Strony

czwartek, 14 czerwca 2012

Przysłuchiwać się sercem


Czytam książkę "Zdrowiej, pokonaj lęk, stres i depresję", którą napisał dr David Servan-

-Schreiber. Lubię czasem sięgnąć po taką pozycję, bo ona może mnie zmobilizować do dbania o siebie. Jestem jeszcze w trakcie, ale już coś ciekawego znalazłam - to rozdział o tytule, jaki nosi mój post.




Jest o sztuce słuchania. O nawiązywaniu prawdziwego kontaktu, o prawdziwej pomocy, jakiej możemy udzielić drugiej osobie, której coś leży na sercu. Każdy może ją stosować. Ułatwia zbliżenie się do osób, z którymi jesteśmy najmocniej związani, na których zależy nam najbardziej, ale sprawdza się też w stosunku do współpracowników, kolegów, znajomych, do każdego, kto przeżywa właśnie jakąś trudną sytuację.  



Technika ta może na początku wydać nam się nieco sztuczna, ale już miałam okazję sprawdzić ją w praktyce i efekty są niesamowite. O tym później.

Cała rzecz polega na zadaniu pięciu następujących po sobie pytań. Nie można ich "zagadać", powinny być zadane w stosunkowo szybkim czasie, chodzi o to, żeby nie rozwodzić się nad odpowiedziami na każde z nich, bo sprawa zostanie rozmyta. Na przykład jeśli odpowiedź trwa dłużej niż trzy minuty, dotarcie do sedna sprawy stanie się problematyczne - tak pisze autor. Oczywiście nikt nie będzie przeprowadzał takich rozmów z zegarkiem w ręku, piszę to, żeby uzmysłowić Wam, o co chodzi.




Oto te magiczne pytania:

1. Co się stało? 
Prawda, że to naturalne? Nie należy wdawać się w szczegóły, dopytywać, trzeba pamiętać, że ta metoda ma pomóc bardziej osobie potrzebującej niż nam.
2. Co czułeś/łaś, kiedy to się stało?
Innymi słowy, jakich doznałeś emocji? Czasem to pytanie wydaje nam się zbyt oczywiste, bo przecież wydaje nam się, że wiemy, co powinna czuć osoba w danej sytuacji, mimo to należy je zadać, bo po pierwsze, możemy się mylić, a po drugie, osoba potrzebująca sama musi sobie to uświadomić.
Do tej pory łatwe, żadnych problemów.
3. Co było dla ciebie w tej sytuacji najtrudniejsze?
Jak pisze autor, to pytanie posiada magiczną moc, bo zmusza umysł do skupienia, pomaga uporządkować i skoncentrować myśl na zasadniczej kwestii, na tym, co boli najbardziej. Byłam zdumiona, gdy po zadaniu tego pytania widziałam to skupienie i koncentrację w oczach rozmówcy! On sobie to dopiero uświadamiał! 
Umysł człowieka, pozostawiony sam sobie, ma skłonność do rozpraszania się we wszystkich kierunkach. Ja często wiem, że jest mi źle, ale muszę się głęboko zastanowić, na czym to dokładnie polega i wtedy okazuje się, że jestem np. śpiąca!
4. A co/kto pozwala ci stawić czoła temu problemowi i nie poddać się losowi?
Innymi słowy, co ci pomaga w tej sytuacji? Autor nazwał to pytanie "stawić czoła". Trzeba jego formę dopasować do sytuacji. Tym pytaniem kierujemy uwagę rozmówcy na istniejące wokół niego możliwości. 
"Nie można nie doceniać ludzkich zdolności do wychodzenia z najtrudniejszych sytuacji. Człowiek potrzebuje wtedy najbardziej pomocy w podźwignięciu się, w ponownym stanięciu na nogach, a nie w rozwiązywaniu za niego problemów. Wszystkim nam trudno zrozumieć i uwierzyć, że otaczający nas ludzie są znacznie silniejsi i bardziej odporni, niż się to na ogół sądzi. Że sami jesteśmy znacznie silniejsi i bardziej odporni, niż się to na ogół sądzi" Zdrowo jest w takiej sytuacji opanować odruch natychmiastowego rzucenia się z pomocą i powiedzieć sobie: nic nie rób, nie wtrącaj się, po prostu bądź, zaufaj mu, on znajdzie rozwiązanie albo sam wyraźnie poprosi o konkretną pomoc.
5. Ostatni punkt nie jest już pytaniem. Nazywa się EMPATIA i ma potwierdzić, że współczujemy. Dobrze jest powiedzieć, co czuliśmy podczas słuchania rozmówcy. "Musi ci być bardzo ciężko", "Przykro mi, że cię to spotkało", Jestem poruszona twoją historią" - w zależności od naszych empatycznych, szczerych  uczuć.
Cała ta rozmowa to żaden teatr, to szczera chęć autentycznej pomocy, czystych relacji i ulżenia bólowi trudnej sytuacji poprzez zmniejszenie poczucia, że przeżywa się to w samotności.




