Strony

wtorek, 25 lutego 2020

Kanaryjskie wspomnienia

Ciężko wrócić do wspomnień, gdy od mojego wyjazdu minął już miesiąc. Nawet po tygodniu w zwykłym kieracie wrażenie ulatują jak poranna mgła znad łąki... A może tylko one są ważne? Te trwałe ślady w sercu i duszy. Te, do których się wraca nawet po latach? Spróbuję je odnaleźć, bo było po prostu pięknie. Podróż po raz kolejny pokazała, że jest w stanie odmienić myśli. Czy tylko ja tak mam, że nie potrafię odpocząć będąc w domu? Nie, nie jestem taka pracowita, to bardziej kwestia rutyny i nieumiejętności wyjścia ze schematów. To zgubny i złudny komfort strefy bezpieczeństwa, która jest grobem dla przeżywania szczęścia. Nie przypominam sobie, by podczas pobytu w domu, nawet w weekend, kręciło mi się w głowie z zachwytu, a kiedy słońce zachodziło nad wydmami w Laspalmas - tak! Kiedy jechaliśmy krętą górską drogą wśród skał, w księżycowym krajobrazie, z widokiem na wioseczki w dolinach - tak! Kiedy usiedliśmy na kawie i pysznym ciastku w knajpce w Mas Palomas - też tak, nawet bardziej! No i ludzie... Tacy inni, tacy odpoczywający, wyluzowani, życzliwi. Wczasowicze snujący się po nadmorskim deptaku, maszerujący brzegiem oceanu, grzejący się na łaskawym kanaryjskim słońcu, sączący kawkę i kolorowe napoje przy małych kawiarnianych stolikach, idący nieśpiesznie po świeże bułki na śniadanie, owiani wiatrem, tańczący w barach i na placach. No i ten Hiszpan o krzywych zębach zarabiający śpiewaniem przy akompaniamencie swojej gitary... Śpiewał pięknie, choć na płycie kupionej od niego jakoś tego nie słychać. To musiał być nastrój, słońce, luz, a nie on...
Napisałam o ludziach "tańczących w barach i na placach", więc może w waszej wyobraźni powstał obraz pląsających pięknych, zgrabnych i powabnych tańczących w barach i na placach, tymczasem to niemal sami emeryci, naprawdę wiekowi i czasem ledwo sobie radzący. Czy to ważne, że wyglądali jak zombie? No serio! Byli jednak w tym piękni, i zgrabni, i powabni. Naprawdę.
Laspalmas to w ogóle taki emerycki raj, głównie tych z Niemiec, którzy spędzają tam często całą zimę. Ech, dobrze im, cudownie! Cała miejscowość naszpikowana jest hotelami, kwaterami, osiedlami maleńkich domeczków o najróżniejszych klasach i w różnych cenach. Można mieszkać nawet w kamperze, na parkingu!

Wybraliśmy Gran Canarię, mimo iż wylot w sezonie zimowym mamy najbliżej z Berlina, co wiąże się z wyjazdem z Wrocławia w środku nocy, ponad trzygodzinnej tam podróży, zostawieniu samochodu na lotnisku, no i potem, oczywiście lotu samolotem - 5,5 godziny. Na miejscu też trzeba dojechać; najpierw do wypożyczalni aut (specjalnym busem), a potem gnać godzinę autostradą do docelowego miejsca w Maspalomas, koło słynnych wydm. Reasumując dwa dni z tygodniowej podróży spędziliśmy w trasie. Było warto. Mimo, że wyjazd z lotniska w Las Palmas, tereny przemysłowe, które się mija, niezbyt ładne widoki w tej części wyspy, zawsze mnie przygnębiają, to potem jest tylko lepiej.
Gran Canaria jest małą wyspą - da się ją objechać w jeden dzień, ale ma w sobie wszystko: i góry, i ocean, klify, plaże, egzotyczne rośliny, ciekawe wybrzeża, urocze miasteczka, plantacje papai i bananów, przepiękne trasy widokowe. Wystarczy odjechać z pół godzinki znad oceanu w stronę środka wyspy, by cieszyć się widokiem zachodzącego w wody oceanu słońca, którego ostatnie promienie chowają w mroku nocy wzgórza i doliny...

W tym samym miejscu byliśmy po raz drugi. To może być ciekawa historia, którą zachowam na następny raz, bo moje "wkrótce nowy post" znowu pozostanie w sferze obietnicy...

