Strony

wtorek, 28 lutego 2017

Argo

Widzieliście to?


Nie wiem, czy miałabym tyle siły, aby jeździć na takie interwencje, ale z drugiej strony, jeśli można pomóc tym psom, jeśli można je zabrać, to serce rośnie, że choć trochę udało się zmienić świat na lepszy. Ich świat. Tych kochanych mordek, tych istot, które nie zasłużyły na swój okrutny los. Nie dość, że tam brud, smród i głód, to jeszcze przemoc fizyczna...
Wielki podziw dla Ekostraży za to, co robią!

Znacie już jednego psiaka uratowanego spod Żmigrodu. To śliczny i mądry Corgi, co natychmiast znalazł dom, i dzięki Agnieszce i Andrzejowi, z którymi umówiliśmy się na obiad (całkiem przypadkiem), znalazł transport do Warszawy. Wcześniej mały terierek spędził u Andrzeja i Agi prawie dobę. Oczarował ich w tym czasie na całego! 
Corgi jest już u Moniki, już ma swoją rodzinę, swój dom, więc przyszedł czas na jego braciszka. Nazwałam go Argo. Fanfary, bo oto on!


Czyż nie jest arcycudem?




Zapoznanie Argo z Ptyśką wymaga pokazania Wam tego klatka po klatce.
Dla uważnych. :)





Ptyśka zawstydziła pieska...

Odwrócił główkę.



Ojej, ale straszny stwór grasuje w tym domu! - pomyślał. :)

Chyba się... zakochałem - skonstatował. 



Ach, Argo! Kogo uszczęśliwisz, piesku?!
Och, Argo, uroda twa jest aż nierzeczywista!


Jakże szybko zwierzęta przyzwyczajają się do tych firanek, 
do tego miejsca Za Moimi Drzwiami...

Jeden zwierz, 

dwa zwierza, 

trzy zwierza

i cztery zwierza!

A cóż to się dzieje za "słynnymi" firankami?

A kuku! Przyjaciele! 




Mnie osobiście brak słów - taki cudaczek!





Moje dziewczyny - FikaMika, stanęły kolejny raz na wysokości zadania. 
Przyjęły malucha pod swoje skrzydła. 
Kochane!



Tylko ciocia Stefania coś chmurna. :)



No i przybycie małego wcale nie skłoniło Ptyhultaja do litości nad moimi firankami, wrrr!!


PODPIS

Komu Argo, komu, bo on szuka domu!

Miłego wieczoru!

Edit:
Środa, 1.03.2017.

Ogłaszam uroczyście, że Za Moimi Drzwiami miała miejsce kolejna magiczna historia. Pamiętacie, że Agnieszka i Andrzej wzięli do siebie na jedną dobę Corgiego, bo Andrzej mógł zawieźć go następnego dnia do Warszawy. 
I zakochali się!
I zobaczyli, że drugi pies w domu nie jest wcale dużym obciążeniem! 
I...
I...
I zdecydowali się na Argo!!!!
Hurrraaa!!!!
ARGO ADOPTOWANY!!!
I to jak!!





sobota, 25 lutego 2017

Corgi

Cześć, ciocie i wujki! Nazywam się Corgi i chciałbym Wam coś opowiedzieć. 




Dzieją się tutaj rzeczy, których mój rozum nie ogarnia. Chyba trafiłem do raju! Czy wy wiecie, że psie życie może być piękne? Czy przypuszczaliście kiedyś, czy kiedyś pomyśleliście, że pieski mogą chodzić na takie wspaniałe, długie wycieczki, które nazywają się spacerkami? Ja nie żyję jeszcze długo na tym świecie, ale już z pięć miesięcy, mimo tego nigdy nie przeżyłem czegoś tak wspaniałego jak spacerek! Myślałem do tej pory, że pieski muszą być uwiązane na lince i kręcić się w kółko: dwa kroki w tę i dwa kroki z powrotem... Nie powiem, żeby mi się to podobało, oj nie. Piszczałem, prosiłem, żebym mógł pójść troszkę dalej, żeby zrobić kupkę i siusiu nie tam, gdzie muszę spać... Potem przestałem prosić, bo ta ręka była taka bolesna, a słowa okrutne… Boję się krzyku, nie krzyczcie na mnie, proszę.










A teraz stała się rzecz niesamowita. Otóż okazuje się, że nie jestem wstrętnym, śmierdzącym kundlem, co to tylko musi zejść panu z drogi! Czy możecie uwierzyć, że mówią teraz o mnie prześliczny, słodki maluch? Zachwycają się moją mięciutką i gładką sierścią! Mówią, że mam smutne, przekochane oczy i rozkoszny, długi nosek. Że jestem bardzo zgrabnym pieskiem, a moje łapki są słodziutkie!  Łapki słodziutkie! Dla mnie to jest szok, aż mi się w głowie kręci! Mówię Wam, ciocie i wujki! Ogromnie się cieszę, że ktoś zabrał mnie z tego miejsca, które było niby to moim domem. Bałem się, gdy przyszli, ale kiedy pomyślę, że mógłbym tak na tej krótkiej lince spędzić kolejne dni, i miesiące, i lata, to chociaż jestem jeszcze bardzo młodziutki, rozumiem już dobrze, jaka to byłaby dla mnie tragedia. Przecież każdy dzień do tej pory był dla mnie taki! 



I tylko w nocy, gdy śniłem, z moich marzeń wyłaniała się łąka; biegałem, skakałem, tarzałem się w pachnącej trawie i wołał mnie łagodny głos, więc frunąłem prosto do dobrych rąk – tak mi się śniło, naprawdę.  Wiecie, jakie to są dobre ręce? Ja teraz wiem nareszcie.  To te, które drapią pod bródką, muskają uszka, klepią po boczkach i gładzą wywalony brzuszek! Kocham takie ręce i zrobię dla nich wszystko!
Na koniec powiem Wam coś jeszcze. Gdy przekroczyłem drzwi tego domu, w którym teraz jestem, zobaczyłem cud: dwie piękne dziewczyny, które mieszkają w tym domu. One nie bały się niczego, swobodnie sobie chodziły, bawiły się ze sobą, merdały ogonkami i… przyjęły mnie do siebie! Patrzę, co one robią i robię tak samo. To moje idolki, moje gwiazdy, moje opiekuńcze duchy! Fika i Mika - nauczycielki.













Niedługo pojadę do nowego domku do Warszawy. Tam czeka na mnie moja prawdziwa mamusia Monika. Czeka i marzy, żeby mnie przytulić. Wiem o tym, bo mi tak mówią! Będę musiał wystawić ją na kilka prób; nasiusiam na dywan (choć już załatwiam się na dworze), pogryzę jej ulubione buty (bo lubię gryźć), albo coś innego wymyślę, ale... Oddam się jej cały i będę kochał, kochał i kochał, no i cieszył się życiem, łąką, spacerkami, pełną miseczką i nie będą już gryzły mnie pchły! O! Aż mi się kręci w głowie od tego szczęścia!





Ten list do Was, ciocie i wujki, napisała za mnie ciocia Gosianka, ja jej tylko dyktowałem! Ona mówi, aby podziękować Ekostraży, że mnie uwolniła z tej okrutnej  niewoli. No to dziękuję jak umiem: merdając ogonkiem. I dodam jeszcze uśmiech w oczach.


 Czy takie podziękowanie wystarczy?


PODPIS