Strony

środa, 6 lutego 2013

Uwolnić Babkę i Matkę!

Czas na kocie wieści. Dawno ich u mnie nie było. 
Babka i Matka o których pisałam TU, wróciły już na swoje stare śmieci. 
Spędziły u mnie 10 dni i przypuszczam, że to było dla nich bardzo traumatyczne przeżycie. 
Wprost z wiejskiej zagrody znalazły się najpierw na stole operacyjnym, 
a potem na rekonwalescencji w mojej pralni.
Po pierwszym szoku, kiedy przyzwyczaiły się trochę do nowej sytuacji, zaczęło im się bardzo nudzić. 
Każde moje odwiedziny były przez nie witane entuzjastycznie. 
Obie biegły do mnie na wyścigi, łasiły się do nóg, przymilały. 
Zmienialiśmy się z MójCiOnem, aby jak najczęściej dotrzymywać im towarzystwa, 
a nawet nosiliśmy je na górę, żeby z bezpiecznej pozycji w kontenerkach 
mogły się przyglądać życiu rodzinnemu,
 a w szczególności życiu naszej bandy (w tej chwili) czworga. 
Siedziały jak trusie bardzo z tego zadowolone. :)


W poprzedni czwartek nadszedł dzień uwolnienia (stąd ten dramatyczny tytuł, he, he). 
Cała akcja sterylizacji udała się świetnie, ranki po zabiegu ładnie się zagoiły, szwy zostały zdjęte, kotki zabezpieczone przeciwpchłowo, po raz drugi odrobaczone i zapakowane na drogę do kontenerków. 


O ile podróż w przeciwną stronę zniosły bez miauku skargi, to teraz było wręcz przeciwnie. 
Od początku zaczęły się lamenty i awantury!


Trzymaniem palca przy kratce można było uzyskać chwilową ciszę. :)


Kiedy zbliżaliśmy się do ich rodzinnej wsi pod Sobótką, 


w kontenerach odbywał się już "cyrk na kółkach"! 
Babka darła japę wniebogłosy, a Matka wyczyniała ekwilibrystyczne figury 
i w pewnym momencie wyglądała jak pijany menel, 
leżąc kuprem do góry przywalona kocykiem (prawe górne zdjęcie). 


Doczekały się! Nastąpił w końcu moment uwolnienia. 


Czekała już na nie Dobra Gospodyni, a obie kocie panie przywitały się z nią wylewnie, 
po czym z radością pomknęły na podwórko. 
Miło mi było patrzeć, jak się cieszą ze swojego powrotu i jestem też pewna, 
że będą miały bardzo dobrą opiekę.  
Ta kobieta oswoiła je przed zabiegiem, a teraz będzie dokarmiać, 
a nawet pozwalać im nocować w czasie mrozów w domu. 
Ważne jest dla nich, że pozostaną w miejscu, gdzie od lat mieszkają. 


Że będą miały dobrze pod skrzydłami Dobrej Gospodyni, 
wystarczy spojrzeć na tego psiego przybłędę, który znalazł u Niej dom. 
Zobaczcie, jaką ma wypasioną budę!


A obok... ruiny, syf, kiła, mogiła, rzeczywistość polskiej zaniedbanej wsi. Aż żal patrzeć. 


Największy jednak żal, że pojawiły się tam dwie kolejne kotki, z czego jedna już nie ucieka na widok człowieka, a druga jest jeszcze całkiem dzika. Obie są w trakcie obłaskawiania przez Dobrą Gospodynię, a ja czekam na telefon od niej. Będzie powtórka. Chciałabym zdążyć...  

Miłego dnia!

PODPIS

64 komentarze:

  1. Ende gut, alles gut, jak mawiali starozytni Fenicjanie. Albo Rzymianie to byli? Niewazne!
    Radocha ze spotkania z Dobra Gospodynia az tryska z Twoich zdjec. Uratowalas ta sterylizacja dziesiatki kocich istnien.
    Jestes wielka, najwieksza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę Ci wdzięczna Pantero za nieużywanie takich wielkich słów. Wbrew (być może) pozorom one nie sprawiają mi przyjemności. Wygląda, jakbym pisała to po to, aby je usłyszeć, a tak nie jest. Dzięki :)

      Usuń
    2. To se zatkaj uszy, zeby nie slyszec. I nie zapomnij mnie wydziedziczyc.
      A ja i tak nie przestane Cie podziwiac.
      (Myslalam, cztajac pierwsze slowa, ze bedziesz mi wdzieczna, jesli nie bede sie wyrazac po giestapowsku. Ale nie, czyli moge. Moge???)
      Moze, kiedy wyraze swoj zachwyt w innym jezyku, to nie zrozumiesz i dasz mi spokoj z nieuzywaniem "wyrazow"?