Tak jak napisałam powyżej, byłam zaskoczona przebiegiem takich rozmów, które już udało mi się odbyć.

Jedna na przykład wyglądała w skrócie tak:
Mama koleżanki wylądowała w szpitalu.
1. Jesteś smutna. Co się stało?
"Mamę zabrało pogotowie, okazało się..."
2.Co czułaś, kiedy to się stało?
Byłam przerażona, nie wiedziałam, co robić...
3.A co było dla ciebie w tej sytuacji najtrudniejsze?
(Dłuższa chwila namysłu, widać skupienie.) "Świadomość, że ona cierpi, a ja nie mogę jej pomóc..."
4. Czy jest coś takiego lub może ktoś, kto ci w tym pomaga?
"W sumie to mogę zawsze liczyć na syna, on bardzo mnie wspiera..."
5. Współczuję ci, to musi być bardzo trudne dla ciebie.
(Po raz pierwszy uśmiech.) "Dziękuję, czuję się trochę lepiej."


Ja miałam wrażenie, że dużo się dowiedziałam i nawiązałam z nią przez chwilę prawdziwą więź i dzięki temu czułam się dobrze. O wiele lepiej, niż gdybym zaczęła, opowiadając jej o moim Tacie i Jego chorobie. Takich rozmów przeprowadziłam już kilka, nie każdą udało mi się doprowadzić do końca, bo albo się to rozmyło, albo było mi głupio zadać jakieś pytanie, ale jeśli mi się to udało, efekt zawsze był pozytywny i dla rozmówcy, i dla mnie.

Jak mówi autor, "Pogłębiając wzajemne relacje, sami się leczymy".


Oni często rozmawiają ze sobą szczerze.

Mam ochotę zadać pytanie Klarki: "Co ty na to?" :-)

41 komentarzy:

  1. Sztuka słuchania innych jest bardzo ważna.
    Niestety,nie wszyscy ją opanowali.
    Ale nawet najmniejsze zainteresowanie drugą osobą jest niezwykle pozytywnym odruchem.

    OdpowiedzUsuń
  2. obawiam się, że ludzie są strasznie skoncentrowani na sobie i nie zależy im na tym, by ktoś ich słuchał ze zrozumieniem, wystarcza im, że mogą się do kogokolwiek wygadać a reakcja słuchacza nie jest dla nich ważna bo oni i tak wiedzą najlepiej i w zasadzie to nawet potakiwania nie potrzebują, o współczuciu nie wspomnę, jeśli czekają na reakcję to ma być podziw. Na szczęście nie wszyscy tak mają. Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję,że tych "słuchających" jest więcej!;))

      Usuń
    2. Takich ludzi już teraz unikam, lub rozmawiam z nimi o pogodzie:-)Cenię sobie autentyczne relacje.

      Usuń
  3. Książka chyba typowa dla kobiet,
    bo mężczyźni nie lubią tego typu pytań.
    Warto na pewno przeczytać..

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy wiesz, że autor zmarł w ubiegłym roku po 20-letniej walce z nieoperacyjnym guzem mózgu? A o chorobie dowiedział się przypadkiem, gdy ze zwykłej ciekawości, nie podejrzewając,że jest chory, zrobił sobie tomograficzne badanie mózgu. Oczywiście wszystkie książki,które w ciągu tych 20 lat napisał noszą ciężar jego osobistych doświadczeń, przemyśleń, przeżyć.Pomyślałam przy okazji o Twoim tacie- kup książkę "Nowa dieta antyrakowa", autorów Johannes F.Coy i Maren Franz. A tę dietę może zastosować każdy z nas, choć jest ona dla osób zmagających się z tą chorobą.
    Gdy w latach 70 moja koleżanka z pracy zmagała się z rakiem, prof.Koszarowski wszystkim pacjentkom dawał właśnie takie zalecenia.
    A osoby zdrowe mogą tę dietę potraktować jako odchudzającą i profilaktyczną.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem o tym. Książkę sama se kupię a potem spróbuję podrzucić Tacie, choć on dostał teraz zalecenie, żeby odżywiać się zgodnie z grupą krwi. Sama nie wiem..

