niedziela, 22 czerwca 2014

Urok Tokio

Obiecanki cacanki, no i w końcu zebrałam się w sobie, sprężyłam, zorganizowałam, przysiadłam i napisałam jeszcze parę słów o pobycie w Japonii. Blog jest moim pamiętnikiem, zależy mi, aby tu były. :)


To napiszę trochę więcej. :))) Jest duży szacunek do prywatnej przestrzeni, a więc nikt na nikim nie wisi. Nawet w godzinach szczytu, kiedy pociągi metra są wypełnione po brzegi i na dopych kolanem, to ciągle słyszysz "przepraszam" w momencie, kiedy ktoś dotknie cudzego ciała. W PL Wspaniały nieświadomie stał w autobusie przy kasowniku i nie mógł zrozumieć, dlaczego ludzie dopychali się do kasownika, potrącając go bez słowa "przepraszam", którego to słowa on się nauczył na wypadek, gdyby kogoś niechcący dotknął lub potrącił.
Uprzejmość w sklepach, nie możesz być tam niezauważona, chyba że to ogromny dom handlowy, ale jak przechodzisz obok stoiska, to już, jeśli nie słowem, to powitają cię uśmiechem. Nie może być mowy o załatwieniu jakiejkolwiek transakcji gdziekolwiek bez "proszę" i "dziękuję".
To jest niedopuszczalne i niewyobrażalne.
A tymczasem w Toruniu, jak w okienku informacji pytałam o pociąg pospieszny do Gdańska, to pani rzuciła "można przeczytać na tablicy".
To jest CHAMSTWO, bo ona od tego siedzi za okienkiem pod tytułem Informacja, żeby udzielać informacji, w dodatku, co to znaczy "można przeczytać”? Czy ja jestem słupem? Puszką po piwie?
Na pewno w środkach komunikacji miejskiej jest głośno, bo ludzie jednak rozmawiają, tak na żywo, jak i telefonicznie, ale nikt się na ciebie nie gapi, choćby ktoś był z tzw. gołą dupą, to nikogo to nie obchodzi na tyle, żeby na nim zatrzymać wzrok.
A już jak ktoś na kogoś spojrzy i ta druga osoba zauważy, to w momencie zetknięcia się wzrokiem pojawia się delikatny uśmiech.
Czekaliśmy na autobus, na przystanku było ok. 12, może 15 osób, i w momencie, kiedy autobus podjechał, to wszyscy się pchają, a ja i Wspaniały stoimy z otwartymi gębami. Tutaj może być kolejka na 60 osób i wszyscy stoją, i nikt się nie pcha.
Przylataj do NYC, na pewno będę miała czas nie tylko na kawę. :)))))

Ten komentarz zacytowany powyżej napisała Star pod jednym postów o Japonii. Jeśli tak jest w Nowym Jorku, to jest tam tak samo jak w Tokio. Teraz rozumiem już Star, kiedy mówi, że żyje jej się w NY komfortowo.


Ja uległam urokowi Tokio. Jest to największe zaskoczenie mojego wyjazdu. Mało tego, jest to także największe zaskoczenie MCO: to, że jest to największe zaskoczenie mojego wyjazdu. :)
Zastanawiałam się długo, co sprawiło, że tak miło wspominam to miasto. Jak to się stało, że ja - miłośniczka natury, widoków, spokoju i ciszy czułam się w największym mieście świata tak wspaniale.

