrzoponowym... Przy operacji ręki miałam znieczulenie w splot barkowy.
Odpoczywaj teraz, czytaj i.... pisz.
Całuję :*
Aniu, znając Ciebie, podczas narkozy będziesz miała kolorowe, niezwykłe sny! Szczerze mówiąc to nawet na to liczyłam, a zamiast tego mam te wspomnienia z tym: wytnij, przetnij, na myśl o których mam dreszcze :)
UsuńPewnie będę pisać, może nawet więcej...
Zdrowiej, wszystko będzie dobrze :))). Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńCiężko mi idzie, to moje pozbieranie się :(((
UsuńGigo, tak mi przykro. Jestem pewna, że uleczyło by ranę kolejne zwierzątko, ale pewnie nie jesteś jeszcze na to gotowa. Buziaki
Usuńjednym z powikłań tego znieczulenia jest ciężkość i bolesność nóg, nawet przez kilka miesięcy. Ja mocno odczuwałam to przez pół roku i za każdym następnym razem tak samo. Nie piszę tego, by Cię przestraszyć, a żebyś wiedziała o tym.
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do domu Ci życzę:)
Dobrze, że mi o tym piszesz. Coś czuję, że będzie to mój przypadek, ale nie kraczmy, może wszystko, w tym nogi, boli mnie o tego leżenia :(
UsuńDzięki
:***
OdpowiedzUsuńa tak swoją drogą.. to Szpital MSWiA na Trzebnickiej?
Usuńkiedyś w nim pracowałam na punkty, bo się medycyna śniła ehhh co za czasy ;)
Kiedyś też mi się śniła. W tej chwili wiem jaka to ciężka praca, więc za nic w świecie nie chciałabym być lekarzem.
Usuń:*
Aneczko,
OdpowiedzUsuńzmartwiłam się troszeczkę niespodziankami, ale ponieważ zamartwianie trawi twórcze siły człowieka i należy je zwalczać niczym pchły, życzę Ci dużo sił do powrotu do zdrowia i dużo spokoju.
Ufam, że będzie dobrze.
:*
Właśnie! Zakaz zamartwiania się.
UsuńDzięki :)
Cieszę się, że się odezwałaś. Teraz masz się byczyć, dochodzić do siebie i nie martwić się na zapas. No, a jedzonko szpitalne to chyba jak w większości szpitali. Nie bardzo wiem, jak chorzy ludzie mają na takim menu dojść do zdrowia. Pamiętam jak kilka lat temu mama była w szpitalu. Jeździłam każdego dnia z posiłkami, bo to co tam dawali było nie do zjedzenia. Miałam okazję spróbować "cosia" co chyba miał udawać mięso. To był jakiś gąbczasty plaster szaro-beżowego koloru, polany sosem. Co to było, nie wiem do dziś. A zupa- rarytas. W całym talerzu doliczyłam się pięciu wiórków marchewki i może tyle samo pietruszki. Zupa zwała się jarzynowa. Odpoczywaj, leniuchuj i pisz. Uzależniłam się od Anki Wrocławianki, ot co.
OdpowiedzUsuńJoanna
Joanno, żebyś nie skończyła na odwyku! :)
UsuńU nas wciąż jest to samo, barszcz czerwony jest zdaje się przebojem. O ile na początku jeszcze można popróbować, to potem już nawet patrzeć na to nie można. Najohydniejsze danie to był serek biały wymieszamy z jakąś wędliną. Fuj! A salceson który był na kolację, to chyba najgorszego gatunku jaki może być. Same chrząstki.
Widzę jednak, że większość pacjentów ma dokarmianie z domu, to krzywda im się nie dzieje.
:)
Cieszę się że już po i humor dopisuje. Bądź dobrej myśli, może wycięta paskuda nie była groźna. spotkałam dzisiaj wesołych , miłych grajków, którzy zbierali na...Zdjęcie posyłam w @ poczcie. Uśmiechnij się.
OdpowiedzUsuńZdjęcia super! Opublikuję je, ok? Dziękuję!
Usuńbędzie dobrze...zdrowiej...
OdpowiedzUsuńOczywiście :)
UsuńEh Aniu! A jak Ty sobie to wyobrażasz, że co niby mieliśmy pisać??
