Strony

Pokój Przemian 2018


Sylwestrowa - bo kotki trafiły ZMD właśnie w sylwestra. Pojechaliśmy po nie z MC do Strzelina, a potem spędziliśmy w klinice aż cztery godziny na czekaniu, wiadomo - sylwester...
To mamusia i trzech synków. Zostały zabrane z ohydnej piwnicy w Strzelinie, gdzie okociła się  wyrzucona, a potem porzucona przez właściciela kotka (trzeba dodać, że miała jeszcze troje kociąt, które wcześniej znalazły domy). Wszystkie były brudne, zapchlone, zarobaczone i chore. Na dobry początek dostały imiona związane z sylwestrem: kotka została Dosią (od "do-siego roku!", a kocurki: Sylwester, Brokat i Cekin. 


268. Dosia

Kiedy kotka trafiła ZMD, miała - oprócz wymienionych wyżej chorób - ogromny brzuch, który mógł być wynikiem zmian chorobowych. Na szczęście był to "tylko" skutek niewłaściwego odżywiania. Miała również, na skutek przewlekłego kociego kataru, powiększone gruczoły Meiboma, które drażniły jej oczy, a spływające łzy powodowały, że całkiem wyłysiał jej nosek. Dosia miała u mnie -ZMD, ciężkie życie. Jej leczenie trwało 31 dni - zastrzyki, tabletki, krople, nagrzewanie powiek i masaże brzuszka, a w końcu operacja (kastracja i zoperowanie gruczołów Meiboma), podczas której zatrzymało się jej serce. Na szczęście kotka była monitorowana i przeżyła dzięki szybkiej reanimacji. Jakby tego było mało, po ustąpieniu narkozy przestała widzieć - dobrze, że tylko na krótko, a i serce po badaniach okazało się zdrowe.
Długie, skuteczne leczenie i dobre warunki zaowocowały - kotka zmieniła się nie do poznania. Zrobiła się bielutka, czyściutka, pachnąca, odrosła jej sierść na nosku, polubiła głaskanie i zabawę.
Znalazła u Agnieszki i Pawła cudowny dom, w którym ma kocie towarzystwo.

269. Sylwester

Sylwek to biało-czarny kocurek o mięciutkiej, aksamitnej sierści. Największy i najzdrowszy ze wszystkich. Był też najdelikatniejszy, najostrożniejszy, najspokojniejszy i bardzo troskliwy. Zawsze sprawdzał, jak się czuje mama i bracia, mył im pyszczki, ocierał się pieszczotliwie.
Został zaadoptowany przez panią Monikę z Łodzi, ma siostrę, młodą kotkę Leilę i psiego towarzysza, spokojnego pekińczyka Ediego.


270. Brokat 

271. Cekin
Brokat i Cekin
Brokat (biało-rudy) i Cekin ( biało-czarny) to piękne, mięciutkie i delikatne,
wyleczone i odchuchane kocurki. Uwielbiają się ze sobą bawić i kochają ludzi. Łagodne,
mają cudowne charaktery - to słodziaki do kwadratu!
Kotki znalazły wspaniały, wspólny dom u pani Mirki we Wrocławiu
i mają cudownego opiekuna Jurka, który jest uważnym, mądrym chłopcem. 


Bonifacy najpierw miał na imię Tatulek, bo to ojciec wielu kociąt na osiedlu (w tym będących też ZMD - Koko i Szanela). To wielki kocur ważący ponad sześć kilo z pięknymi zielonymi oczami, zachwycający. Około półtora roku przed trafieniem do ZMD kotek najprawdopodobniej uległ wypadkowi samochodowemu, w wyniku którego uszkodził sobie lewą przednią łapkę... Od tego dnia prowadził życie, jakiego żadnemu zwierzakowi nie życzę. Został złapany i umieszczony w klatce w piwnicy. Spędził tam półtora roku, a przecież dotychczas był królem swojego podwórka... Uszkodzenie łapki było na tyle mocne, że nie chciała wrócić do sprawności. Dodatkowo kocur wymknął się swojej opiekunce, poobijał gdzieś łapkę w brudnej piwnicy, zrobił sobie paskudną ranę na nadgarstku. Ryzyko amputacji było bardzo duże, ale opiekunka bała się podjąć taką decyzję, stąd trzymanie go w zamknięciu. 
Kiedy trafił do ZMD, a leczenie wciąż nie dawało spodziewanych rezultatów, trzeba było łapkę amputować. To było jednak - wbrew pozorom – najlepsze wyjście, bo kiedy już rana się zagoiła i nie było bolącej łapki, która przeszkadzała podczas poruszania się, Bonifacy zaczął odzyskiwać radość życia. Znalazł (wraz z Dymkiem) dom u pani Basi – dom z hektarowym ogrodem, położony pod Wrocławiem, w spokojnej okolicy przy bocznej drodze. 
Bonifacy ma u Basi (oprócz Dymka) jeszcze psiego kolegę, teriera-staruszka oraz stado kurek. 

273. Dymek

Równie piękny jak Bonifacy – kruczoczarny, ze lśniącymi zielonymi oczami. To młodziutki, zdrowy, półtoraroczny kocurek spokojny, łagodny, wcale nieagresywny.
Trafił ZMD po rocznym pobycie w innym DT. Na szczęście szybko znalazł dom i to jaki! Zamieszkał z Bonifacym.

274. Dumka

Dumka została odłowiona wśród biednych bezdomnych kotów w małej miejscowości pod Wrocławiem, gdzie z wielkim zaangażowaniem czasu i swojej pracy pomaga Ola z Fundacji Pręgowane i skrzydlate. Spora część tego kociego stada jest już przez Olę wykastrowana, każdy kot dostaje na dobre życie szczepionkę - niech mu się zdrowiej żyje. Wśród tych bezdomnych dzikusów znalazła się Dumka.
To świetna koteczka, i śliczna, i miła, i wyważona, i trochę gadułka (porozmawiać można).Dumka, ma dom z wielkim ogrodem, a nawet kawałkiem prywatnego lasu, z dala od dróg, w spokojnym miejscu. Jej ludziom specjalnie zależało, aby była z charakterem, nie żadne "lelum polelum" :) Kotka ma uległą i spokojną koleżankę i na pewno sobie poradzą:)


Kaja to gładkowłosa, młoda suczka, przywieziona do ZMD po apelu o zabieranie z przytuliska w Oławie psów zamarzających, w otwartych boksach, w czasie mrozów . Trzy tygodnie wcześniej została interwencyjnie odebrana ze strasznej biedy, gdzie głodowali ludzie i zwierzęta. Była już wstępnie odkarmiona, odrobaczona, zaszczepiona i właśnie została wykastrowana – podczas podróży jeszcze nie całkiem wybudziła się z narkozy.
Sunia szybko dała się poznać jako stworzenie urocze, spokojne i kochane. A zaraz następnego dnia po umieszczeniu ogłoszenia na OLX zgłosiła się pani mieszkająca ulicę obok:)Na umówione spotkanie przybyła z całą rodziną i pieskiem Psiuniem, który najpierw był u nich tymczasowo, a potem został na stałe. Rodzina zastanawiała się już od pewnego czasu nad towarzystwem dla psiunia, więc Kaja spadła im jak z nieba – i została adoptowana. :)

276. Sabinka

Sabinka to śliczna, około pięcioletnia, biało-bura kotka po przejściach. Trzy lata temu ktoś wyrzucił ją z samochodu razem z drugim kotem. Znalazła wtedy dom u pewnej starszej pani. Była dla niej dobrą i wierną towarzyszka, ale los nie chciał, by wspólnie się zestarzały. Pani Sabinki zachorowała i musiała iść do szpitala; nie mogła się już dłużej zajmować kotką, jej życie w szpitalu nie pozwalało na to... Początkowo Sabinkę wzięła do siebie jej córka, ale domowa kotka za nic nie chciała zaakceptować drugiego kota, więc Sabinka nie mogła u niej zostać. ZMD okazało się, że to przemiła kicia, która bardzo potrzebuje nowego stałego domu, bo jest zdezorientowana i tęskni... I dom dla Sabinki się znalazł! Na dodatek w okolicy z której przyjechała - koło Kłodzka.:) Jej nowi ludzie przyjechali po nią „przed pracą”, jadąc 2,5 godziny w marznącym deszczu! Czy można wystawić sobie lepsze referencje? 5 godzin w samochodzie, w dzień roboczy, aby nie czekała za długo, aby pomóc i dać dom osieroconej przez swoją panią Sabince!