Jestem pewna, że nie chodzi o widoki miasta, o budynki, mrowie mieszkańców czy miejsca turystyczne.
Chodzi o atmosferę, o ludzi, i o sposób organizacji życia w przestrzeni publicznej. Dokładniej: chodzi o wspaniałych, taktownych tokijczyków, którzy myślą o innych i swoim zachowaniem sprzyjają im. Chodzi o niezwykłą czystość na ulicach, w metrze, w parkach i dosłownie wszędzie. Chodzi o dostępność schludnych toalet, o możliwość kupienia sobie wody w automacie dokładnie na każdej uliczce - niby takie głupstwo, ale jakie nam było potrzebne! Chodzi o niezawodny, punktualny co do sekundy system komunikacyjny obsługiwany przez miłych i kompetentnych ludzi, którzy są tam dla pasażerów, a nie odwrotnie.
Chodzi o jakość obsługi w każdym miejscu, gdzie jest tego wymagana. Np. w sklepach. To jest temat na wiele stron. Nie widziałam nigdzie tak pracujących sprzedawców. Ci ludzie są zawsze w stu procentach w pracy, nigdy się nie nudzą, nie siedzą bezczynnie, nie są zniecierpliwieni, zniechęceni, nieuprzejmi. Przeciwnie, nie nadskakują, ale czekają w gotowości, żeby doradzić, pomóc i zawsze robią to kompetentnie i taktownie. Być może są wyjątki, może nie jest tak w całej Japonii, ja opowiadam o swoim pobycie w Tokio, o tym, co sama widziałam. Ciekawe jest to, że nawet mały sklepik ma dwie ekspedientki, wszystko, aby klient nie czekał. Ekspedientka obsłuży cię z miłym uśmiechem, sprawnie i estetycznie kupiony towar zapakuje, pożegna miłym "dziękuję" i wtórować jej będzie każdy inny pracownik będący w pomieszczeniu. W byle kawiarni jest tyle personelu, że nie ma mowy o żadnej zwłoce i zawsze ktoś patrzy, rozgląda się, żeby podejść i obsłużyć klienta. Bezrobocie w Japonii jest rzędu 4%. Może to dlatego?
Kiedy w sklepie nie ma klientów, sprzedawca również jest zajęty. Sprząta, poprawia towar, odkurza, liczy pieniądze, przeciera blat. Nigdy nie widziałam, by stał bezczynnie albo np. rozmawiał przez telefon. Jest w pracy. Pracuje. 
Genialnym zwyczajem jest we wszelkiego rodzaju punktach gastronomicznych, że rachunek płaci się wychodząc, przy kasie. W ten sposób sam decydujesz, kiedy chcesz zakończyć pobyt, a nie musisz czekać, aż kelner raczy podejść i skasować należność.
Takich ułatwiających, pomocnych i miłych zwyczajów jest więcej. Pisałam już np. o atrapach jedzenia na wystawach. To naprawdę pomocne, kiedy od razu widzisz, jak wygląda potrawa i porcja, którą zamawiasz. Dodać jeszcze muszę, że te potrawy nie dość, że wyglądają tak jak na wystawie, jota w jotę, to jeszcze wszystkie są świeżutkie i bardzo smaczne, a ceny są zabójczo niskie. Można zjeść pyszny, obfity obiad za 10 zł.
Nie zdarzyło się nam, aby ktoś był dla nas niemiły, aby ktoś potraktował nas z góry czy niegrzecznie. Obserwowaliśmy, jak są obsługiwane dzieci, młodzież i ta grupa jest traktowana z takim samym szacunkiem jak inni. O wszelkich doświadczeniach z obsługą handlową mogę wyrażać się tylko pochlebnie.

Tymczasem parę dni temu kupowałam do firmy czajnik i kiedy w sklepie EURO AGD poprosiłam o pomoc sprzedawczynię, to odburknęła w moją stronę "zajęta jestem, obsługuję innego klienta (a wgapiała się w monitor komputera), niech pani idzie na koniec, tam powinna być koleżanka". To proszę zawołać koleżankę, poprosiłam już wkurzona. Nie, ona nie może, bo przecież mi mówiła, że jest zajęta. Chamstwo. Kiedy wychodziłam ze sklepu, nikt nie powiedział mi "dziękuję, do widzenia", za to ochroniarz gapił się bez słowa. Chamstwo. Pety, śmieci na chodnikach - chamstwo. Kierowca, który bez żenady wyrzuca niedopałek przez okno, stojąc na czerwonym świetle i wcale nie przejmując się tym, że inni to widzą. Bezkarny cham. No i to powszechne gapienie się na innych... Nie o tym jednak...