      Usuń
  2. Dobrze, że kotki są już u siebie :)) I problem może i niechcianego macierzyństwa z głowy.
    Co do darcia japy w samochodzie - chyba się im nie spodobała jazda i zawsze będzie się im kojarzyć z czymś traumatycznym. Mamy taki przypadek kotki w naszej rodzinie. Jazda do weta to jeden wielki "ryk" , u weta "ryk", uspokaja się dopiero po powrocie do domu. Ostatnio u weta były dwa yorki i całe się trzęsły ze strachu, jak ta menda miauczała :))
    Lidka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że masz rację. Pierszy raz jechały samochodem i od razu zawieźli je do weta i zrobili krzywdę. Dobrze, że już mają spokój. Ogólnie są zdrowe, więc nie powinny miec potrzeby kolejnej wizyty.

      Biedne yorki :))

      Usuń
    2. Ano biedne. Bratowa mówiła, że bardzo dziwnie to wyglądało :))) Psy bojące się wyjącej koty, ale zamkniętej w kontenerku :))
      A kocica ma za sobą niezbyt miłe przejścia, bo przeszła drogę z miasta na wieś i ponownie do miasta, czyli do mojego domu rodzinnego. Ze wsi zabrał ją mój brat. Oni jej tam nie chcieli, bo do domu się pchała, a miejsce kota jest przecież na dworze i myszy se może połapać ;) I mleka w południe dostać.
      Syndrom wygłodzonego kota znasz doskonale .... ale za to teraz ma bardzo dobrze :)) Personel spisuje się bardzo dobrze :))
      L.

      Usuń
    3. I prawidłowo. Tak ma być!

      Usuń
  3. Wspaniałe wieści. Filonka pozdrawia swoją Mamusię i Babcię mówiąc, że Człowieki choć czasem robią straszne rzeczy koteczkom oddając je na operacje do Weterynarza, w gruncie rzeczy to dobre istoty ;)

    Ps. Żal tych wszystkich naszych bezdomnych zwierzaków i chwała wszystkim im pomagającym, ale podróże często pokazują, że te nasze zwierzaki to i tak mają raj na ziemi :((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się co widziałaś i nie zazdroszczę tych akurat obrazków:(
      A Filonka, jak jakaś kotka z hodowli może się pochwalić drzewem genealogicznym :)

      Usuń
    2. To prawda! Filonka i Bunia mają swoje drzewa genealogiczne ;) fajnie to brzmi, ale tatusiów i dziadków trudno się tam szuka ;))))))

      Niestety "obrazki" są nierozerwalnym elementem podróży, tych dalekich i bliższych. Chyba najbardziej wstrząśnięta traktowaniem zwierząt byłam na Krecie, a wydawałoby się, że to cywilizowany kraj.

      Usuń
    3. Dlatego tam nie pojadę. To nie dla mnie.

      Usuń
  4. Dobra dusza z Ciebie,bardzo dobra!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igo, proszę...
      Są osoby, którym należą się te słowa. Popatrz, co robi Ori.
      U mnie to jest, jak zawsze to podkreślam, wymiana dwustronna. One mnie i ja im :)

      Usuń
  5. Fantastyczna sprawa.
    Tylko sterylizacje dają gwarancję ,
    że kotów bezdomnych będzie coraz mniej...

    OdpowiedzUsuń
  6. Matka wygląda uroczo! I te ich oczyska :)
    Buda pierwsza klasa. Lubię takie małe kudłate psiaki :)
    Anko, czyli powtórka z rozrywki się szykuje. Dobra dusza, dobra :P

    OdpowiedzUsuń
  7. i koty za kratkami... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyobrażam sobie, jak bardzo się kociczki ucieszyły!.Jak to dobrze, że jeszcze zdarzają się na wsi dobrzy ludzie. Bo na wsi każde zwierzę,które "pożytku nie daje" nie zasługuje na szacunek i pomoc. Przecież to wg niektórych "tylko zwierzę".
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Dobra Gospodyni powtarza, że jej "żal" tym biedaków i to świadczy że ma serce. Z nią nie zginą.

      Usuń
  9. A jak to jest Aniu - czy Ty masz jakiegoś znajomego weterynarza, który taniej przeprowadza te sterylizacje? Bo poza wszystkimi pochwałami na Twój temat niesamowite jest takze i to, że Ty kupę kasy wydajesz na te koty!A w końcu te operacje to naprawdę droga rzecz!