      Usuń
    2. No to Ci podpowiem- odżywianie zgodne z grupą krwi to wsadz między
      bajki. Mam grupę "A" i niestety to co jest zgodne z ową grupą przetwarzałam na czysty tłuszcz. Kup tę książkę, przeczytaj od A do Z, bo warto.To jest dieta nisko węglowodanowa i wysoko proteinowa. Bo już dość dawno stwierdzono,że rakowi służy glukoza, więc trzeba dostarczane organizmowi pożywienie pozbawić cukru. No a węglowodany to wszak glukoza.Część książki jest poświęcona bardzo dokładnym przepisom co i jak przyrządzać i jest podany przykładowy jadłospis na 28 dni. We wtorek upiekę domowy chleb nisko węglowodanowy i wysoko proteinowy- właśnie z owej książki.
      Miłego, ;)

      Usuń
    3. Kupię. Dzięki za polecenie!

      Usuń
  5. Czasy są takie a nie inne, ze kazdy ma ogrom problemów wszelakich i jest zbyt zajęty sobą...ale uważam, że da się to rozgraniczyć...wysłuchać kogoś to nie boli, a może pomóc drugiej osobie...Książka świetna
    Miłego dnia, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Warto rozmawiać i nie wstydzić się zadawania takich pytań, dziękuję że to przypomniałaś...

    OdpowiedzUsuń
  7. byłam taką terapeutką wiele lat w pracy. Czasem myślałam, że gdybym ujawniła wszystkie informacje, to nieźle skłóciłabym wszystkich. Ciekawe jest to, że ludzie wybierają tę sama osobę do zwierzeń, wiedząc, że to samo robi ktoś o kim nie zawsze są przychylny podczas swoich zwierzeń. I co ciekawe, ja nigdy nie miałam potrzeby opowiadania innym o swoim życiu, bo wystarczyło mi 'spowiadanie' w domu. Tak, każdy czego innego potrzebuje, co innego dobrze wpływa na jego równowagę psychiczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ci współczuję, to terapeutyzowanie w pracy musiało być trudne, szczególnie, że nie miałaś potrzeby mówić o sobie.
      Ja widzę, że kiedyś też była ze mnie niezła emocjonalna pijawka;-)
      Mam nadzieję, że już jest inaczej. W każdym razie teraz wolę się cieszyć niż rozdrapywać rany;-)

      Usuń
    2. to znaczy, wydaje mi się, że to, że nie miałam potrzeby opowiadania o swoich problemach, było jednym z czynników, dla których mnie traktowano jako powiernika sekretów. Można było do mnie mówić, a w zamian nie trzeba było mnie słuchać. Bo prawda jest taka, że większość uważała swoje problemy za najważniejsze. Ich egoizm był mi na rękę:)

      Usuń
    3. A mnie się to kojarzy z wykorzystaniem, co nie znaczy, że można czasem kogoś wysłuchać, czy pomóc mu, nie licząc na wzajemność! Można, a nawet trzeba;-))

      Usuń
    4. Psychoterapeuci obowiązkowo uczą się dbania o własne granice i nienaddawania siebie, właśnie po to by chronić swoje zdrowie - szeroko pojęte. Bez tej umiejętności trudno być "kubłem na g.wno życia", jak mawiają. No i praca pod superwizją. Dlatego też osoby, które służą za "ścianę płaczu" tak naprawdę często ponoszą konsekwencje różnego rodzaju. Zdrowotne, psychiczne, mają czasami poczucie wykorzystania, itd... Dobrze jest też odpowiedzieć sobie na pytanie: Dlaczego to właśnie ja niosę pomoc, chociażby w formie słuchania?