277. Magoda

Magoda dostała imię na cześć Chaty Magoda w Bieszczadach. :) To kotka około półtoraroczna, śliczna, zgrabna i powabna koteczka, czarna, ale podszyta białym puchem; ma oczy jak bursztyny, jest puchata jak szynszyla, a jej sierść jest jak popiół lub dym. Bardzo oryginalna - ale dzika. Była pod opieką Oli z Fundacja Pręgowane i skrzydlate, została już odrobaczona, zaszczepiona i wykastrowana. Przyszła ZMD do Bonifacego (i ciotki Gosianki) po nauki bycia kotkiem domowym. Chęć zaadoptowania Magódki wyraziła pani Agnieszka z Gdańska, więc raz dwa zorganizowałyśmy transport i pojechała!  Po niedługim czasie życia na swoich warunkach i korzystania z dobrego przykładu dwóch innych kotów (które pani Agnieszka też oswoiła) okazało się, że Magódka odnalazła się w nowym domu i myślę, że będzie mogła, ku radości wszystkich zainteresowanych, wieść tam szczęśliwe życie.

278. Hosia

Hosia została odłowiona przez Olę z Fundacja Pręgowane i skrzydlate. To bardzo czarniutka, szczuplutka, drobniutka, młodziuteńka kotka. Imię otrzymała po Hokusie, nieodżałowanym rezydencie ZMD. Przeszła wszystkie potrzebne badania, ale kiedy okazało się, że test płytkowy w kierunku białaczki okazał się dodatni, trzeba było zrobić kotce drugi, dokładniejszy test, a do czasu otrzymania jego wyniku Hosia nie mogła się kontaktować z innymi kotami i musiała przebywać ZMD samotnie, w osobnym pokoju. Test PCR okazał się ujemny, kotka jest zdrowa, a ciotka Gosianka postanowiła dać jej drugą szansę, więc czekamy czy Hosia da się oswoić.
Edit: Hosia została wypuszczona na swój teren, do końca pozostała nieprzejednana i przerażona. 


Hania i Funia, dwie młode kotki – miały w momencie przybycia 7-8 miesięcy. Zostały odłowione na jednym z wrocławskich osiedli. Zostały umieszczone w kenelu, w pomieszczeniu piwnicznym, gdzie były leczone, a potem zostały zaszczepione. Spędziły tam miesiąc i wydawało się, ze będą już trochę oswojone. Tymczasem, kiedy trafiły ZMD, jedna z kotek skakała po klatce w przerażeniu, syczała i machała pazurami, więc otrzymały imiona Harpia i Furia. Jednak, tak jak w przysłowiu, diabeł okazał się nie taki straszny, jak go malują. Funia i Hania długo były nieufne i nie dawały się dotykać, ale było coraz lepiej. Zostały wysterylizowane. Trzeba było im ludzi, którzy dadzą im czas i pozwolą im oswajać się w swoim tempie.

To bardzo wesołe, kochające się bawić, śliczne, zgrabne kotki i szukałam da nich najlepszego domu - w którym mogłyby się wspierać, bawić ze sobą, ponieważ doskonale się znają i bardzo się lubią. I taki właśnie dom znalazły. Zostały adoptowane przez panią Adę i pojechały daleko, aż pod Hanover. Nazywają się teraz Dori i Melania.

281. Król Złoty

Złoty Król - wielki i piękny kocur w wieku ok. 2-3 lata, zaczął przychodzić do ogrodu na wrocławskich Złotnikach. Wyglądał okropnie, był podrapany, pobity w walkach kocurów i kulał. Został złapany i umieszczony ZMD. Kocurek po opatrzeniu ran i wykastrowaniu zaczął pięknie zdrowieć, ale niestety jakiś uraz na paluszkach lewej przedniej łapki nadal dawał mu się we znaki. Rtg nic nie wykazało. Podczas konsultacji chirurg nie stwierdził żadnych problemów z kośćmi czy stawami, tylko bolesność łokcia i mniejszą nadgarstka. Doktor Bieżyński z UP we Wrocławiu, podał mu lekką blokadę do obu stawów i to, jak się potem okazało okazało się skuteczne! Kot nie kulał już więcej. :)
Złoty to kot piękny, urokliwy i ma fajny charakter; jest niesamowicie majestatyczny, spokojny i wyważony, ale jeszcze do końca oswojony, kuli uszy kiedy chce się go pogłaskać (coraz rzadziej), ale to kwestia czasu. To łatwy pod tym względem przypadek. Trzeba tylko poczekać chwilę aż zaufa. 
Złoty król znalazł dom u pani Ewy, u ludzi z wielką tradycją pomagania zwierzętom, z wielkim sercem i doświadczeniem. 

282. Migotka

Panna Migotka przebywała pod opieką Oli z Fundacji Pręgowane i Skrzydlate, a ZMD spędziła tylko kilka dni. Koteczka została odłowiona podczas akcji kastracji bezdomnego stada kotów. Kicia okazała się przemiła, delikatniutka i subtelna, niesamowicie urokliwa! Kokietująca, wdzięcząca się, skora do zabawy, lubiąca mizianie, bardzo wesoła, bardzo zgrabnie zbudowana, delikatna, niewielka, prześlicznie umaszczona! Przecież takiej koteczki nie można wypuścić z powrotem na bezdomność. Dodatkowo, po kilku tygodniach w DT u kotki objawiło się uczulenie. Zaczęła dostawać monokarmę (czyli z jednego gatunku białka zwierzęcego - tylko nie z kurczaka lub specjalną karmę hypoalergiczną) i poczuła się dobrze. Ranki na karku pięknie się zagoiły. Została jej pobrana krew na pełen panel alergiczny, oraz na inne badania krwi, które pomogą stwierdzić czy to stały problem, czy może incydent. Migotka jest zaszczepiona, wykastrowana, odrobaczona. Testy na FeLV i FIV ujemne (zdrowa). Zabezpieczona przed pchłami i kleszczami.
Kotka jest śliczna, miła, mruczy, kocha się bawić, lubi głaskanko, a jednocześnie jest trochę lękliwa i na pewno nieprzebojowa, ale ma w sobie pokłady radości. Potrzebuje chwili, aby zaufać człowiekowi, dnia/dwóch. Bardzo ładnie dogaduje się z innymi kotami.
Pannę Migotkę zaadoptowała pani Beata, a już po tym fakcie okazało się, ze wcześniej zrobione testy w kierunku alergii wyszły ujemne, a podejrzenie padło na często uczulającą koty karmę S.