OdpowiedzUsuńWiadomo, operacja to operacja -będzie dobrze i już!;)
No, to ino szybko wracaj, bo niedługo piątek - pora na komiks;))
Buziaki
Wiem, Miśko, wiem. A z komiksem, to chyba poczekamy do następnego piątku...
UsuńAnko jak cudownie, że coś naskrobałaś :) Nawet opieprz jest fajny ;) Ja w każdym pobycie w szpitalu próbowałam doszukiwać się "plusów". Największym były jak do tej pory: mnóstwo czasu na książki i wysypianie się ;)
OdpowiedzUsuńWysypianie się? Kurcze, mam z tym problem, bo męczę się do 12 w nocy, a już od piątek rano nie śpię. Marzę o własnym łóżku i mruczącym kocie :
UsuńTrzymaj się i wracaj uzdrowiona! :)
OdpowiedzUsuńTam zamierzam, Damo! :)
UsuńNo, zyje kobieta! Sama w pokoju, ale Ci dobrze :)) i ze personel jest dobry. wybudzanie sie w operacji to rzeczywiscie jak film jakis....barszczem i manna chca Was w tym szpitalu w kolko karmic, ale chyba nie korzystasz? :P majac takie cudenka przynoszone pod nos. a na wyniki bedziemy czekac razem!
OdpowiedzUsuńRazem :)
UsuńProszę przy mnie nie wymawiać słowa: barszcz! Bleee
Jakie szczęście, że wczoraj pisząc Ci o zupie, nazwałam ją żurkiem. :) Swoją drogą, nie wiem, na czym polega różnica między białym b. a żurkiem. Hm.
UsuńJolko, zupy różnią się zakwasem. Barszcz biały robi się na zakwasie z mąki pszennej a żurek z mąki żytniej ;)) To podstawowa różnieca:)
UsuńMaskotko, a jednak to zrobiłaś! A tak prosiłam... :(
UsuńJola, faktycznie to szczęście, że nie użyłaś wczoraj tego słowa na "b", bo musiałabym chyba podrzeć mail od Ciebie!
:)
No widzisz, tak się skupiałam na tym żeby zabłysnąć swoją wiedzą o zupach na zakwasie, że z rozpędu napisałam b.....z. Ach, ta moja próżność... ;))
UsuńUprasza się się o wybaczenie:))
Żeby mi to było ostatni raz! Nno!
Usuń;)
Kochana Pani Aniu!!!
OdpowiedzUsuńZdrowia, zdrowia, zdrowia i szybkiego powrotu do domu do pisania. Przecież dzień bez Pani wpisów to dla mnie dzień stracony( już od poniedziałku bałam się, że nie będzie co czytać i oglądać przez tydzień). Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze a nawet jestem tego pewna, a ten pobyt w szpitalu to proszę potraktować jako takie wakacje celem wyleżenia się i rozporostowania kości w pozycji horyzontalnej.
Pozdrawiam
Wirginia
Wirginio, czy to Twój pierwszy komentarz u mnie? Skąd jesteś? Fajnie, że się zdecydowałaś odezwać. To bardzo dodaje skrzydeł.
UsuńDziękuję za życzenia.
:)
bo nie chcieliśmy Ci dokładać zmartwień,bo Cię bardzo lubimy, czuliśmy Twój niepokój i chcieliśmy Ci dodać otuchy a nie straszyć
OdpowiedzUsuńnapisałam w liczbie mnogiej bo myślę że tak właśnie Twoi czytelnicy myśleli.
Szybkiej rekonwalescencji i powrotu do domu - wszak zwierzaki tam zapewne tęsknią!
Wiem, Klarko, ale na kogoś musiałam przecież nakrzyczeć, na siebie miałam? :)
UsuńJak ja tęsknie za zwierzakami! MójCiOn opowiada, że Goplanka już codziennie robi z nim baranki podczas zabawy. Jak ja mu zazdroszczę!
Dobrze, że się odezwałaś, bo już zaczynałam się niepokoić. Trzymam kciuki za dobre wieści z histopatologii i za szybkie dojście do siebie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu, ciekawa jestem jak Bunia...