    Serdecznosci zasyłam i ciepłe mysli!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współpracuję z wetką, która bierze ode mnie mniej za bezdomne koty. Przy małej skali mojej "działalności" dajemy radę, a gdyby potrzeby były większe, to wiem gdzie się zwrócić. Rozeznałam już tę sprawę. Są akcje dofinansowane przez różne organizacje i przez miasto.
      :)

      Usuń
  10. Istne wulkany energii, aż miło patrzeć. :) Piękne są takie akcje ratunkowe zwłaszcza, jeśli dobrze się kończą. A widząc tę budę, mam nadzieję, że i kotki nie znajdą powodów do narzekań. Dobrze, że na wsi znajdą się tacy kochający ludzie, już o pewnej Wrocławiance nie wspominając. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło jest współpracować z Dobrą Gospodynią. To serdeczna, miła osoba. Chciałabym nadal jej pomagać. Choć wolałabym, aby więcej kotek już tam się nie powiało. Idzie wiosna, a wiadomo, czym to grozi...

      Usuń
  11. Dzień dobry, bardzo ciekawy blog. Czytam go od niedawna i już mam go "w ulubionych" :)
    A co do płaczu w kontenerach w czasie transportu. Niedawno łapałem koty podwórkowe do sterylki. I to co natychmiast należy zrobić, gdy kot się złapie, to zakryć klatkę kocem, prześcieradłem. Czymkolwiek. Żeby kot nie widział świata. I w następnej sekundzie się uspokaja. Podobnie w czasie transportu w koszyku do lekarza, czy gdziekolwiek. Zakryć. I będzie cisza.
    Koty podobnie jak ptaki reagują uspokojeniem. Odwrotnie niż szczury i chyba także ludzie. Te sceny z zakładaniem worka na głowę w czasie aresztowań. Raczej potęgują strach.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cenna uwaga, dziękuję. Nie pomyślałam o tym, sądziłam raczej, że dobrze im jak mogą rozglądać się wokół.
      Miło wiedzieć, że do mnie zaglądasz :)

      Usuń
    2. Przyznam, że też tak zawsze myślałem, a z błędu wyprowadziła mnie dziewczyna z bielskiej fundacji Zmieńmy Los.
      To szczury wpadają w panikę, gdy się je w zamkniętym pudełku niesie. Trzeba im wówczas parę dziurek zrobić.
      Ciekawe, jak to koty w swoich kocich rozumkach odbierają, że wolą w złudzeniu pozostawać;)

      Usuń
    3. Koniecznie muszę to wyróbować następnym razem. Teraz oszaleć można było i spowodować wypadek od tego hałasu :)

      Usuń
    4. Aniu, jak zawsze wspaniała robota! Chapeaux bas dla Ciebie i Twojego Męża.
      A co do miauczenia w czasie podróżowania - mam to samo z Kocicą, potrafi drzeć się niezmordowanie przez całą 1,5 godzinną jazdę, wydając odgłosy, jakby ją ktoś obdzierał ze skóry. Zakrywanie nie pomaga, nie pomogła nawet tabletka uspokajająca - Kocia owszem, słaba była, nogi się jej rozjeżdżały, ale darła się w aucie tak samo, tylko nieco ciszej ;-) No i niestety - ten typ tak ma. Pozdrawiam Was serdecznie

      Usuń
    5. Może dochodzić sam fakt podróży autem. Niektóre koty tego nie lubią. Ale naprawdę bardzo ważne jest, żeby zakrywać klatkę do której łapie się koty na sterylizacje albo leczenie. I trzeba to zrobić natychmiast po złapaniu, bo może się zdarzyć, że co bardziej histeryczny kot połamie sobie pazurki albo zęby na kracie klatki. To się wiąże oczywiście z koniecznością czekania w pobliżu klatki. Dziewczyny z bielskiej fundacji czasem poświęcają na to całą noc. Absolutnie nie wolno nastawić łapki i wrócić rano. Kot przeżyje straszne stresy.