283. 284.285. 286. 287. -  WIÓRKA  I JEJ DZIECI - WIÓRKI

Kotka okociła się na wrocławskim podwórku, a dzieci ukryła w pustym drzewie! Kociaki zaraz zaczęłyby wychodzić i byłoby to w tamtym miejscu dla nich niebezpieczne. Cała kocia rodzinka została więc zabrana ze swojego nietypowego lokum i trafiła ZMD, a tam kotka (z racji tego, gdzie się okociła) dostała imię Wiórka, a małe Wiórki, trzy kocurki i jedna koteczka, zostały nazwane Jurek, Ogórek, Kiełbaska i Sznurek. Od razu jednak pojawił się problem – nie można było wejść do kociego pokoju! Kocia mama broniła swoich dzieci, była zdenerwowana i wściekła! Takiej sytuacji jeszcze ZMD nie było, a na dodatek problem narastał; w wyniku stresu kotka nie tylko bardzo źle reagowała na ludzi, ale na dodatek niewłaściwie opiekowała się dziećmi, zrobiła się dla nich niebezpieczna. Została więc od nich zabrana i wysterylizowana. Teraz czeka na dalsze losy pod opieką Marty z Przygarnij Kota.
Na szczęście kocięta były na tyle duże, że już jadły samodzielnie. Rosły – jak to małe kotki szybko i dobrze się rozwijały. Żal było rozdzielać rodzeństwo, a ponieważ samoistnie utworzyły się dwie chętniej przebywające ze sobą pary, Jurek z Ogórkiem oraz Kiełbaska ze Sznurkiem, to w takich właśnie parach szukały domów.

Ich adopcje to niesamowite historie, bo Kiełbaska ze Sznurkiem znalazły dom na Mazurach, u pani Izy, mają tam również młodą panią – dziewięcioletnią Zosię, po drodze nocowali w Warszawie u mojej przyjaciółki - Ewy, a Jurek z Ogórkiem znalazły dom w Bieszczadach w rodzinie Agnieszki! Zawieźli ich tam z Wrocławia Agnieszka i Andrzej, którzy pokonali 1400 km w jeden dzień!

288. Tina

Tina nie jest u mnie. To za trudny przypadek, ale jest pod moją opieką finansową. Moja od lat czytelniczka wspierająca mnie dobrym słowem i nie tylko, napisała do mnie z prośbą o pomoc.
Dowiedziała się o tym, że suczce z jej rodziny mieszkającej na wsi - Tinie, całe życie wiszącej na coraz grubszych łańcuchach, grozi wyrok śmierci...
Suczka urwała się z łańcucha któregoś dnia i ugryzła w nogę kobietę. Od lat towarzyszy jej łatka agresywnej, co skutkuje tym, że właściciele się jej boją, Tina jest niewybiegana, uwiązana dzień i noc, niedotykana. Była zaniedbana od początku życia, a teraz to najlepiej ją uśpić.
Pomyślałam, że może by dać jej szansę i wysłać do szkoły z internatem?

Pamiętacie Rokiego? Ten piesek dostał od Best of The Best - Aleks Borysewicz szkolenie psów nowe, drugie życie!
Ja, jako ZMD, tylko opłaciłam mu pierwszy miesiąc, kupiłam porządną karmę - wielki wór - to wystarczyło, by Roki cieszył się dziś nowym życiem w swoim domu, gdzie wyleguje się na kanapach!

Tina mnie wzrusza. To niestary pies, całe życie miał pod górkę. Chciałabym zrobić dla niego to samo. Opłacę hotel z naukami. Aleks się zgodził ją przyjąć! Koszt pierwszego miesiąca to 650 zł (weterynarz, karma, szkolenie, socjalizacja, pełna profesjonalna opieka). Opłacimy ten pobyt jak długo będzie trzeba.

289. Iśka

Isia to dzielna kcia mama, którą przyniesiono do gabinetu weterynaryjnego wraz z trzema cudnymi córeczkami, które miały wtedy parę dni. Kotka spędziła tam trzy tygodnie, a potem trafiła Za Moje Drzwi. Misa Isia do bardzo dobra mamusia, dbała o swoje dzieciaczki - Misię A, Be i Ce, przyjęła też dwa podrzutki - Vitusia i Bellę, ale one nie korzystały z jej pokarmu - nie umiały. Kocia mama od początku była oswojoną, bardzo miłą kotką, która witała mnie wylewnie, gdy tylko pojawiłam się w kocim pokoju. Ocierała się o nogi i mruczała, pokazując jak bardzo się cieszy. To energiczna kotka uwielbiająca zabawę. Wielokrotnie widziałam jak bawiła się ze swoimi Miśkami. Uwielbiała szaleć z wędką i drapać drapak. Podczas pobytu Za Moimi Drzwiami okazało się, że Isia jest bardzo charakterna i dość szybko się ekscytuje przy nadmiernym głaskaniu. Kotka potrafi zdyscyplinować człowieka i jeśli jej się nie spodoba za długie głaskanie potrafi, bezboleśnie i absolutnie bezkrwawo, chwycić dłoń ząbkami. Pokazuje w ten sposób mi "baw się ze mną, teraz nie miziaj". Z tego powodu poszukiwałam jej domu bez dzieci, w wyrozumiałymi opiekunami. Po długim oczekiwaniu na cud, gdy już traciłam nadzieję, Isia znalazła dom u Pana Artura w Krakowie. Pan Artur jest rodziną zaprzyjaźnionej weterynarz Justyny, która przyczyniła się do znalezienia Isi domu, za co będę jej zawsze wdzięczna. I tak po długim czasie, Isia zmieniła adres zamieszkania. Przed nowym domem dużo pracy i nauki obcowania z tą cudowną, ale charakterną kotką.

290. Misia A

Misa A i Misia Ce znalazły wspólny dom u Pani Ani i jej rodziny. Obie koteczki skradły serce Pani Ani przebywając jeszcze w lecznicy. Już wtedy zostały „zarezerwowane” i wiadomo było, że ich pobyt Za Moimi Drzwiami będzie naprawdę tylko tymczasowy. Bardzo zależało mi, aby koteczki spędziły ze swoją mamą jak najwięcej czasu ponieważ kiedy zostały znalezione jadły jeszcze mleczko. W nowym domu Miśki otrzymały imiona Luna (Misia A) i Mia (Misia Ce). Kotki za towarzystwo mają dwa pieski – buldożka francuskiego i maltańczyka oraz ludzkie rodzeństwo. Obie koteczki są bardzo kochane przez swoją rodzinę. Adopcje dwupaków cieszą najbardziej.

291. Misia Be

Misia Be to teraz Balbinka. Od samego początku skradła serce Pani Karoliny i jej córeczki Kornelci. Kotka bardzo szybko zadomowiła się i skradła serce swojej nowej rodziny. Koteczka jest bardzo rozpieszczana przez wszystkich. Z relacji nadsyłanych mogliśmy obserwować małą koteczkę siedzącą na stole i przygotowującą zastawę na przyjście gości. Babinka dzielnie towarzyszy swojej opiekunce we wszystkich pracach domowych, jak chociażby przesadzanie kwiatków.

292. Misia Ce

(Patrz Misia A.)