      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    5. Aniu, ja nie odbierałam tego jak wykorzystywanie, bowiem wsłuchiwanie się w czyjeś życie za jego zgodą sprawiało mi wiele radości i wg mnie świadczyło także o zaufaniu do mnie. Nie był to przymus, zawsze mogłam powiedzieć dziś nie mam czasu, gdy nie miała lub nie chciałam słuchać. Były następne dni:)
      Asseng, jedyna konsekwencja dla mnie było to, że czułam się potrzebna innym, nigdy nachalnie, nikt mnie do tego nie zmuszał. Należę do osób empatycznych, ale i asertywnych. Słowo NIE jest mi bardzo bliskie:) Bardzo mi brak tych zwierzeń.
      Pozdraiam Panie:)

      Usuń
  8. Nie każdy potrafi się tak otworzyć na druga osobę.
    Wiele osób nie chce słuchać innych, bo mają swoje problemy,
    o których z kolei nie chcą mówić,
    bo w życiu liczy się przecież sukces a nie porażka.
    Empatia to dobry objaw, ale w rozsądnych granicach.
    Znam parę osób, które tak bardzo przejmują się nieszczęściami innych,
    że ich zdrowie psychiczne na tym cierpi.
    Najważniejsze żeby zachować równowagę.

    Człowiek wyjedzie na tydzień i omija go tyle dobrych wieści i pyszności.
    Cieszę się , że Mela ma dobrych ludzi i koleżankę.
    Obie są cudne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że tylko empatia w rozsądnych granicach jest zdrowa. Dobrze jest dać ludziom się wykazać i nie brać na siebie ich problemów, ani ich za nich nie rozwiązywać.

      Byłaś w Ośnie?:-)))

      Usuń
    2. W Ośnie miałabym kontakt ze światem,
      a tam gdzie byłam ani zasięgu, ani internetu;)

      Usuń
  9. Wolę sluchać, niz mówić, ale takie pytania... chyba wstydziłabym się je zadać? Nie wiem... Choć na pewno mają coś w sobie i moga być bardzo pomocne.
    Ludzie często mi się zwierzają, nawet obcy, podobnie jak Ivie piszącej komentarz powyzej, ale to czasem stawiało mnie w mało komfortowej sytuacji. A ja z kolei mam problem w drugą stronę - duszę problemy w sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem co widzisz w nich wstydliwego? Myślę, sobie, że jeśli ktoś nie będzie chciał, to nie odpowie,a przekonałam się, że ludzie chętnie mówią i nie widzą w tych pytaniach nic złego, tylko uznają je za prawdziwe zainteresowanie.
      Dusić problemy, na pewno nie jest dobrze, ale każdy jest inny i radzi sobie inaczej;-)

      Usuń
    2. Agnieszko, masz rację czasem słuchanie wprawia słuchającego w zakłopotanie. Ja czasem pytałam, ale gdy widziałam, że ktoś oczekuje pytań ode mnie, a czasem milczałam, bo czułam się niezręcznie już z powodu samego słuchania. Nie jest dobrze, gdy trzyma się problemy w sobie, ale zdaje sobie sprawę, że by komuś je powierzyć niezbędne jest stuprocentowe zaufanie.

      Usuń
  10. umiec sluchac jest rzeczą bardzo cenną, warto te ceche pielęgnowac...

    OdpowiedzUsuń
  11. tak najwazniejsze to umiec sluchac ... a to takie proste i trudne zarazem ..... bardzo madra i pozyteczna ksiazka - tez takie lubie poczytac bo czegos nas jednak ucza:) pa

    OdpowiedzUsuń
  12. Często jesteśmy bardzo zabiegani i nie potrafimy słuchać drugiego człowieka.
    Szczęśliwy ten, który umie to czynić...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Często bywałam tą, która słucha (piszę: "bywałam", bo teraz zdarza się to rzadziej) i dawniej zwykle miałam wrażenie, że oczekuje się ode mnie rady, rozwiązania problemu, pomocy... Trochę to trwało, zanim się nauczyłam, że pomocą jest już samo wysłuchanie. Gdybym znała te "magiczne pytania", pewnie nie miałabym tego wrażenia, że nic pozytywnego nie zrobiłam.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie one przekonują. Cieszę się, że je odkryłam;-)

      Usuń
  14. Wielką sztuką jest umiejętność szczerego wsłuchania się w drugą osobę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. uwielbiam słuchać innych i uwielbiam jak ktoś słucha mnie :) warto mieć wsparcie w takich chwilach!

    OdpowiedzUsuń
  16. Dzięki, Aniu za te słowa- we wtorek czeka mnie może jedna z najważniejszych trudnych rozmów w życiu.Może te pytania ułatwią mi właściwe zrozumienie i łatwiejsze rozwiazanie problemu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto, jeśli to jest Twój problem, to te pytania powinny być zadane Tobie, żeby mogły Ci pomóc. Ale możesz zastanowić się nad nimi sama.. Trzymam kciuki za Ciebie, bo bardzo poważnie i groźnie brzmi, to co czeka Cię jutro.