Powtórzę, że gdybym miała wybrać największe moje zaskoczenie z tej podróży życia, to powiedziałabym właśnie to, że jestem zachwycona Tokio. Nie sądziłam, że wielkie miasto może mnie tak oczarować. Tokio to Japonia w pigułce. Wielkiej i różnorodnej. To nowoczesność i historia, wszelkie zróżnicowanie specyficznych dzielnic, oszałamiająca architektura, piękno natury, wszelkie kuchnie świata, szaleństwo sklepów - gdzie można kupić dosłownie wszystko, luz modowy, tolerancja. Można paradować w dowolnym stroju, z przysłowiową (?) kupą na głowie, a nikt nie zwróci na to uwagi.

Owszem, betonu, wieżowców jest tam na potęgę, ale pełno też utrzymanych w porządku mniejszych i większych parków, stojących w zieleni świątyń. Po jakimś czasie zaczyna się zauważać marniejsze formy; kwiatki tu i tam, krzaczki, drzewa.

Wypowiem tu życzenie, które chciałabym, aby się spełniło. :)

Chciałabym wrócić do Tokio i móc je znów odkrywać i poznawać w spokoju. 

A jutro klasówka. :) Najgorsze jest to, że nie wymyśliłam jeszcze pytań, którymi Was podręczę. Hmm...

PODPIS

Zdjęcia z Tokio, będące załącznikiem do dzisiejszego posta umieściłam na FB: TUTAJ (klik).

Na twarzaku jest też nowy filmik z Gamioniakami w roli głównej. Oglądajcie, patrzcie, może wśród Was jest przyszła mama tych szkrabów. :)

I ostatni dopisek. Wczoraj na stronie   ღI love Japanღ.    znalazłam poniższy kolaż. To jest właśnie dowód na to, o czym między innymi dziś napisałam. Poza tym na Oswajaniu Drogi też dziś pojawi się wpis trochę w temacie. W temacie atmosfery. Zapraszam.



I z najostatniejszej chwili - nienasyceni, głodni zdjęć Tokio i tamtejszej atmosfery proszeni są o grzeczne ustawienie się w wyznaczonym miejscu i uprzejme przejście TUTAJ (klik).
To dopisałam ja, asystentka Jot 66. ;)

48 komentarzy:

  1. to faktycznie niespodzianka - ludzie w tym mieście wygrywają z naturą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atmosfera, Elu. To o czym napisała, Star. Jestem oczarowana tym aspektem. gdyby tak można było wybrać sobie parę aspektów z tamtej kultury i zaadoptować do naszej, ech...
      I żeby nie było: nie wszystko mi się tam podoba.

      Usuń
  2. Tak mi sie Twoj dzisiejszy wpis skojarzyl: http://youtu.be/hxDQIYek7Ng
    Mniej moze widoczki, jak tekst, bardzo adekwatny do tego, co napisalas.

    Tamta kultura ksztaltowala sie przez stulecia, poprzez warunki, historie, religie i mentalnosc Japonczykow. Nie ma najmniejszych szans na podobnie pozytywne odczucia w innym zakatku ziemi. Taki sposob na zycie wysysa sie albo z mlekiem matki, albo nie osiagnie go nigdy. Niewesole to, ale prawdziwe. I wydaje mi sie, ze na dluzsza mete nie czulibysmy sie tam komfortowo. Zderzenie kultur jest szokiem, wszystko budzi podziw, ale w gruncie rzeczy jest obce i dla nas nienaturalne. Dobrze byloby przejac niektore obyczaje i zachowania, ale nie wszystko, bo to by nas przygniotlo.
    Czytajac Twoj i MCO blog, dochodze do wniosku, ze na pewno chcialabym ten kraj zwiedzic, ale nie zamieszkac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widoczki to jednak wcale :)