293. Bajka

Bajka to kotka znaleziona w okolicach Wałbrzycha. Zabiedzonym kotkiem zajęła się fundacja JAHMUDY kocia bajka. Kotka została poddana leczeniu, a także testom na choroby zakąźne. Niestety wykryto u niej obecność wirusa kociej białaczki. Kotka przebywała w fundacji w klatce. Jej wiek oszacowano na 16 lat. Wiadomo, że takim kotom najtrudniej znaleźc dom. Z tego powodu podjęłam decyzję o objęciu Bajki opieką ZMD. Bajka przyjechała jako kot tymczasowy z myślą, że będę jej szukać domu. Kotka okazała się niezwykle miłą istotą, kochana, ugodowa, idealnie wpasowała się w mój zwierzyniec. Długo się nie zastanawiając podjęłam decyzję o zatrzymaniu Bajki. Niestety test PCR potwierdził u kotki białaczkę. Natomiast weterynarz, który zajmuje się moim zwierzyńcem oszacował jej wiek na ok. 8 lat. Gdy Bajeczka zadomowiła się w naszym domu, okazało się, że to pani policjantka, która nie stroni od upominania pozostałych podopiecznych. Nie raz, nie dwa Mika i Fika oberwały po nosku za bieganie po domu. Z kocimi rezydentkami zaprzyjaźniła się niemal od początku, z drobnymi incydentami. Ale kto by dziś o tym pamiętał...


294. 295. Bella i Vito

Vito i Bella to kocie rodzeństwo dwóch burasków – dziewczynka i chłopiec. Bardzo wcześnie straciły mamę i od trzeciego tygodnia życia zostały odchowane na butelce przez Kasię. Kotki bardzo szybko stały się samodzielne. Zawsze się wspierały, razem bawiły i spały dlatego zależało mi na znalezieniu im wspólnego domu. Chociaż kocham wszystkie tymczaski, które przebywały Za Moimi Drzwiami to Bella i Vito stały się dla mnie bardzo wyjątkowe. Martwiłam się czy te „zwykłe” bure kotki znajdą kochający dom. Okazało się, że nie było powodów do zmartwień, bo rodzeństwo Mafiozątek skradło serce Pani Beaty. Kotki znalazły cudowny dom w Warszawie wraz ze starszą koteczką Lamisią. Do nowego domku kociaki pojechały z Andrzejem, tym samym, który zawiózł Bieszczadzkie Wiórki do miejsca ich przeznaczenia. Kotki są zadbane i bardzo kochane w swoim domu.

296. Tralalusia

Rodzina kotków Tralalotków – mamusia Trala(lusia), kotka Tralalotka i kotek Tralalotek – została znaleziona na jednym z Wrocławskich osiedli. Tralalusia została adoptowana przez Panią Lucynkę, cudowną ciepłą osobę kochającą zwierzęta. W swoim nowym domu Lusia (bo takei nosi teraz imię) ma towarzystwo koteczki Andzi (Puchatej Sówki) adoptowanej Zza Moich Drzwi. Nowy dom Lusi jest cudowny, położony w malowniczej częsci Wrocławia, z ogrodem. Pani Lucynka kocha koteczkę całym sercem i bardzo dba o nią. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego domu dla tej cudownej kotki.


297. 298. Tralalotek i Tralalotka

Rodzina kotków Tralalotków – mamusia Trala(lusia), kotka Tralalotka i kotek Tralalotek – została znaleziona na jednym z Wrocławskich osiedli. Dzieciaczki szybko znalazły cudowny dom u Karoliny i jej rodziny, w tym dwójki dzieci. Kotki mają ciekawe towarzystwo, bo oprócz psiego seniora do rodziny należą też... alpaki. Z ostatnich wieści wiemy, że zapoznanie koteczków z egzotycznym rodzeństwem przebiegało bardzo poprawnie. Nikt na nikogo nie syczał i nie wyciągał pazurków. Kotki w swoim domu są uwielbiane i rozpieszczane. Cudownie, że znalazły dom razem.


299. Smerfusie Ekostrażowe

Smerfusie - Ekostrażowe pieski, spędziły u mnie tylko dwa dni, a potem się poddałam i obowiązki nad nimi przejęła pani Ania z Ekostraży. No, ale były, to na pamiątkę zapisuję. :)

300. Potterzaki

Potterzaki - w domu tymczasowym u Patrycji i jej męża, którzy zajęli się nimi najlepiej na świecie! Pod moją opieką finansową. Dziewczynki Potterzanki znalazły dom u pani Małgosi, a trzy tygodnie potem chłopaki też pojechały do wspólnego domu!

301. 302. 303. 304. Rexy - Flo i Zoe oraz Eva i Rex

Rodzeństwo Rexów – chłopak i trzy dziewczyny – Rex, Eva, Flo i Zoe. Koteczki zostały znalezione na terenie zakładu - biedne, brudne, głodne. Skazane były na krótki żywot, ale nad ich losem pochyliła się pani Dorota. Zadzwoniła do mnie i przywiozła kocie rodzeństwo! Koteczki były bardzo chudziutkie i takie biedne. Przy odpowiedniej opiece szybko jednak doszły do siebie. Jeszcze tego samego tygodnia Zoe i Flo znalazły kochający dom u Kasi, która od dawna marzyła o adopcji kociaków. Dziewczyny to teraz Rysia i Migotka. Są bardzo kochane przez swoich opiekunów.

Po długim oczekiwaniu w kocim pokoju, Eva i Rex znaleźli także wspólny dom. Koteczki podbiły serce Pani Ani i pojechały do Niemiec. Teraz noszą imiona – Simba i Nala. Pani Ania oszalała ze szczęścia i jeszcze przed przyjazdem kociaków wykupiła połowę Zooplusa, zaopatrując się nie tylko w niezbędne rzeczy, jak kuweta, żwirek i jedzenie, ale przede wszystkim w zabawki, tunele, drapaki i posłania. Ponieważ kotki czekała długa podróż (500 km) ich nowa opiekunka zakupiła klatkę kenelową, w której oprócz kocyka i budki znalazła się kuweta, woda, jedzenie i zabawki. Full wypas, jak powiadają. Jeszcze żadne koteczki nie podróżowały w takim luksusie. Pierwsze wieści z domu radują serca, koteczki szaleją, jedzą, a Pani Ania najchętniej by się z nimi nie rozstawała. Ktoś jednak musi pracować na te wszystkie kocie luksusy.

305. Lucjusz

306. Pan Czesiu

307. Mania

308. Henia

309. Genia

310. Zdziś

Kotki Oli – Henia, Genia, Mania, Zdziś, Pan Czesiu, Lucjusz

To kotki, które urodziły się w domu tymczasowym PIS i do momentu trafienia Za Moje Drzwi przebywały z matką (która miała ich serdecznie dość i trzeba było ją często od nich izolować. W chwili przybycia do ZMD koteczki miały około trzech miesięcy, a ponieważ przez całe swoje życie przebywały w fundacji i wszystko o nich było wiadomo, od razu rozpoczęto intensywne poszukiwania nowych domów.

Pan Czesiu pierwszy opuścił progi ZMD i trafił do kochającej rodziny, której skradł serce. Kotek od razu poczuł się pewnie na swoim i rozpoczął eksplorację nowych terenów.

Jako drugi ZMD opuścił Lucjusz, który w swoim nowym domku nosi imię Marcepan. Koteczek skradł serce Pani Lidki, która go bardzo pokochała. Za towarzyszkę życia ma starszą od siebie koteczkę Lukrecję. Dokocenie obyło się bez dramatów, a kotki budowały relację pod czujnym okiem Pani Lidki, która z tej okazji wzięła urlop. Lucjusz – Marcepan okazał się ogromnym miziakiem domagającym się pieszczot i atencji, nawet w nocy lub nad ranem.