Misz-masz zdjęciowy:



W tym samym miejscu mieszkaliśmy dwa lata temu i on też tam dwa lata temu był!


Jakże pięknie wyglądały te ptaki, gdy błękitna woda odbijała się w ich skrzydłach...








W muzeum Kolumba w Maspalmas - mieszkańcy.




Ech, tu już nie jest tak fajnie - tłum spacerowiczów.
Tu lepiej. ;)

Może dostrzeżecie stado papużek.

Okno otwarte, to wieje. Trzeba sobie jakoś radzić.







Jakie niezwykłe spotkanie! Sąsiedzi i przyjaciele z tej samej ulicy!














Przywitał i pożegnał nas ten sam gospodarz. Karyjskie koty mają dobrze! Ten "pracuje" w recepcji.
A to zdjęcie? O nim jeszcze napiszę.
Postanowiłam, że wpis będzie aktualizowany, tzn. dodam do niego to i owo. Kto ciekawy, niech zaglądnie.
Dziękuję za miłe powitanie. Fajnie było mieć bloga i... was!

*************
A ten wspomniany Hiszpan śpiewał tak:



niedziela, 16 lutego 2020

Powitanie z "trzema psami" ;)

Dzień dobry! Tak dawno mnie tu nie było, że czuję się onieśmielona pisząc te słowa... Wzięłam miotełkę, przebiłam się przez tumany kurzu, pod którymi ukrył się mój blog, no i na tej czyściutkiej białej stronie chcę się z Wami czymś podzielić.
Na Kanarach byliś! Jej, jakie to święto! Od kiedy umarł mój Tato (a było to ponad 7 lat temu), nie jest nam łatwo wyjechać. Jest tylko jedna osoba, na którą możemy liczyć z naszymi lękliwymi, nieufnymi suczkami FikiMiki. Koty to nie problem! Mam dwie zaprzyjaźnione sąsiadki, które doskonale sobie radzą, jednak trzy razy dziennie spacerki z pieskami to już inna bajka...
Tym razem się udało! Poznański miał możliwość pobyć parę dni ze zwierzyńcem. Nasze zwierzaki kochają go miłością wielką, bo mój syn to prawdziwy zwierzakowy czarodziej!
A my na Kanary! :)

I TU BĘDĄ ZDJĘCIA i moje krótkie refleksje dotyczące wyjazdu. Będą w następnym poście, a w tym przejdę wielkim skokiem do... naszego powrotu! Jest trzecia w nocy, nie było nas tydzień. Jak pięknie się te nasze zwierzaki cieszyły! Znacie jakiegoś człowieka, który tak bardzo okazuje wam radość? I żadnych wymówek, tylko i wyłącznie radość! To są mistrzowie od których możemy się tylko uczyć! Pomyśleć, że niektórzy ludzie wywyższają się nad zwierzęta...

Dla posiadaczy FB:
https://www.facebook.com/ZaMoimiDrzwiami/videos/774100709749692/ 

- chyba żaden post w mojej dość długiej historii nie cieszył się tak wielkim powodzeniem! Dostałam całe mnóstwo miłych i życzliwych komentarzy!
Statystyki są szokujące!

348 831
Liczba odbiorców
3954
Reakcje, komentarze i udostępnienia

Przyznam się, że... sama go lubię. Poznański, synu, dziękuję ci, że pomyślałeś o nagrywaniu!

A dla tych, którzy FB nie mają - YT (na którym nikt ZMD nie ogląda).

Często piszę, że mam trzy psy, a rolę trzeciego gra z wielkim powodzeniem nasza kicia Bajeczka. :) To filmik sprzed kilku dni, z trzeciej w nocy, gdy wróciliśmy z wyjazdu. Nasze "trzy psy" oszalały ze szczęścia! Szkoda, że mój syn nie zaczął kręcić filmu od razu, tylko już po pierwszym wybuchu radości... :) Fika, Mika i Bajka - czyż nie miło wracać do domku?



Powaliły mnie te dane... Niemal 349 tysięcy (!!!) ludzi na FB widziało ten film... Wow!
Teraz robię spację, ale niedługo wracam!

(Ten post dedykuję koleżance, która nie ma FB i która pod poprzednim postem upomniała się o nowy wpis. Miło mi się zrobiło, dziękuję!)

PODPIS