UsuńMyslę o Tobie Aniu i trzymam kciuki, by wszystko było dobrze!*****
OdpowiedzUsuńBardzo Ci, Olgo, dziękuję! Ogromnie mi miło.
UsuńOj, tam, oj tam! Już po... Najważniejsze! Teraz nabieraj sił i nie myśl o tym! Dobrze będzie. Ja czarownica z nad morza Ci mówię, piszę, donoszę!
OdpowiedzUsuńEnergię wraz z morską bryzą przesyłam.
Buziaki
Morską bryzą? Maniam! Cudnie!
UsuńZdrowiej i już! Buziaki!
UsuńZdrowiej,trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, Grażynko :)
UsuńJa tez się już trochę niepokoiłam, że nie dajesz znaku.
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko poszło dobrze;))
Uściski przesyłam i pozytywne myśli!
I nie martw się, wiosna nie zając, nie ucieknie;))
Kasieńko :*
UsuńAneczko wracaj szybciutko do domku i do swoich futer... Cieszę się że masz w szpitalu komputer - dzięki temu w moim domu juz jesteś:-)
OdpowiedzUsuńZdrówka, zdrówka, zdrówka....
Agnieszka ze Amisiowego spisu 102
Agnieszko, nie mogłaś mi sprawić większej radości niż tymi słowami :)
UsuńAnko, chyba Ci ta narkoza rozum nadwyrężyła, że nas opieprzasz- nikt przy zdrowych zmysłach, nie pisze pacjentce, która wyraznie jest nieco przerażona, że może się wszystko pokomplikować. To jest wpisane w ryzyko poddania się leczeniu.Nigdy nikt Ci nie zaręczy, że nawet tak prosty zabieg jak zerwanie paznokcia zakończy się pomyślnie- składa się na to zbyt wiele przyczyn.Sądzę,że nikt Cię będzie trzymał w szpitalu dłużej niż to niezbędne.A że diagnoza była niewłaściwa - wcale mnie to nie dziwi, w dzisiejszych czasach co trzecia jest niepełna lub niewłaściwa.Bo nie wystarczy sama aparatura - oprócz nie potrzebny jest dobry diagnosta. Przestań się dokarmiać, bo potem znów będziesz musiała się odchudzać!!!!
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Czyli moje przerażenie było widać? Przecież ja nawet sama przed sobą się do niego nie przyznawałam. :)
UsuńCo do reszty, masz, jak zwykle, rację :)
Trzymaj się Aniu, operacja się udała, pacjentka przeżyła ;) cóż chcieć więcej :)))
OdpowiedzUsuńA wiosnę można bardzo prosto dogonić. Trzeba wyjechać nad morze, tam kasztany kwitną później niż u Ciebie. Przetestowane przeze mnie w zeszłym roku.
Pozdrawiam :)
Genialna jesteś, Lidio! Wyjechać nad morze!
UsuńJolka, szykuj się :)
Matko, muszę szybko posadzić jakąś magnolię w ogrodzie!
UsuńTylko żeby mi była od razu duża i rozłożysta!
UsuńZrobi się. A kolor? :)
UsuńKolorowy... Mmmmm... Może jeden kwiatek różowy, drugi czerwony, trzeci niebieski... Już wiem! Tęczowy! Tęczowa magnolia to byłoby coś. ;-)
Usuń(tak naprawdę to podoba mi, że jest w jednym kolorze, tylko nie mów Jolce!)
Geniusz to moje drugie imię ;)
UsuńJolka dostałaś niezłe zadanie bojowe. Ale zanim Anka się z tego spa wygrzebie i do Ciebie dojedzie, to magnolia zdąży zakwitnąć, nawet na tęczowo :)
...witaj Aniu. Cieszę się, że mimo małych komplikacji humor ci dopisuje, trzymam kciuki za dalszy pobyt w szpitalu. Piguła może tak szaleje, bo to siostra przełożona ordynatora, he he he...
OdpowiedzUsuń...pozdrawiam...
Powodzenia :)! Oby już było tylko lepiej...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i ciekawie obrobione w programiku, a notka jak zawsze u Ciebie pełna ciepła... :). Mocne kciuki!, a wiosna jeszcze długo będzie, a jak nie będzie, to będzie lato :) - też fajnie przecież.