      Człowiek się do dobrego szybko przyzwyczaja, sama o tym wiesz bardzo dobrze. Myślę, że bez problemu zaakceptowałabym na resztę życia życzliwość, uprzejmość, punktualność, sprawny system komunikacyjny, profesjonalną obsługę w sklepach, taktowność, szanowanie czyjejś przestrzeni, czystość, uczciwość w gastronomii, tamtejsze ceny i wiele innych aspektów życia. Za to inne sprawy powodowałyby, że bym tęskniła za Polską. Rozmawiamy czysto teoretycznie, bo nigdzie się nie wyprowadzam, ale jest to pierwszy kraj o którym pomyślałam, że dałabym radę tam mieszkać.
      Wiem, że czytasz, Aniu, ale wpis MCO (który zaraz przygotuję) idealnie wpisuje się w mój dzisiejszy temat, mimo, że tego nie planowaliśmy. :)

      Usuń
  3. Ojejku, dlaczego zdjec nie mozna powiekszac?
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo te same zdjęcia są na FB - link jest na dole. Nie chciałam zawalać tego posta taka ilością zdjęć.

      Usuń
    2. Właśnie!
      Ago, część z nich chyba była w postach publikowanych podczas pobytu Gosi w Japonii. Gosia chyba chciała oszczędzić tych, którzy mają już przesyt (czy są tacy?!).
      Ja tam też się dopominam o słuszne rozmiary i o słuszną liczbę zdjęć. Jesteśmy co najmniej dwie takie, to może Gosienica uwzględni i coś nam doda ekstra. :)

      Usuń
    3. No dobra, niech będzie na twarzaku. Tak to jest, jak się nie doczyta uważnie do końca, tylko wpadnie w panikę z powodu ZA MAŁYCH zdjęć. ;)

      Usuń
    4. Nie ma sprawy, mogę dodać. Zrobię zaraz drugi post dla tych, co im z FB nie po drodze. Będzie przed tym. Same zdjęcia. OK? :))

      Usuń
    5. Ja już podglądam na FB. Nie chcę Cię zmuszać do spędzenia połowy niedzieli przy produkcji postów. ;) Przecież do kotków trza Ci śmigać, do Gamoniaków słodkich. :)

      Usuń
    6. Post już dodany, a Ty możesz, moja asystentko, dodać link do niego w tym poście. :)

      Usuń
  4. A mi było by tam dobrze!:)
    Kultury i sposobu zachowania trzeba uczyć od...niemowlaka.Trzeba tylko chcieć:)Traktuj innych tak jakbyś sam chciał być traktowany.Bardzo prosta zasada.
    A teraz"letem"popatrzeć co u TCO:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orko, chwilunia, nie wyrabiam z tymi postami. Za pół godzinki zobacz u MCO.

      Usuń
  5. ach, to chamstwo :(((
    a na drogach.... kierowcy, rowerzyści, piesi
    wszyscy mamy trochę za uszami :/
    buziaki:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy, to prawda, jedno pociąga za sobą następne. Fala.
      Buziaki:*

      Usuń
  6. A w temacie Gamoniaków - wymiatają! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie kolejny filmik, bowiem kocia mama dorobiła się przypadkiem nowego imienia. Na nowe życie nowe imię - to chyba właściwa postawa? :) Będzie o 16. Na twarzaku. :) Dla cierpliwych, którym się chce oglądać te dłuuugie filmy. Mają prawie 3 minuty! Ratunku! :)