      Usuń
  17. To chyba stara książka, albo stara technika. Pamiętam spotkanie z przyjaciółką z 15 lat temu, gdy ona próbowała wobec mnie zastosować ten schemat. Ponieważ na schematy (które zresztą sama lubię) jestem bardzo wyczulona od razu się wkurzyłam. Najbardziej wtedy zdenerowało mnie tempo... ;). Może ona zbyt dosłownie potraktowała ten krótki czas? Ja się dopiero rozkręcałam z odpowiedzią, a tu już kolejne pytanie. Próbowała tak kilka razy, w końcu się na dobre zdenerwowałam, nagadałam jej, że trenuje na mnie jakieś sztuczne techniki psychologiczne (studiowała jakąś psychologię) i był to chyba początek końca naszej przyjaźni... brrrr!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka jest z 2009 roku, więc chyba koleżanka opierała się na czymś innym;-) Rozumiem, że Cię to wkurzyło, wszystko zależy od podejścia rozmówcy i jeśli ona po prostu chciała wykorzystać schemat, to pewnie było to irytująco widać. Świetnie sobie z nią poradziłaś:-)
      A ja dziś znowu pamiętałam o tym podczas "ratunkowej rozmowy" z koleżanką i znowu ona pięknie znalazła najbardziej bolący punkt i zobaczyła sposoby pomocy sobie w tej sytuacji. Jednym z nich był np telefon do mnie, więc chyba dobrze jej się ze mną rozmawiało;-) Pamiętałam jednak, co mi napisałaś i tylko kierowałam się tymi pytaniami, nie używając ich dosłownie podczas rozmowy. Rozmowa trwała z 15 minut - przez telefon;-)
      Mnie ta metoda przekonuje:-)

      Usuń
    2. W ogóle sobie z nią nie poradziłam. Wycofałam się i postawiłam mur ;). Kiedyś czytałam o podobnej technice w książce: "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły". Tam jednak głównie chodziło o taką zasadę by absolutnie nie drążyć, tylko jakby potwierdzać to co dziecko mówi.
      "- Miałem dziś ciężki dzień...
      - Miałeś ciężki dzień. Z powodu szkoły?
      - Nie miałem po prostu ciężki dzień.
      - Ach tak. Po prostu ciężki dzień.
      - Tak, właśnie. Strasznie się zdenerwowałem.
      - Zdenerwowałeś się i miałeś ciężki dzień.
      - Tak, ale to nie było takie zwykłe zdenerwowanie. Zdenerwowałem się bo mnie Paweł wkurzył.
      - Paweł cię wkurzył, rozumiem. Paweł bywa wkurzający.
      - No, ale wiesz. Wyjątkowo. Opowiadał, że...."
      Itd... I w końcu dziecko opowie to wszystko, co uzna za naprawdę ważne. Próbowałam, ale jestem zbyt mało cierpliwa.

      Usuń
    3. Ps. spróbuję tych 5-u punktów, gdy będę miała w sobie dość empatii... ;). Dzięki za cierpliwość.

      Usuń
    4. No to właśnie sobie poradziłaś, skoro nagadałaś jej i postawiłaś mur!
      Książkę którą wspominasz znam i też miałam fajne efekty jak udało mi się to zastosować. Kiedyś mój syn (mały był, ok 10 lat miał) przyszedł rano i mówi "sen jest głupi!, nie będę spał! itp", ja, normalnie zaraz bym zaczęła zrzędzić, że "sen jest potrzebny, wszyscy ludzie śpią, be ble ble" ale ponieważ byłam zaraz po przeczytaniu tej książki, to powiedziałam tylko "tak?". "Tak!" - on na to -"nie będę chodził spać, bo mi się takie straszne rzeczy śnią...."

      W tych punktach, moim zdaniem, ważne są cele tych pytań: znaleźć najbardziej bolący punkt i drogę która może przynieść ulgę.

      Jaką cierpliwość?? Z radością z Tobą "rozmawiam";-))

      Usuń
  18. cos mnie podkusilo i jeszcze ten post przeczytalam i baaaardzo to ciekawe!
    postaram sie zapamietac i zastosowac!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To "coś" niech Cię kusi częściej, miło mi będzie;-)

      Usuń
  19. Niesamowity blog! Widać, że ma pani dobre serce :) Miło się czyta blogi, z których płynie taka dobroć... Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)