Koteczki rozchodziły się, jak świeże bułeczki, ale niestety po dwóch dniach z adopcji wróciła Henia. Bardzo to wszyscy przeżyliśmy, ale nauczeni wydarzeniami z przeszłości wiedzieliśmy, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W międzyczasie Genia podbiła serce Pani Marzeny i pojechała do swojego nowego domu, w którym ma kocie i psie rodzeństwo. W transporcie kotki do nowego domu pomogli Sławek i Asia, ci którzy uratowali Purgę i Bargiego. Dokocenie Geni przebiegało bez syków i dąsów, a koteczka bardzo szybko się zaaklimatyzowała i podbiła serce swojej nowej opiekunki. Od razu na spanie wybrała jej łóżeczko.

Na polu bitwy został Zdzisiu i Henia. Henia znalazła dom , w którym ma ludzkiego braciszka..

Najdłużej Za Moimi Drzwiami gościł Zdziś, który skradł serce mieszkańców. Kotek okazał się bardzo kontaktowy i miziasty i o mały włos, wbrew rozsądkowi, nie zamieszkał u nas na stałe. Na szczęście Zdzisiu podbił serce pani Dominiki i pojechał do swojego własnego domku do Krakowa. W nowej rodzinie ma nie tylko ludzkie rodzeństwo, ale także starszego kociego brata - Pirata. Kotek bardzo szybko zadomowił się na swoim rozpoczynając nowe życie od zwiedzenia każdego zakamarka. Raz niemal przyprawił swoją rodzinę o zawał serca, gdy ukrył się w garderobie pod ubraniami i przez godzinę uważany był za zaginionego. Na szczęście po drzemce kotek się odnalazł. Czekamy w utęsknieniem na wieści o tym wyjątkowym koteczku.

311. 312. Purga i Bargi



Kotki Sławka – Purga i Bargi

Kotki zostały zauważone przez Sławka i jego żonę na ruchliwym skrzyżowaniu w Trzebnicy w chwili gdy próbowały przejść na drugą stronę ulicy. Sławek i Asia zatrzymali się oczywiście i rozpoczęli poszukiwania koteczków, które ukryły się w trawie. Koteczki były bardzo ufne do ludzi i przytulaśne dlatego podejrzewamy, że zostały porzucone. W chwili trafienia Za Moje Drzwi miały około dziewięciu tygodni.

Oba kotki znalazły wspólny dom w Lubinie, gdzie są kochane i rozpieszczane. Niesamowita jest historia ich podróży. Kiedy już miały zapewnioną podróż, bo zgłosiła się do mnie Lucyna i jej mąż, którzy zaoferowali, że specjalnie dla nich zrobią trasę Wrocław-Lubin i z powrotem. Więc, kiedy już było wszystko dogadane, zadzwoniła do mnie kolejna moja od lat czytelniczka – pani Dominika i spytała, czy nie trzeba przewieźć kotów, ponieważ są właśnie z mężem we Wrocławiu, a, jak się dowiedzieli te właśnie kotki adoptowała ich sąsiadka z Lubina! No niesamowity zbieg okoliczności, że akurat dzisiaj byli we Wrocławiu i wracali do domu!!! Zabrali więc Purgę i Bargiego na tę samą ulicę, na której mieszkają.


313. Franciszek August

Pełną historię tego niezwykłego kota przeczytać możecie tutaj: Historia sierpniowego Franciszka

Nie mniej konieczne jest przedstawienie go w kilku słowach także w Pokoju przemian 2018. Franciszek August trafił Za Moje Drzwi za sprawą Sławka i jego żony Asi, jako kot wolnożyjący bytujący na jednym z osiedli Wrocławia. Wszystko wskazywało, że kocurek miał kiedyś dom. Nie wiemy jak i dlaczego rozpoczęła się jego tułaczka, wiemy tylko jak się zakończyła.
A lepszego zakończenia jego historii nie mogłam sobie wymarzyć.
Franciszek August rozkochał w sobie Lidkę i Mieczysława, którzy cierpieli po śmierci ich ukochanego kota Bonusa. I kiedy z ust Lidki padły słowa rozpaczy „nigdy więcej żadnego zwierzęcia”, Za Moimi Drzwiami pojawił się ON, ok. 5-7 letni rudzielec.
I wtedy dostałam od Lidki sms’a z informacją, że myślą o Franiu „bo co to za dom bez kota”.
I tak Franciszek pojechał do swojego domu, gdzie jest bardzo kochany.
O jego losach, jak i innych byłych podopiecznych ZMD przeczytać możecie na grupie Za Waszymi Drzwiami: Za Waszymi Drzwiami

314. Tango

315. Samba

316. Mamba

317. Rumba (Kulka)

Z końcem sierpnia Za Moje Drzwi trafiło kocie rodzeństwo – trzy czarne dziewczyny i bury chłopak. Ponieważ siostry nosiły taneczne imiona RUMBA, SAMBA, MAMBA, postanowiłam ich bratu zmienić imię z Groszka na TANGO. Kotki urodziły się jako bezdomne na jednym z wrocławskich blokowisk i pewnie dlatego były dość ostrożne w kontaktach z człowiekiem. Kocie rodzeństwo trafiło do mnie z innego, przepełnionego domu tymczasowego. Najbardziej oswojony był duet SAMBA i TANGO, natomiast RUMBA i MAMBA dość długo się czajnikowały.

Jako pierwsza ze swojego rodzeństwa opuściła ZMD Mamba. Koteczka wypełniła testament swojej poprzedniczki, która żyła w tym domu 16 lat i zostawiła w spadku miseczki, drapaczki, a przede wszystkim kochające serce swojej opiekunki. Była identyczna i też taka na początku nieśmiała.

Po bardzo długiej odsiadce w kocim pokoju, na swoje poszły TANGO i SAMBA. Kiedy powoli traciłam już nadzieję, rodzeństwo znalazło wspólny dom u Pana Maćka i jego rodziny w domu pod Wrocławiem. W kocim pokoju została Rumba, która przez nieodpowiedzialność ludzi niestety wróciła z adopcji (KILK).

Na czas mojego urlopu RUMBA pojechała do domu tymczasowego dla domu tymczasowego ;) Patrycji i Łukasza. Koteczka przełamała lody i od samego początku zapałała sympatią do pana domu. Stała się kotką miziastą i bardzo otwartą. Łukasz tak bardzo zakochał się w tej czarnej panterze, że zachodziły obawy, że koteczka zostanie u nich i skończy się era domu tymczasowego. Na szczęście w tym samym czasie w Rumbie zakochała się pani Pola i koteczka pojechała do swojego domku, w którym za towarzystwo ma pieska Rumpla i królika Bobka. Tyle było lęków o to czy koteczka znajdzie dom, a ona trafiła na cudowną rodzinę.

 318. Pompon (Mufin)

319. Kitka

Kolejnymi gośćmi, których przyjęłam pod swoje skrzydła było kocie rodzeństwo: KITKA I POMPON. Ok. 4,5 miesięczne koteczki zostały zauważone przez dobre dusze, gdy koczowały na jednym z wrocławskich blokowisk. Początkowo trafiły do domu tymczasowego Bernadetty, a następnie do mnie. Rudy Pomponik szybko znalazł swoje miejsce na ziemi u Oskara, u którego ma starszego brata, jednookiego Pirata. Kotek od samego początku był bardzo kochany przez Oskara, a i dość szybko dogadał się z rezydentem. (Edit: niestety kilka miesięcy potem zachorował na FIP i zmarł...). Jego siostra Kitka czekała dłużej na swój dom i zdążyła wraz z Rumbą zawitać jeszcze  na dwa dni do domu tymczasowego Patrycji i Łukasza. W swoim nowym domu zaaklimatyzowała się bardzo szybko, bo to bardzo mądra i rezolutna koteczka.