      Usuń
  7. O, właśnie! Jestem tego samego zdania, co Orka i traktuję innych tak, jakbym sama chciała być traktowana. Co zabawne, kiedyś (dość niedawno) syn zarzucił mi, że zbyt często mówię "przepraszam"; bo, ja, kiedy kogoś potrącę, przepraszam po prostu odruchowo, dla mnie to zupełnie naturalne, a jego to złości, bo uważał, że "przepraszam, że żyję", wiesz, o co chodzi. Nienawidzę również, kiedy ktoś mi "wisi" na plecach, np. w kolejce do kasy; mam ochotę takiemu delikwentowi wsadzić łokieć pod żebro. Oczywiście, nie robię tego. Japonio, przybywaj! :)))))
    Przeczytałam post o morsach i, naturalnie, komentarze; macie wszystkie racje, ale nasuwają mi się mi dodatkowe problemy; np wolność a kłusownictwo, ochrona przed zagrożeniami stwarzanymi przez ludzi itp. Ale o tym można w nieskończoność. W zasadzie jestem przeciwna trzymaniu zwierząt w niewoli, szczególnie jeśli celem jest tylko uciecha tłumów.. Znam jednak osoby, u których wizyta w zoo powoduje reakcję typu "śliczne zwierzątka" i na tym koniec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, Ninko, że ten post o morsach nie dotyka nawet prawdziwej istoty problemu, to tylko takie moje wołanie serca... :)
      Japonio, przybywaj!
      Trzeba jednak pamiętać, że ten medal ma dwie strony. Fajnie jak ktoś tak pracuje, ale tak pracować... Oj, nie chciałabym. To jest oddanie siebie na tysiąc procent.

      Usuń
    2. Jasne, pamiętam, odnoszę się raczej do tej ogólnej uprzejmości, takiej z ulicy :)

      Usuń
  8. Po prostu podróże kształcą . Najważniejsze w nich to, że z pewnego oddalenia łatwiej nam dostrzec chłodnym okiem naszą, polską rzeczywistość. Taki właśnie zachwyt i psychiczny komfort przeżyłam w Singapurze. Kontrast był tym większy, że w tym czasie w Polsce był "okrągły stół' i mocno siermiężna rzeczywistość.Czystość, świetna organizacja, niebywała uprzejmość, poczucie pełnego bezpieczeństwa, wszystko robione z głową - to cały czas były moje główne odczucia. Pominę już stronę wizualną jak architektura, różnorodność kultur, uprzejmość, brak ludzi stojących i nudzących się, wszyscy czymś zajęci. W każdym sklepie klient obsługiwany jak udzielny książe.Przy okazji doszłam do wniosku, że najlepiej gdy demokratyczne państwo to tylko nazwa - tam tak naprawdę nie ma demokracji, wręcz jest "zamordyzm", ale dzięki temu wszystko działa. Przeważa w Singapurze ludność chińska, europejczyków jest zaledwie 2%, ale każda nacja odnosi się z szacunkiem do innych. Poza tym ludzie Dalekiego Wschodu mają inną mentalność, są z natury bardziej zdyscyplinowani.
    Marzy mi się by znów tam pojechać.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli doskonale mnie rozumiesz, oraz to co chciałam przekazać dzisiejszym postem.
      Pozdrawiam, Aniu :)

      Usuń
  9. Mnie zachwyca ta czystość wszędzie. Błyszczące podłogi w autobusie, czy metrze ! I wszechobecna kultura bycia. Myślę, że wynika to też z tego, że na tak niewielkiej przestrzeni żyje tak dużo ludzi. Gdyby nie znaleźli metody, by sobie nie wadzić, to już z 900 lat temu by się powybijali. Ale słyszalam też wiele historii bardzo niepochlebnych o Japończykach. Mam w rodzinie chłopaka, który jest po japonistyce, i parę ładnych lat w Japonii mieszkał. W bliższych, codziennych kontaktach sporo tracą. Po 8 latach pobytu, zrezygnował z bardzo dobrze płatnej pracy i wrócił. Choć za chwilę znów wyjechał. Do NY .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, dlatego podkreślam, że są to moje obserwacje po miesiącu pobytu na wakacjach. Nie tylko moje. Sporo czytam na ten temat blogów, książek i ta opinia się powtarza. Japonia potrafi zaczarować swoim urokiem. :)