Fajny ten programik. Naściągałam sobie różnych gadżetów do telefonu i dzięki temu zawsze miałam co robić. Czytać nie zawsze mi się chciało.
UsuńMasz rację, lato tez fajne, a dodatkowo mam teraz aparat w naprawie, to bym cierpiała, że zdjęć robić nie mogę. :(
Aniu, duuuużo zdrówka! Już widzę Futrzaki czekające na Ciebie w oknie i szczęśliwe, że wróciłaś :-) Choć obstawiam, ze najpierw dostaniesz ochrzan za nieobecność ;-)))
OdpowiedzUsuńuściski!
Ruficzek mnie zamęczy swoją radością. Już to widzę! A kocia radość? Sama wiesz, jak to wygląda. :) Będę się musiała pewnie długo wkupiać w łaski futrzaków :)
UsuńWysłałam dziś maila, a nawet dwa:)
OdpowiedzUsuńJa po "kosmetycznym" zabiegu musiałam czekać na diagnozę sześć tygodni.
A kasztany u nas są dopiero w fazie nabrzmienia pąków; gdzie im do kwitnienia! Zakwitną pewnie na matury, ale raczej te ustne i to chyba nie na początek, lecz tak w środku:)
Ninka.
A u mnie już strzelają w górę kwietne świece! Pobędę tu jeszcze parę dni i pewnie je zobaczę z wysokości 4 piętra. :)
UsuńMaila oczywiście dostałam i jak przyjdzie czas, to będzie... Wiesz o czym mówię. :)
ufff, piszesz, no :-) masz racje operacja to operacja. a narkoza to narkoza. ale juz jest po i bedzie dobrze :-) trzymam kciuki i zapisuje sie na badania. zmorywowalas mnie. wiosna poczeka na Ciebie, magnolie dipiero zaczynaja kwitnac.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze! I pamiętaj, w razie wątpliwości: konsultuj.
UsuńA magnolie mają na mnie poczekać! Czy magnolie mnie słyszą?!
:*
Można by zaryzykować i stwierdzić, że u nas Magnolia kwitnie cały rok;)
UsuńDobrego dnia Aniu!
Szpital jakikolwiek zawsze mnie przeraża (zostało mi po wypadku samochodowym). Mam nadzieję, że szybko Cię z niego wypuszczą!!! Ślę ciepłe życzenia zdrowia, uśmiechu i radości!
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi żeby doceniać co mam. Mogłabym być tu np po wypadku samochodowym, brrr
UsuńDziękuję!
Aniu Aniu Aniu...
OdpowiedzUsuńJak możesz zadawać takie pytania??
Czy pamiętamy??
No jasne!! i już nawet zaczęłyśmy/ zaczęłam martwić się, zastanawiać czy wszystko aby w porządku... A krzyczeć na nas nie musisz... przecież nikt się nie odważył złych myśli mieć... My razem z Tobą zaklinaliśmy choć w serduchu niepokój się tlił...
Teraz szybko do zdrowia wracaj... Do domku, do zwierzaków... o wynikach nie myśl (ha ha - łatwo powiedzieć... wiem, wiem) staraj się nie myśleć choć rzecz to zapewne nie łatwa... No i pamiętaj, że nie jesteś sama... Poza tymi najbliższymi masz jeszcze "blogową rodzinę", która myślami jest ciągle z Tobą
Uściski serdeczne zasyłam, cały wór pozytywnej energii i cieplutkie pozdrowienia z daleka
Jesteś bardzo kochana, Czarownico :)
UsuńOooo rany...
UsuńTo my sie juz ponad rok znamy...
Buziaki
Anulu, zdrowiej i badz dobrej mysli, pamietam o Tobie...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
I dla Ciebie, Judytko :)
UsuńAniu Kochana,
OdpowiedzUsuńnie jest ważne, że zajrzałam do Ciebie dopiero dziś, nie będę się przecież usprawiedliwiać.
Za to jest ważne, że już jesteś po operacji i czujesz się chyba nieźle, skoro możesz pisać i fotki wstawiać!
Życzę Ci, aby rekonwalescencja była jak najszybsza, ale przede wszystkim najskuteczniejsza. Trzymam kciuki i ściskam Cię niezmiernie!!!