320. Łatek/Leo

 321. Iskierka

322. Węgielka

323. Śnieżek

Gang Słodziaków

Zaraz po krótkiej nadmorskiej przerwie Za Moje Drzwi zawitała czwórka rodzeństwa, które urodziły się na wsi pod Strzelinem. Ich mamę ktoś tam podrzucił, gdy była w ciąży. Koteczki przekazano pod moją opiekę, jako cztery siostry, jednak po dokładnych oględzinach okazało się, że wśród rodzeństwa były dwie dziewczynki - Iskierka i Węgielka oraz dwóch chłopców - Łatek i Śnieżek. Najszybciej do swojego domku pojechał Łatek, który teraz nosi dumne imię Leo. Kotek trafił pod opiekę mamy Oskara, który adoptował Pompona. W swoim domu Leo ma psie rodzeństwo i jest bardzo kochany. Wszystko układało się cudownie, kociaki dokazywały, pożerały kocie frykasy i robiły piękne kupy. I kiedy wydawało się, że lepiej być nie może ponieważ Iskierka znalazła swój dom w Warszawie, a Śnieżek wraz z Węgielką cudownych ludzi we Wrocławiu, Za Moimi Drzwiami pojawiła się choroba. W dniu planowanego wyjazdu kociaków okazało się, że Śnieżek źle się czuje. Był apatyczny, nie chciał jeść, a na dodatek utykał na jedną łapkę. W drodze do weterynarza modliłam się do kociej bogini by nie była to choroba, której nazwy nie można wymawiać. Na szczęście okazało się, że Śnieżka rozłożyła trzydniowa choroba wirusowa i po czterech dniach kotek był całkowicie zdrowy i gotowy na podróż do swojego domu. Oba koteczki pojechały do cudownego domu dwójki młodych ludzi, w którym będą kochane i rozpieszczane. Jeszcze przed całkowitym wyzdrowieniem Śnieżka do swojego domu w Warszawie pojechała Iskierka. Jej nową opiekunką jest Emilia, która pokochała koteczkę od pierwszego wejrzenia Za Moje Drzwi. Koteczka bardzo szybko się zaaklimatyzowała i od pierwszych chwil rozczulała swoim kocim urokiem.

324. 325. Kizia i Mizia

Takie dwie malutkie dziewczynki o interesującym ubarwieniu - bure, maźnięte rudościami. Urodzone 23.08.2018 z trójkolorowej mamusi. Trafiły Za Moje Drzwi z warunków wiejskich, choć z miasta. ;) Są samą słodyczą, oswojone, milutkie, kochają się. Znalazły wspólny dom we Wrocławiu.

326. Malu Malu

Kocurek błąkał się po Lubinie. W końcu zaczął niedomagać, kopnięty lub przetrącony kulał. Dziewczyny z zakładu kosmetycznego zajęły się nim, zawiozły do weta, opłaciły część kosztów, ale Malu nie miał gdzie iść... W końcu trafił Za Moje Drzwi i teraz trzeba mu szczęścia. Testy ujemne, już zdrowy, już sprawny. Jest wielką przylepą. To olbrzym. Kochany olbrzym o dobrym sercu.
W przypadku starszych kotów zawsze obawiam trudności w szukaniu domu, jednak jeśli chodzi o Malu Malu okazały się one zupełnie nieuzasadnione. Chłopak dostał kilka dobrych propozycji. I kiedy już wydawało się, że znalazł się idealny dom, z cudownymi ludźmi i kocią towarzyszką, Malu pokazał swój charakter jedynaka. Jedno przypadkowe spotkanie przez siatkę z Ptysią upewniło mnie, że kotek musi być jedynakiem. Za dużo przeszedł, żeby narażać go na kolejny stres, podróż i dokocenie to nie najlepsza kombinacja zaraz po leczeniu. Z ogromnym żalem odmówiłam. Jeszcze tego samego dnia skontaktowała się ze mną Pani Małgosia, która wprost jest stworzona dla Malu. Pokochała go miłością wielką i z czystym sumieniem spakowałam kotka do Poznania. W swoim nowym domu kotek nosi imię Luluś i jest rozpieszczany do granic możliwości. Okazał się też miłośnikiem reklam telewizyjnych.
******
Po chwili radości i zachwytach nowego domu nad Malu Malu, przyszła strasznie smutną wiadomość. U opiekunki Lulusia, Pani Małgosi, wystąpiła silna reakcja alergiczna na kotka. Jej historia zdrowotna nie pozwoliła na podjęcie eksperymentu z odczulaniem i przyjmowaniem leków. Pomimo ogromnej rozpaczy zdecydowałyśmy, że Malu musi znaleźć nowy dom. I kiedy sytuacja wydawała się beznadziejna, lekarz weterynarii, do której chodzę, przedstawiła mi rodzinę zwierzolubów, która poszukiwała kota dla samotnie mieszkającej Pani. Jej piesek, po długiej chorobie i walce o niego,  odszedł, a ona sama poszukiwała kociego towarzysza. Pani doktor zapewniała mnie o ogromnym sercu tych osób i nie myliła się. Luluś został pokochany jeszcze zanim trafił do swojego nowego domu. Kotek zamieszkał koło mnie i jestem pełna nadziei, że nie zabraknie mu miłości i opieki. Trzymam kciuki oby tułaczka tego cudownego kota zakończyła się na zawsze i żeby odnalazł szczęście u swojej nowej opiekunki.

327. Stefan

Kiedy tylko zamknęły się za Malu Malu Moje Drzwi na jego miejsce przyjechał nowy tymczasowy rezydent. Chłopak na piątkę: 5 lat, 5 kg i charakter na 5. Od maja błąkał się po podwórku w centrum miasta. Wśród sąsiadów mówiono, że został wyrzucony z domu po śmierci swojej pani. Nie wiadomo do końca, czy to prawda, ale dobre dusze dokarmiały go całe lato, a kiedy zima zaczęła się zbliżać wielkimi krokami postanowiły mu pomoc i szukać dla niego domu tymczasowego. W ten sposób kotek trafił do mnie. Od samego początku było w nim coś, co wzruszało, co dotykało serca. Po głosowaniu wśród Czytaczy nowy tymczasek dostał na imię Stefan. Może pamiętacie, jak wspominałam, że Malu Malu dostał kilka dobrych propozycji nowego domu, ale niektóre musiałam odrzucić z powodu mieszkania w nich kotów rezydentów? Jedną z takich osób był Tomek, któremu wtedy z przykrością odmówiłam i kiedy zwrócił się do mnie z prośbą o adopcję Stefana zgodziłam się. Stefan w swoim nowym domu ma towarzystwo czarnej koteczki. Poznałam jego pozytywny stosunek do innych kotów, więc byłam pełna nadziei, że kotek dogada się z rezydentką. I tak własnie dzień przed Wszystkimi Świętymi Stefan pojechał do swojego domu do Gliwic. Szybko się tam zaaklimatyzował i mamy nadzieję na jego dobre życie.
***
Historia Stefana niestety nie ułożyła się po mojej myśli i po kilku miesiącach otrzymałam wiadomość z informacją, że kotek musi wrócić Za Moje Drzwi. Z bardzo pobieżnych informacji wynikało, że kotek się zmienił, stał się przerażony, sieje spustoszenie w domu zrzucając przedmioty i ze strachu zdarza mu się załatwić poza kuwetą. Ponoć przestraszył się bo ktoś wszedł do łazienki, gdy sie załatwiał, wybrudził się kupą i został na siłę wykąpany.
Pewnie nigdy nie dowiemy się, co się jeszcze takiego stało, że Stefan ze spokojnego, ufnego kocurka zmienił się w szalejącego ze strachu kota i nie jestem pewna czy ta wiedza cokolwiek by zmieniła na lepsze. Najważniejsze było by kotek jak najszybciej wrócił do mnie, lub znalazł nowy dom. Gdy tak się zamartwiałam nad losem Stefana, organizując podróż do Wrocławia, zdarzył się cud, a nawet dwa cuda :). Ale o tym możecie przeczytać w opublikowanym na  facebook'u poście: Tu (klik).