      Usuń
  10. Znalazłam podobną atmosferę w Szkocji w Edynburgu. Weszłam do sklepu wybrałam towar a że był wysoko a ja do wielkoludów nie należę, pomachałam ręką w stronę mniej więcej wejścia i natychmiast zjawił się pracownik, mężczyzna o ciemnej karnacji podał z uśmiechem wybrany towar i pokazał ręką kierunek kasy. Tak jest wszędzie, każdy zagada, uśmiechnie się, no cuda, po prostu cuda!!! . A już największym zaskoczeniem to policja, idą rozluźnieni, uśmiechają się mijając, psy biegające bez smyczy na spacerach, tylko w samym mieście na smyczy, luz, spokój, uśmiech, no wiecie co kochani, dlaczego tu jest inaczej? Czego nie ma w nas a pojawia się gdy tylko zamieszkamy w innym kraju? Traktuj innych tak jak chcesz by ciebie traktowano - znalazłam powyżej. Tak też czynię ale nie przepraszam co chwilę, tylko gdy się zagapię i na kogoś wpadnę znienacka, :) I nie cierpię gdy ktoś się pokłada na mnie w autobusie, przy kasie w markecie, bywało że przyjmowałam na plecy a gdy człowiek przede mną przesunął się trochę dalej ja nagle się odsuwałam i "pokładacz" leciał do przodu, często waląc się w różne części ciała i nie mógł się nawet odezwać. Ciekawe że u nas nas takie pokładanie się na kimś jest naprawdę częste, ludzie nie potrafią stać o własnych silach? Musi ich ciągle ktoś dźwigać na plecach? Wydaje się że jest to problem głębszy niż się wydaje na pierwszy rzut oka, chyba to coś siedzi głęboko w psychice tego narodu że nie ma siły na stanie na własnych nogach i własne zdanie(?). :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, też tego nie cierpię jak mi ktoś tak stoi na plecach. Co do reszty, to masz rację: cuda się dzieją na świecie. Oby i u nas nastała taka... moda.

      Usuń
    2. O, jak ja się cieszę że Elka to napisała! Właśnie miałam napisać że u mnie jest podobnie jak w Japonii - ale myślę że tak jest w wielu miejscach na świecie, no może nie dokładnie tak samo w innych miejscach w Europie, bo na kontynencie jest jednak inaczej niż na Wyspach, niemniej jednak chamstwo jest mniej zauważalne.
      A ja wróciłam właśnie z Londynu. Byłam tam pierwszy raz turystycznie i... tak jak Ty Gosiu, jestem raczej zwolenniczką wsiowego spokoju, ale miasto mnie zachwyciło. Pozorny bałagan, a jednak wszystko doskonale zorganizowane i działa bez zastrzeżeń.Nie będę się tym teraz zachwycać, bo przyzwyczajona jestem do takich standardów, myślałam że w Londynie jest gorzej niż w Edynburgu :-) Ale nie jest :-)

      Usuń
    3. To dające do myślenia, że takie normalne standardy są dla mnie czymś niesamowitym i podziwianym...
      Fajnie, że tak jest i u Ciebie. Ja Londyn również tak pamiętam...
      Nawet te stada Polaków go nie dały rady zepsuć...

      Usuń
  11. No szkoda, że u nas takiej kultury nie ma, choćby i 50% z tego, co w Japonii. Więcej nie musi być, bo faktycznie - zadusilibyśmy się ;) Czystość w miejscach publicznych - super sprawa, to też kwestia zapewne zatrudnienia sporej ilości osób odpowiedzialnych za utrzymanie wszystkiego w stanie błysku. Długo by o tym pisać ...

    Obejrzałam filmik z nadania imienia koteczce :) Ależ słodko mruczy :)) A małe z tymi słodkimi pazurkami i ząbkami ... :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślę, Lidio, że nie zadusilibyśmy się, do dobrego szybko można się przyzwyczaić i byłoby nam to bardzo w smak. :) Co do ilości osób zatrudnionych, to myślę, że istota tutaj tkwi w tym, że tam się inaczej pracuje, więc nawet mniejsza liczba ludzi zrobi robotę lepiej niż u nas. Zaznaczam, że nie chciałabym tam pracować, o nie! :))

      Jakoś mi to podpasowało, żeby tej Burczymyszce nadać takie imię. Pasuje do niej. To kochana kobitka. :)) Widać na filmie.