      Usuń
    6. Coś w tym jest. Nawet tu na zdjęciu wyżej widać, że Matka też próbowała walczyć z kratką zębami. Wypróbuję twoją metodę przy najbliższej okazji, choć może się okazać, że to będzie typ Kocicy od Ani i wtedy pozostanie mi trzymanie ręki przy klatce :)

      Usuń
  12. Koty są kochane jak wszystkie zwierzęta ja uwielbiam siedzieć ze zwierzętami.
    http://agatka123.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Kot do ludzi się przyzwyczaja, ale bardziej do terenu. Dobrze że koteczki wróciły. Na pewno będą szczęśliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja tak myślę, dlatego nawet nie szukałam im domu :(

      Usuń
  14. Możesz mnie dziedziczyć ale i tak jesteś super babeczka, trzymam kciuki za kolejne kotki i powodzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za trzymanie kciuków, reszty nie "słyszę" :)

      Usuń
  15. Masz Wrocławianeczko pełne ręce roboty, a właściwie koty do roboty, bo ich rzesze niezliczone. Taki z Ciebie koci Judym kochany:) Na początku wydawało mi się,że sama jesteś weterynarzem:) Żeby nie wiem jakie dotacje i promocje, to nadal dużo kosztuje, ale to piękny cel na spożytkowanie nadwyżek i najlepszy przykład,że dawanie daje największą frajdę:)
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Super Anka Wrocławianka - dobrą robotę robisz - pójdziesz do nieba :)))))))))
    Serdecznie Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Och, Anko...

    Olena

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocie Panie szczęśliwe z powrotu do domu choć u Ciebie niewątpliwie dobrze im było... Dobrze, że jesteś i pomagasz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo szczęśliwe, naprawdę pozbyłam się wątpliwości, jak zobaczyłam ich radość :)

      Usuń
  19. I cudnie! Dwie kotki mniej do wydawania na świat kolejnych maluchów!
    Nie mogę się napatrzeć na tę matkę.
    A Ty możesz mnie wydziedziczyć, ale odwalasz fantastyczną robotę! Aż się serce raduje jak to czytam!:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka nie dość, że cudna, to jeszcze ma wspaniały subtelny charakter.

      Usuń
  20. Oj Anko, Święta od Kociąt!
    Czytam, oglądam, czytam ...
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jesteś super babka:))) Tyle dobrego robisz dla kociaków. Podziwiam:)A ruiny są malownicze- nie narzekaj. Cudny klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty też nie narzekają na te ruiny, mają tam mnóstwo kryjówek. Tam pewnie na świat przyszła ta piątka o której pisałam.

      Usuń
  22. Zdjęcia z podróży są niesamowite :)!... Wariatki :D. Może w tamtą stronę były cicho bo się bały?...
    Wiem, że nie przyjmujesz wyróżnień ;), ale jednak znalazłaś się na mojej liście pierwszych 15-u dzisiaj i trudno. :). Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idę zobaczyć co to oznacza...
      A kotki prawdziwe wariatki, masz rację :)

      Usuń
  23. ja tylko powiem, ze wierze w ten swiat z powodu takich ludzi jak ty, ktorzy robia swoje nie czekajac na oklaski. I serce i skromnosc wielka! az mi sie dusza radowala czytajac ten post. Uwazam, ze gdyby kazdy czlowiek uratowal jakies "niewazne" istnienie, ktore znalazlo sie na jego drodze zamiast...kopnac, to swiat bylby piekny! przez moj dom przewijaja sie glownie psy, choc i koty sie zdazaly, moze kiedys tez o tym napisze.
    Te ruiny sa takie wymowne. Oto Polska wlasnie, chcialoby sie powiedziec, pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam aż napiszesz. Ruiny malownicze, choć jeśli takie zajmują pół wsi, to przestaje być takie fajne.

      Usuń
  24. Trochę miały nie ciekawych przeżyć za kratkami, ale teraz są już z pewnością szczęśliwe. Nie będę Cię chwalić, bo mnie wydziedziczysz, chociaż nie ma za bardzo z czego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej nie ryzykuj! Może się okazać, że będziesz żałować :)

      Usuń
  25. Fiu, fiu, a co to się tam tak zazieleniło? U nas śnieg, środek zimy, a pod Sobótką maj. ;) Oprócz tego rozbroiło mnie wyjście koteczek z klatek - obie widać lewołapne są. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakaś ozimina, czy co... Nie znam się, Jolu, ty Ty ze wsi jesteś przecież. Nie zasiałaś jeszcze nic na polu???

      Usuń
  26. Szóstka z plusem za dobrze wykonaną robotę.
    Powodzenia w następnej akcji.

    OdpowiedzUsuń
  27. Gdybyś Ty mnie Anko złapała do klatki, to nawet szmatki nie musiałabyś na klatkę zakładać, bo bym się nie darła, tylko mruczała z radości i przymilała się do Ciebie :DDD

    Jesteście Wspaniali z MójCiTowim ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślę jednak, że Ty, Viki, lubisz szmatki. Szczególnie te ładne i modne. :)))

      Usuń
  28. Aniu fajnie, że o tym piszesz. Może zachęci to kogoś do podobnych działań.
    Serdeczności i wytrwałości:)))

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)