328. Piątek

329. Czwartek

Historia Czwartka i Piątka musi być opowiadana razem ponieważ ich losy Za Moimi Drzwiami splotły się na zawsze. Piątek przyjechał do mnie z Siechnic, gdzie na swojej działce znalazła go miła Pani. Asia kotka dokarmiała i miziała, ale ze względu na zbliżającą się zimę zwróciła się o pomoc w znalezieniu kotkowi domu. Tak się złożyło, że o pomoc poprosiła Ewelinę, która adoptowała ode mnie Tofika, a Ewelina zwróciła się z prośbą do mnie. I tak oto Piątek trafił Za Moje Drzwi. Kotek był puchaty, zadbany i ewidentnie oswojony z człowiekiem. Dwutygodniowe poszukiwania właściciela nie przyniosły rezultatu, więc trzeba było szukać mu domu. Nie wiem czy kotek uciekł, czy został na działkach porzucony i pewnie się nigdy tego nie dowiem...
Tak się złożyło, że na początku pobytu Piątka Za Moje Drzwi trafił kolejny kotek, ten z kolei porzucony na wsi. I on wykazywał wszelkie objawy oswojenia z człowiekiem. Dostał imię Czwartek. :) Chłopaki nie tylko się świetnie dogadały, ale też pokochały i wspierały w czasie pobytu w domu tymczasowym. Nieśmiało marzyłam o wspólnym dla nich domu, jednak nie miałam większych nadziei. Gdy po Piątka zgłosiła się cudowna para - Hania i Sławek, podjęłam ciężką decyzję o rozdzieleniu chłopaków. W dniu, w którym Piątek pojechał na swoje płakałam nad losem osamotnionego Czwartka. Pocieszałam się myślą, że choć jeden z nich ma dobry dom i postanowiłam się skupić na szukaniu Czwartkowego miejsca na ziemi. Wyobraźcie sobie moją radość, gdy następnego dnia otrzymałam wiadomość od opiekunów Piątka, że chcą adoptować też Czwartka. I tak właśnie Piątek załatwił młodszemu koledze domek. Radość Czytaczy ZMD nie miała granic! Piątek został adoptowany w czwartek, a Czwartek pojechał na swoje w Piątek (do Piątka). Adopcja Piątka i Czwartka to jedna z tych niesamowitych historii, w której obce koty trafiające Za Moje Drzwi, poznają się, kochają i idą na swoje razem. Oby więcej takich cudów zdarzało się Za Moimi Drzwiami.

330. Wtorek

Historia kotka Za Moimi Drzwiami jest krótka i należy do jednej z najszybszych adopcji w dziejach mojego domu tymczasowego. Płaczącego na drzewie kociaka znalazła w Długołęce pewna Pani. Został on zabezpieczony na jedną noc przez jej znajomych, a następnie przywieziony przez nią do mnie. Kiedy już miałam zacząć szukać mu domu, okazało się, że Państwo którzy udzielili koteczkowi schronienia na jedną noc tak bardzo go pokochali, że chcieliby go zatrzymać. Po kontakcie telefonicznym z Panią Ewą pojechałam do Długołęki na wizytę przedadopcyjną. Wypadła ona tak pomyślnie, że Wtorek został u Państwa. To ludzie o wielkim sercu do zwierząt i jestem przekonana, że kotek będzie u nich szczęśliwy. Będzie miał starszego kolegę. W taki oto sposób Wtorek nie przebywał Za Moimi Drzwiami nawet 24h.:)

331. Bolek

Gdy tylko moje drzwi zamknęły się za Czwartkiem i Piątkiem, zawitała do mnie urocza trójka - rodzeństwo: Tola, Lolek i Bolek. Kociaki miały 3 miesiące, zostały odłowione z piwnic wrocławskich Popowic. Pierwszy czas spędziły u Bernadetty ucząc się życia z innymi kotkami, z ludźmi i z dziećmi. Kasia Róg, której ręce są czarodziejskie (wspomnę tylko Vitusia i Bellę) też miała udział w ich wychowaniu. Pięknie dogadywały się ze wszystkimi. Ola z Fundacji Pręgowane i skrzydlate opłaciła ich wstępne przygotowanie - leczenie, szczepienia, itp. Najszybciej dom znalazł Bolek, w którym zakochała się mała Lila i jej mama. W swoim domu Bolek ma psiego kolegę - szczeniaka.

332. Tola

333. Lolek

Kiedy głowiłam się, w jaki sposób znaleźć wspólny dom dla Toli i Lolka, niespodziewanie przyszły wspaniałe wieści. Po kociaki zgłosił się cudowny dom! Dom, którego nie musiałam sprawdzać, kotki mogłam dać w ciemno, bo miałam gwarancję opieki i „nadzoru” nad tym domem pewnego pana, który zęby zjadł na kocich tematach, a szerszemu gronu ZMD znany powinien być jako „pan Jan od Mruczka”. To do jego rodziny pojechały kotki. Wywalczył je sobie Wojtek, którego rodzice w końcu ulegli i odważyli się. I to od razu na dwa! Moja radość nie miała granic. To cudnie dla tych wrażliwych cudów. To są naprawdę przemiłe skarby, więc w sam raz na pierwsze koty w domu. Życzymy Wam wiele uśmiechu i radości z nowych dzieci w rodzinie!
**************
SÓWKI
334. Kocia mama Pójdźka

335. Syczka

336. Włochatka

337. Puchatka

 Historia niesamowitych Sówek zasługiwała na odrębny post, który znajdziecie tutaj: KILK. Jest tam opowieść o ich przybyciu, wielkim zaskoczeniu ich puchatym-rasowym wyglądem i o moich zmaganiach z ich oswojeniem, zwłaszcza mamy Pućki.

Tutaj pozostało już tylko skrobnąć kilka słów o adopcji koteczek. Puchatka od samego początku była zarezerwowana przez panią Agatę (znajomą Pani Julity tej, która uratowała Sówki i przywiozła je do ZMD). W nowym domku kotka ma kociego towarzysza zabaw. Najwięcej obaw miałam w związku z adopcją Włochatki i Syczki. To koty w typie rasy, które najbardziej narażone są na zainteresowanie pseudohodowców. Na szczęście koteczki znalazły wspaniały dom u znajomych znajomych, co znacznie mnie uspokoiło. Mają w nim starszego brata Dariusza, który w chwili obecnej próbuje zrozumieć nową sytuację i przyzwyczaić się do obecności panienek.
Pućkę, zgodnie ze swoją deklaracją, adoptowała Pani Julita - ta sama, która ją uratowała. Mogła wybrać każdą Sówkę, ale wybrała najtrudniejszą zawodniczkę - mamę. Koteczka opuszczała moje drzwi wciąż nieufna i wystraszona. Podczas pobytu Za Moimi Drzwiami przeszła zabieg sterylizacji, a w czasie którego potrzebowała na dojście do siebie nastały mrozy i koteczka nie mogła wrócić w miejsce bytowania. Wraz z Panią Julitą zdecydowałyśmy dać Pućce szansę na stanie się kotem domowym. Jeśli kotka nie przyzwyczai się do warunków domowych, wróci na miejsce bytowania, gdzie będzie dokarmiana. Ale nie uprzedzajmy faktów...