      Usuń
  12. Niczego odkrywczego nie powiem. Czytam z pewną taką zazdrością. Przecież to tak niewiele. Trochę życzliwości i uprzejmości, a wszystko mogłoby wyglądać inaczej, przynajmniej w codziennym funkcjonowaniu, niezależnie od warunków ekonomicznych. Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, Hana, że my mamy superowy odstresowywacz, więc damy sobie z tym radę. :))

      Usuń
  13. Duzo z tych rzeczy, ktore opisujesz sa mi znane z UK od 36 lat, choc ostatnio zaczelam narzekac, ze ludzie mi ti chamieja! co mnie mega wkurza, ale zauwazylam zmiane w ojczyznie, malymi kroczkami, nawet bardzo malymi ale jakos sie zmienia. ale w sumie latwiej mi zuc tu, gdzie jestem z tym wszystkim, czasem tylko moje dziecko zauwazy (w London town mieszka), ze jak ktos jest chamski to niestety jest wielkim prawdopodobienstwem, ze to Polak...a i dziecko juz pare razy ostro zwrocila Polakom uwage na zachowanie na ulicy/w sklepie/metrze! Innyh nacji obcych sie troche boi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe :)) A polaków się nie boi? Dzielna dziewczyna! :)

      Usuń
    2. A właśnie, ja tam chamskich Polaków w Londynie nie widziałam, ale ja turystycznie tylko byłam a turyści zachowują się inaczej jednak :-) Ale... faktycznie, jedyne mamusie wrzeszczące na swoje dzieci to były Polki, niestety...

      Usuń
    3. moje dziecko mieszka w polnocnym Londynie, w dzielnicy obsadzonej Polakami, Turkami i Nigeryjczykami. Turysci sie tam nie zapuszczaja ;))

      Dziecko raz sie przestraszylo Polakow, szli za nia i sobie opowiadali co by z nia zrobili....nie dosc, ze sie przerazila to sie przerazila. przeszla przez ulice i zawroila :((

      Usuń
  14. Chciałam uprzedzić, że nie będzie mnie jutro na klasówce. :P Coby się nikt nie zastanawiał gdzie Alutka. ;) Alutka będzie w mieście Konwalii dwa dni (bez netu), więc Konwalia niech tu za mnie test zrobi! Ha! :D

    Czystości i uprzejmości tokijskiej chyba wszyscy zazdrościmy. Czego nie mogę już powiedzieć o morsach. :( No ale takie "zabawy" niestety wszędzie. :(

    Taka czytelniczka jak Lidka to marzenie! :) Tak jak i jej Chłop. ;)
    A jak Lidce poszło w marszu? Czy nie poszło? Bo nie wiem i nie wyczytałam...

    Kocinki cudne postępy robią. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to buuuuu!! I w telefonie nawet nie masz netu? Oj, niegrzeczna Aluszka, do kąta marsz!
      :(((

      A Lidka pisała o tym u siebie, że marszu nie ukończyła, bo się na organizatorów wkurzyła!

      Usuń
    2. Alutko, to może ja napiszę za Ciebie? :)---------------------------------------

      Ekhm, te kreski to Mietek - rozciągnął się. :]

      Usuń
    3. Anulko, mój telefon ma 6 lat! :D Nadrobię jutro wieczorem. :)

      Jolu, zrób za mnie! :))))
      Głaski dla Mietka - takie bardzo poranne. ;)

      Usuń
    4. Miło, że pytasz, Aluszko :) Tak, jak Gosia wyżej napisała i pierwszy raz coś takiego się mi zdarzyło. Mam nadzieję, że ostatni.
      Przyjemności w Kornwalii :))

      Usuń
  15. Tylko pozazdrościć takiej podróży i możliwości poznania tak odrębnej kultury! :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. wiesz Gosi, całkiem niedawno usłyszałam w pracy
    - dziękuję, jest pani bardzo miła
    Nie byłam wyjątkowo miła dla pacjentki, traktowałam ją tak jakbym chciała być sama traktowana.

    Masz rację chamstwo nas otacza i to jest bardzo smutne.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...