Buziaki serdeczne :)
iw
Nie usprawiedliwiaj się, no co Ty!
UsuńDziękuję, Iw :)
Ja wiem, że wszystko będzie dobrze, nawet inaczej nie myśl, trzymam kciuki za szybki powrót do pełnej formy i zdrowia, buziaki ode mnie i moich zwierzaków a zwłaszcza kochliwego Kuby:)))))
OdpowiedzUsuńTego co nie ma powodów być kochliwy, a jest? Dziękuję :)
UsuńNie ma co zamartwiać się na zapas,spokój najważniejszy
OdpowiedzUsuńJasne, Igo, dzięki:*
UsuńOdpoczywaj, zajadaj się smakołykami i nie martw na zapas. Obyś jak najszybciej doszła do zdrowia!
OdpowiedzUsuńOby! Czasem dobrze zatęsknić za domem, żeby go znowu docenić :)
UsuńNa pewno żadna operacja to nie są przelewki ,ale kto by chciał Cię martwić przed...
OdpowiedzUsuńCzłowiek i tak się boi ,wiem coś o tym ...
Najważniejsze że już po i teraz tylko kciuki trzymać żeby wyniki były dobre !
Trzymam mocno kciuki Anko i za Twój szybki powrót do domku i do zdrowia .
Fajnie że bliscy tak dbają o Ciebie :-))
Pozdrawiam i buziaki ślę ;)
Dziękuję bardzo, kochana Amyszko :)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńSama niedawno wyszłam ze szpitala więc wiem jak to jest "na świeżo" jeszcze. Bądz dobrej myśli .
Zdrowiej i szybciutko zmykaj do domu!!!
Już o tym marzę, powoli mam dość.
UsuńDziękuję.
Trzymam mocno kciuki i ściski wirtualne przesyłam. Jak to mówią: uszy do góry! :))))
OdpowiedzUsuńTak zrobię, dziękuję :)
UsuńKochana, jak to dobrze, że już po wszystkim!
OdpowiedzUsuńTeraz szybciutko wracaj do zdrowia;-)
Buziaki ślę i bardzo mocno trzymam kciuki.
Za to wszystko bardzo dziękuję!
Usuńnie maasz pojęcia jak si ęcieszę, że się odezwałaś :) ulżyło mi!!! a jedzenie szpitałne no cóż...
OdpowiedzUsuńRafal vwl lipton_ER
Ech, jak mi miło!
UsuńAniu, mocno trzymam za Ciebie kciuki!
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze:)))
Trzymaj się Kochana i wracaj do zdrowia:*
Musi być! Dzięki!
UsuńSłuchaj, znam to, znam, gdy Książę miał operację (miała być prosta i trwać max. godzinę) przeżyłam to samo, tylko gorzej, bo nie byłam pod narkozą;) Siedziałam u niego w sali i patrzyłam na drzwi, gdy otworzyły się po prawie czterech godzinach i wszedł zmartwiony chirurg byłam sama jak nieżywa i czekałam, aż złoży mi te kondolencje... Ale nie, odratowali go, chociaż to była bardzo poważna operacja i nawet krwi zabrakło w szpitalu i wszystko inne...
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że mogło się tak i u Ciebie zdarzyć, ale milczałam, bo nie chciałam zapeszyć;))) Ważne, że oboje jesteście już po;)))) Książę się wylizał Tobie też pójdzie migiem;) Jedz, ile chcesz, ciesz się, że możesz jeść - niektórzy po zabiegach tylko wodę od gotowanego ryżu dostają;)))) Uszy do góry! Pomyśl, jak Cię Rufi powita;)
Skoro mówisz, że mogę jeść ile chcę, to już pędzę po coś na "L"... :)
UsuńJak ja Cię lubię za to, Krecikowa:**
Przeżyć z Księciem współczuję.
Co to na L? Lizak, lody, lemoniada, lion, lalkohol?
UsuńPoproszę mieszankę + laracetamol + lorfina ;-)
Usuńlorfinę to ja też poproszę;)
UsuńHalo, kelner! Lorfina dwa razy, poproszę, tylko migusiem!
Usuń:)
Zadzwoń takim dzwonkiem i niech nie zapomni o lcygarach;)
Usuń