Tak oto wszystkie sówki znalazły cudowne domy.
*****

KOSMITKI
338. Gwiazdka

339. Kometka

340. Soraya

Soraya, siostra Kometki, najdłużej czekała na swój wymarzony dom. Gdy została sama w kocim pokoju, podjęłam decyzję o przekazaniu jej do domu tymczasowego Patrycji i Łukasza. Tam miała większe szanse na oswojenie. U mnie, zamknięta w samotności tęskniłaby za towarzystwem. Poza tym w kolejce czekały już dwa dzikuski, które wymagały kwarantanny i dokocenie ich do Sorayi było zbyt dużym ryzykiem. Poza tym Łukasz ma magiczną moc oswajania dzikusek. :) Pamiętacie, jak szybko obłaskawił Rumbę? Podobnie potoczyły się losy Sorayi. Dziewczyna rozkwitła z dnia na dzień i bardzo szybko stała się kotkiem oswojonym, gotowym do adopcji. Zaraz po świętach koteczka pojechała do swojego domu do Pani Beaty, gdzie powoli zadomowiała się.

341. Bosman

Gdy historia Sówek dobiegła końca, Za Moimi Drzwiami rozpoczęła się nowa, przejmująca historia Kosmitek. Kosmitki to uratowane przez EKOSTRAŻ trzy kociaki. Rodzeństwo: bura Kometka i Czarna Soraya oraz ciut starsza biało-czarna Gwiazdka. Soraya i Kometka zostały znalezione przy autostradzie, pewnie je ktoś tam wyrzucił. Gwiazdka przyjechała z Pasikurowic. Wszystkie kotki były makabryczne chore na koci katar, dwóm z nich trzeba było amputować po oczku... Na szczęście to już jest za nimi. Za Moje Drzwi przyjechały w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi.

Jeszcze podczas pobytu dziewczyn trafił do mnie czarny kocurek Bosman. Trudno uwierzyć, ale to subtelne i miłe zwierzątko było bezdomne! Kocurek błąkał się we Wrocławiu, w pewnym miejscu blisko Odry, w otoczeniu sklepu z rybami, i pani tam pracująca zaczęła go dokarmiać. Bardzo o niego dbała, więc nasz Bosman zna smak łososia, halibuta i innych ekskluzywnych ryb niedostępnych innym mruczkom. :) Trwało to kilka miesięcy. Niestety (pozorna) idylla się skończyła; deweloper wykupił teren na którym jest sklep i ten zostanie wkrótce zamknięty. Pani ekspedientka kotka zabrać do domu nie może, pojawił się problem, zainteresował się nim pan Sławek z żoną, no i przy ich pomocy kotek trafił Za Moje Drzwi. Pan Sławek ma na swoim koncie zasługi dla tymczasków ZMD, już nie raz jeździł z nimi, bądź po nie, w Polskę. Bosman od pierwszego dnia dał się poznać, jako miły, mruczący kotek. Co prawda nie potrafił bawić się wędką i na samym początku uciekał przerażony, ale szybko poznał zasady gry. Po wykonaniu wszelkich testów i wykluczeniu chorób Bosmanek zapoznał się z Kosmitkami. Integracja przebiegała różnie i gdy już traciłam nadzieję chłopak dogadał się z Gwiazdeczką i Sorayą.

Pierwsza swój dom znalazła bura Kometka. W swoim nowym domu otrzymała imię Miła. Dom okazał się znajomym znajomych, dostał najlepsze rekomendacje, więc mogłam oddać tę kosmiczną piękność bez żadnych obaw. Koteczka w nowym domu ma kocią towarzyszkę, kotkę, którą ktoś okaleczył obcinając jej uszy. W chwili obecnej kotka przechodzi etap oswajania się z nowym domem, a ja nieustanie trzymam kciuki za jej szczęście.

Podczas, gdy Kometka układała swoje nowe życie, w kocim pokoju trwała integracja Bosmana z pozostałymi kosmitkami. Ku mojemu ogromnemu szczęściu chłopak dogadał się z Gwiazdką i oboje trafili do nowego cudownego domu, w którym mają towarzysza zabaw Janka. Janek solennie obiecał dobrze zajmować się kotkami. Takie zakończenia historii Za Moimi Drzwiami lubię najbardziej.

 342. SPiernik

343. SPierniczka

21 grudnia Za Moje Drzwi zawitało 3-miesięczne kocie rodzeństwo SPierników: czarny chłopiec i szylkretowa dziewczynka. O przyjęcie tych kotków prosiła mnie Kasia - karmicielka kotów w rejonie, z którego pochodzi kotka Magoda. Tych dwoje to chyba jakieś jej pociotki - tak samo przerażone i dzikie. Pierwszy czas po złapaniu spędziły u Marty Czyżewskiej. W pierwszych dniach tymczasowej rezydentury kotki dosłownie szalały po ścianach. Kiedy wchodzę do pokoju, kotki siedzą schowane, nawet nie drgną. Znalezione i zaczepione uciekają, że mało nóg nie połamią. Niech oswajają się w swoim tempie, najważniejsze by były zdrowe.
***
Pierniczki, pieszczotliwie zwane SPierniczkami, znalazły miejsce, gdzie (ręczę wam to) chciałby mieszkać każdy kot, nawet ten super domowy i oswojony. Na razie mają do dyspozycji wielką, ogrzewaną altanę, w przyszłości dostaną wybór i zamieszkają w domu, w stodole, w drewutni, gdzie będą sobie życzyć. Ich ludzie są najlepsi z najlepszych i jestem szczęśliwa, że (dzięki mojej czytelniczce) mogłam ich poznać. Oni lepiej zajmą się ich oswajaniem, mój dom nie jest do tego najlepszy - koty tymczasowe siedzą w osobnym kocim pokoju i jeśli nie wykazują chęci współpracy, to mało mają szans na to, że staną się domowymi miziakami. Mam nadzieję, że Pierniczki oswoją się i zostaną kotami domowymi, a jeśli ich wybór będzie inny... cóż... też nie będzie im źle.

344. Wigiliusz

Kolejnym świątecznym podopiecznym ZMD jest Wigiliusz, przeraźliwie chudy, po prostu szkielet, duży kot, a lekki jak piórko. Kotek przyjechał spod Jeleniej Góry. Tam święta spędzała z rodziną moja czytelniczka, nie mogła przejść obojętnie obok tego kota, dogadałyśmy się i przyjechał... Ponoć miał kiedyś dom, miał pana, ale umarł, ponoć był dokarmiany, ponoć... Jego cały wygląd jest wołaniem o pomoc, więc żadne "ponoć" nie jest w tym momencie ważne. Wigiliusz jest subtelny i delikatny. Ufny i spokojny. Kotek przeszedł szereg badań, które wykazały silne niedożywienie oraz zarobaczenie, które są powodem jego fatalnej kondycji. Na szczęście testy na choroby zakaźne wyszły ujemne i po powrocie do zdrowia kotek będzie mógł mieszkać z innymi kotkami. Teraz najważniejsze jest postawienie kotka na cztery łapki, właściwa diagnoza ewentualnych problemów i leczenie.
Historia Wigiliusza, który okazał się zaginionym Czesiem okazała się tak niezwykła, że zasłużyła na odrębny wpis, który znajdziecie tutaj: KLIK